Czy Węgry mogą być wzorem?
Dla Leszka Sykulskiego Węgry stały się przykładem polityki wielowektorowej i elastyczności odpowiedniej do naśladowania dla Polski, mimo że Węgrzy nie tkwią między Niemcami i Rosją, lecz w Łuku Karpat. Geopolitykowi najbardziej podoba się „bardzo trzeźwa, realistyczna polityka wobec Rosji”.
Przypomnijmy więc, że doprowadziła ona nie tylko do całkowitego energetycznego uzależnienia od Moskwy, lecz także do pogodzenia się z rosyjską narracją historyczną. W Budapeszcie zachowano pomnik Armii Sowieckiej, która dokonała interwencji w 1956 roku, a każda krytyka wobec Rosji jest tłumiona. Gdybyśmy poszli tym śladem, to powinniśmy zgodzić się, że Polska sprowokowała wybuch II wojny światowej, a Sowiety nas wyzwoliły, nie mówiąc już o hołdzie dla Anodiny i jej dzieła. Sykulski zachwyca się, że Węgry wykorzystują pozytywne relacje z Moskwą dla wzmocnienia swej pozycji wobec USA i Brukseli. Jeśli jednak spojrzeć na statystykę, to zależność od Niemiec jest większa niż nasza, a polityka wobec USA o mało co nie skończyła się zerwaniem. Węgry tak bonią swych interesów, że skonfliktowały się prawie ze wszystkimi sąsiadami, stając się wobec Ukrainy narzędziem polityki rosyjskiej. Wywiad węgierski również podaje Sykulski za wzór, bo jako jedyny „nie dał się kupić wywiadowi amerykańskiemu”. Zapomina przy tym, że wywiad ów również jako jedyny został oparty całkowicie na komunistycznych kadrach. Na Węgrzech nie było lustracji poza symboliczną liczbą 400 stanowisk, a premier Orban oparł się na kadrach komunistycznej bezpieki, której przedstawicieli można znaleźć nawet wśród jego doradców. Jest to zapewne koronny dowód na potwierdzenie tezy, iż „elita zrozumiała realizm polityczny”. No to ja dziękuję za taki realizm.