MARSZAŁEK WPROST O SOBIE.

W kontekście ostatnich perypetii Sejmu obradującego pod laską marszałka Marka Borowskiego, którego odwołania domaga się właśnie parlamentarna opozycja zjednoczona pod przywództwem Gabriela Janowskiego, warto chyba odnieść się do tekstu zamieszczonego w kwietnionym numerze tygodnika "Wprost" (17/2002), będącego sylwetką marszałka nakreśloną piórem Mariusza Janickiego

Artykuł "Bardzo towarzyski towarzysz" z pewnością mógłby być wyłożony wśród materiałów prasowych Marka Borowskiego w jego biurze. Czyż nie brzmi rozbrajająco fragment, traktujący o sytuacji politycznej w Polsce w roku 1976: "Byłem ekonomistą, dla mnie propozycje rządu Jaroszewicza były racjonalne, a protesty społeczne uważałem za nieuzasadnione. W tej sytuacji interwencje policji traktowałem jako wymuszone przez okoliczności". Partia chciała dobrze, tylko głupie społeczeństwo nie dorosło, nie zrozumiało i niemądrze się buntowało. W zasadzie chciałoby się powiedzieć, że społeczeństwo buntowało się w przeciwko własnemu dobrze pojętemu interesowi. Zastanawiające jest tylko, czy słówko "policja"w tekście jest pomyłką dziennikarza, pomyłką marszałka, czy może świadomym sformułowaniem jednego bądź drugiego. W końcu "milicja" mało socjaldemokratycznie się kojarzy i brzmi co by nie mówić niezbyt elegancko.

Czytając artykuł mógłby ktoś pomyśleć, że Marszałek tylko prześlizguje się po temacie represji roku 1976. Skądże znowu. Kilka linijek dalej czytamy: "O ścieżkach zdrowia w Radomiu oczywiście nie wiedziałem." Oczywiście. Nikt nie wiedział. Jednak z nutką usprawiedliwienia Marszałek wspomina jeszcze: "Poza tym jak się w coś wierzy, to sygnały negatywne długo można traktować jako przejściowe trudności." No przecież czyta człowiek i aż się chce przytaknąć. Od tego czasu Pan Marszałek wierzył jeszcze tylko trzynaście lat.

Dzisiaj wiara w "wartości demokratyczne", w Konstytucję, w Powszechną Deklarację Praw Człowieka, NATO i Unię Europejską jest azylem intelektualnym i politycznym Pana Marszałka. Sam przekonuje czytelnika, że jest w tym żelazna logika i konsekwencja: "Nie miałem przekonania do robienia kariery w partii, zresztą ci, którzy o tym decydowali, nie mieli przekonania do mnie." To chyba dlatego właśnie stał niemalże w pierwszym szeregu wallenrodycznego boju o wolność swojego kraju. Jak pisze Mariusz Janicki: "Marek Borowski w 1968 roku, ze świeżo uzyskaną legitymacją PZPR w kieszeni zorganizował protest studentów SGPiS przeciwko policyjnym metodom władzy". Nie trzeba chyba dodawać, że "policyjne [sic!] metody władzy" w roku 1968 różniły się zasadniczo od metod, które osiem lat później sam Borowski uznał już za "wymuszone przez okoliczności". Za swoją bohaterską postawę zapłacił wysoką cenę: "Byłem takim samozwańczym przywódcą, co skończyło się wyrzuceniem z partii i pożegnaniem z obiecaną już asystenturą". Gdyby kogoś nie przekonał, dodaje dla porządku: "wtedy praca w SGPiS była naprawdę czymś znaczącym".

Z artykułu bije obraz ciepłego, troskliwego i dobrodusznego ojca. Ze zdjęcia wynika, że marszałek Borowski, to tak naprawdę normalny człowiek - sam w kuchni prasuje spodnie, ciepło i pobłażliwie się uśmiecha. Z lektury dowiedzieć się można, że zgodny, że bezkonfliktowy, że ponad podziałami. W tym duchu utrzymane są wypowiedzi innych osób. Olechowski: "Borowski to człowiek bez nonsensów, praktyczny, z poczuciem humoru". Płażyński: "Dotąd nie zauważyłem, by marszałek dawał przywileje którejś ze stron". W kontekście głosowania nad odwołaniem Borowskiego - widać wyraźnie, że od kwietnia tego roku zdolność postrzegania Macieja Płażyńskiego bardzo się wyostrzyła. Rokita zauważa, że Marszałek "wyraźnie czyta", w końcu w innym miejscu możemy znaleźć ciepłą uwagę autora tekstu o tym, że jego bohater "często jest brany za profesora". Poseł Wojciechowski z koalicyjnego PSL wśród zalet marszałka wymienia też tą, że punktualny.

Wygląda na to, że właśnie wszystkie te wyjątkowe cechy spowodowały, że w 1975 Marek Borowski został ponownie przyjęty do PZPR. Jak sam mówi: "na fali entuzjazmu pierwszym okresem Gierka". To chyba właśnie ten entuzjazm nie pozwolił mu na organizowanie kolejnych buntów przeciwko "policyjnym metodom" w roku 1976 ani w żadnym następnym.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010