Co będzie po kryzysie?
Wszyscy spodziewamy się masowych bankructw i to nie tylko drobnych przedsiębiorstw, lecz także dużych firm, na przykład lotniczych. Stąd obawy, że duże perspektywiczne firmy będą wykupywane przez obcy, zwłaszcza chiński kapitał, gdyż Chiny dysponują rezerwami kapitału, chociaż ich inwestycje zagraniczne od trzech lat systematycznie spadają.
Żeby ratować przedsiębiorstwa przed upadkiem lub przejęciami, państwo będzie udzielać wsparcia finansowego, wykupywać kredyty, akcje i obligacje korporacyjne, a to oznacza szybkie powstanie ogromnego sektora gospodarki kontrolowanego i zarządzanego przez biurokrację państwową. Grupa ta będzie nie ze względów ideologicznych, ale dla interesu własnego, broniła etatyzmu, a więc systemu nieefektywnego i paraliżującego rozwój kraju. Dlatego należy zastanowić się, jak z tego wyjść, jak pokonać opór etatystów i co jednak pozostawić pod kontrolą państwa. Sama decyzja o późniejszej prywatyzacji nie wystarczy, gdyż łatwo sobie wyobrazić, że dojdzie do nowej wersji prywatyzacji nomenklaturowej z elitami III RP w roli głównej. Pozostaje jeszcze kwestia gorsetu biurokratycznego, który narzuca naszej gospodarce Unia, byśmy pozostali zapleczem ekonomicznym i źródłem dochodu dla Niemiec. Teraz, korzystając z sytuacji kryzysowej, jest czas, by nie tylko przestać interpretować unijne regulacje w sposób rozszerzająco korzystny dla biurokracji państwowej, ale w ogóle zerwać z rygorystycznym respektowaniem ograniczeń szkodliwych dla naszej gospodarki i w ten sposób rozpocząć walkę o przekształcenie Unii i złamanie dyktatu niemieckiego. Gadaniem o potrzebie przebudowy Unii niczego się nie zmieni, tylko działania mogą uruchomić proces zmian. Doskonałego pretekstu dostarcza nam walka z konsekwencjami epidem