Tandem Sommer–Łukaszenka
Konfederaci obrażają się, gdy słyszą o sobie, że służą interesom rosyjskim, i domagają się dowodów, choć sami dostarczają ich na co dzień. Nie wchodząc w motywacje, które nimi powodują, gdyż nie rozstrzygniemy tutaj, czy są tak głupi, sterowani, czy też szukają sposobu zdobycia popularności wśród specyficznej grupy wyborców, albo wszystko naraz, zobaczmy, jakie są skutki polityczne ich enuncjacji.
Oto Aleksandr Łukaszenka oskarżył Polskę o dokonanie agresji przeciwko Białorusi i wywieszanie w Grodnie polskich flag, co miałoby przestraszyć Białorusinów rozbiorem kraju i przyłączeniem jego części do Polski, a w konsekwencji wywołać poparcie dla jego zbrodniczej dyktatury. U normalnego Białorusina takie oskarżenia z ust dyktatora wywołują śmiech. Wiadomo, tonący brzytwy się chwyta. Ale z pomocą Łukaszence pospieszył Tomasz Sommer, redaktor naczelny korwinowskiego „Najwyższego Czasu”, i uwiarygodnił dyktatora swoimi banialukami. Na Twitterze napisał: „Jest zupełnie oczywiste, że Grodno powinno, w przypadku rozpadu Białorusi, trafić do Polski. PiS to wie, ale boi się powiedzieć”. Nie chodzi tylko o to, że wysuwanie przez Polskę roszczeń terytorialnych jest niesłuszne i głupie, lecz granie w tandemie z Tarakanem przeciwko Polsce to już zdrada. A wszystko po to, by przebierać się w szaty patrioty, w szaty putinowskiego Polaka, i zasłanianie się książką o operacji polskiej NKWD nic tu nie pomoże. Legendowanie przeszłością Rosji nie szkodzi. Teraz Łukaszenka będzie mógł cytować Sommera na dowód prawdziwości swej propagandy. Wprawdzie Sommer nie posunął się tak daleko jak Max Kolonko, który zanim zwariował, proponował Polakom przyłączenie „prastarego polskiego Kijowa”, ale wkroczył na niebezpieczną dla Polski drogę.