Ruskie gownojedy obrażają się

Wojna hybrydowa przeciwko Polsce wrze w internecie, a jej głównymi uczestnikami wcale nie są opłacani trolle z Petersburga, lecz rodzimi ochotnicy występujący pod hasłem: „Trzeba myśleć po polsku”. Okazuje się jednak, że owo „myślenie po polsku” jest suflowane z Łubianki. Paliwa dostarczyło przedsiębiorstwo Holocaust, amerykańskie poparcie dla roszczeń do mienia bezspadkowego i strusia polityka władz. Czynniki te umożliwiły rozwinięcie propagandy prorosyjskiej na niespotkaną dotąd skalę.

Modernizacja armii polskiej to „zakup złomu amerykańskiego”, „wydojenie Polski” i „spłata żydowskich roszczeń pod płaszczykiem natowskich zakupów”. W końcu jakiekolwiek zakupy zbrojeniowe nie mają sensu, gdyż „wystarczy przeanalizować, jaką naprawdę broń posiada Rosja, i wszelkie wydatki na zbrojenia okażą się zbędne”, więc „zamiast broni kupcie nową infrastrukturę” – piszą „myślący po polsku”. Uczniowie Michalkiewicza i Brauna krzyczą: „Trzeba zagrozić USA i Izraelowi sojuszem z Rosją”, a w ogóle „opcja neutralność zdecydowanie przewyższa jakąkolwiek inną, jest najtańsza”. Rosja jawi się jako opiekun uciśnionych. Kuratela rosyjska to „niewielki koszt w porównaniu do miliardów, jakie musielibyśmy zapłacić Żydom”. Wzorem jest Łukaszenka. „Ciekawe, jakby zachował się prezydent Łukaszenka, gdyby Mike Pompeo wspomniał o jakichś roszczeniach żydowskich?”. Trolle oburzają się i krzyczą: „Ktoś, kto widzi lobby proamerykańskie/prożydowskie, które chce oskubać PL na 300 mld USD, jest od razu ruskim agentem”. Mamy tylko inne poglądy. Ruskim trollem jest nie ten, kto mówi, że przedsiębiorstwo Holocaust chce nas okraść, ale ten, kto twierdzi, że Rosja nas przed nim uratuje, a gownojed łyka ten przekaz i powtarza rosyjską propagandę za darmo.

Autor publikacji