PSL się nie boi
Platforma drży przed wyborami, gdyż czeka ją dziś przegrana, co musi zakończyć się rozpadem partii. Deep state musi jednak dbać o własne interesy i los pionków do wynajęcia jest mu obojętny. Jeśli Kantar podał, że kandydatka Targowicy może liczyć na 4 proc. głosów, oznacza to tylko jedno - Kidawa, a wraz z nią Platforma zostały już spisane na straty. Sondażownie nie są przecież od przedstawiania obrazu rzeczywistości, ale od jej kształtowania zgodnie z otrzymanymi poleceniami. Figuranci już to czują więc podskakują, krzyczą, lamentują i tupią, ale im to w niczym nie pomoże. Zapowiadają bojkot, by wszystkich, którzy nie wezmą udział w wyborach przedstawić jako swoich zwolenników. Niewiele im to jednak pomoże. Co inteligentniejsi powinni się już rozglądać za nowymi rozwiązaniami. Jedynie PSL nie boi się wyborów i jest spokojny. Wie bowiem, że nie został spisany na straty, ale w obecnej sytuacji weźmie udział w nowym rozdaniu. W wyborach jak wiemy najważniejsze jest kto liczy głosy. Komisje mają się składać minimum z 3 członków, co oznacza, że na prowincji obsadzi je PSL, który dysponuje sprawną administracją, podczas gdy inne ugrupowania nie znajdą odważnych i żadne pieniądze nie pomogą. Takie są uboczne konsekwencje straszenia. Mówiąc w skrócie, głosy liczył będzie Struzik z wiadomym wynikiem. Wie to również Jarosław Gowin, który PSL urozmaicony o 1 Kukiza nazywa koalicjantem. Chodzi oczywiście o przyszłe rozdanie, w którym Gowin liczy na pożywienie się resztkami Platformy. W takiej sytuacji odebranie samorządom, czyli faktycznie wójtom i przekazanie poczcie organizacji wyborów tylko pozornie rozwiązuje problem, gdyż urzędy pocztowe na prowincji znajdują się pod pełną kontrolą PSL. PSL nie ma się czego bać.