Rachunek strat i zysków
Jeśli umowa zawarta między PiS i Porozumieniem zostanie zrealizowana, będzie to oznaczało jedynie przesunięcie w czasie nowej zabudowy sceny politycznej. PiS kosztem ustępstw i strat wizerunkowych zachował koalicję większościową, a więc załamał się scenariusz powstania rządu mniejszościowego, który nic nie może zrobić i szarpany ze wszystkich stron, traci systematycznie popularność, by przegrać przedterminowe wybory.
PiS nie zdecydował się na głosowanie wbrew stanowisku Gowina, gdyż okazało się, że wprawdzie jest w stanie pozyskać część jego posłów, ale zbyt mało, by wygrać w Sejmie, co uruchomiłoby proces rozpadu koalicji i przedterminowych wyborów, których wynik byłby niepewny. Konflikt nie został jednak rozwiązany, lecz jedynie przesunięty w czasie. Gowin umocnił swoją pozycję, pokazując, że bez jego zgody PiS nie może rządzić i podejmować ważnych decyzji. Uzyskał też czas. Jego celem nie jest ratowanie schodzącej do grobu Platformy, lecz pożywienie się jej resztkami. Porozumieniu zerwanie z PiS opłaca się dopiero, gdy Platforma ulegnie dezintegracji i będzie ono mogło wchłonąć jej część. Zerwanie obecnie oznaczałoby, że to Porozumienie zamiast stać się ośrodkiem krystalizacji nowej siły, rozbite wewnętrznym podziałem na zwolenników pozostania w koalicji z PiS-em i Gowinowców, musiałoby się do kogoś przykleić. Wzmocnienie pozycji Gowina ułatwi mu w niedalekiej przyszłości odgrywać całkowicie samodzielną rolę. Krokiem w tym kierunku byłoby utworzenie własnego klubu parlamentarnego. Dlatego w interesie PiS jest jak najszybsze wchłonięcie przynajmniej czterech posłów Porozumienia, a w przyszłości polityczna marginalizacja tego tworu, by uniemożliwić mu stanie się jednym z ośrodków krystalizacji nowej sceny politycznej.