Deszczyk euro przypieczętuje niewolę

Informacja o kasiorze, która ma spaść na Polskę z Brukseli, wywołała radość, gdyż Polacy widocznie uważają, że niemieckie dary są za darmo. Ostrożniejsi zastrzegają się, że nie mogą ocenić propozycji, gdyż nie znają ich warunków. 

Ja jednak „timeo Germanos et donna ferentes” i dlatego wiem, że warunki będą dwa. Wzmocnienie gospodarki niemieckiej poprzez całkowite podporządkowanie jej polskiej w ramach zielonego ładu, co umożliwi dojenie nas ad calendas Graecas, oraz umocnienie praworządności ubeckiej, czyli zachowanie zdegenerowanych instytucji państwowych, zwłaszcza sądownictwa, co gwarantuje posłuszeństwo terytoriów zależnych wobec Berlina. Zastosowanie tej metody budowania IV Rzeszy na skalę europejską przekształci ostatecznie z naszą pomocą Unię w imperium niemieckie, zaś wszystkie pieniądze, które teraz Berlin wyda, odbierze sobie później z nawiązką. Oczywiście zwolenników darmowego lunchu nic nie przekona, chociaż dotychczasowe doświadczenia wskazują jasno, że straty powodowane napływem dotacji z Unii mogą być większe niż korzyści. Chodzi nie tylko o to, że 84 centy z 1 euro wracają do Niemiec, u których się zapożyczamy i gdzie kupujemy dobra inwestycyjne, ale także o nietrafność wielu inwestycji typu akwaparki w każdej wsi zamiast inwestowania w innowacyjność. Skutkiem jest skostnienie systemu i zwycięstwo psychologii: robimy wszystko, by otrzymać dotacje, a nie żeby wymyślić coś oryginalnego, nie myślimy jak zarobić, ale jak dostać. Najgorszą konsekwencją jest rozrost biurokracji, który leży tylko w interesie aparatów partyjnych. Ich siła zależy przecież od liczby synekur do rozdysponowania między znajomych królika. A ktoś musi te setki stron formularzy oceniać. Psychologię kapitanów przemysłu zastępuje psychologia lokai.

Autor publikacji