Schadenfreude

To niemieckie wyrażenie oznacza radość z cudzego nieszczęścia. Właśnie odczułem Schadenfreude, gdy usłyszałem, jak Kapciowy Angeli Merkel stara się zasłużyć kosztem Anglików – zwolenników brexitu – i wysyła ich do piekła. Ale chcącemu nie dzieje się krzywda. Przypomnijmy głosowanie: 27 do 1. To wtedy Brytyjczycy zdradzili Polskę i podlizali się Niemcom, głosując za wybraniem kandydata kanclerzycy na „króla Europy”. Mają więc za swoje.

Mają, czego chcieli, i można tylko żywić nadzieję, że inni członkowie Unii, głosujący wówczas przeciwko Polsce, zostaną tak samo wynagrodzeni. Pryncypałowa Tuska najpierw stwierdziła, że państwa narodowe dzisiaj powinny być przygotowane do zrzeczenia się suwerenności, a wkrótce dodała, iż pomiędzy Niemcami i Japonią jest tylko Rosja. Widocznie uznała, że skoro ma na swych usługach politycznych volksdeutschów nad Wisłą, Polska już wyrzekła się suwerenności i jest faktycznie częścią Niemiec. Gdy to przeczytałem, przypomniałem sobie pouczenie redaktora Michalkiewicza, że świat jest przecież wielowymiarowy i oprócz Rosji i Stanów Zjednoczonych istnieją też Niemcy, nie powinien więc widzieć przed Polską wyboru tylko między Moskwą i Waszyngtonem. Jak widać, w stosunku do Polski polityka niemiecka i rosyjska zasadniczo się różnią. Wszystko by podważyć sens sojuszu polsko-amerykańskiego. Gdy Grzegorz Braun skarżył się rosyjskiej propagandówce na sprowadzenie natowskich wojsk do Polski, przypomniały mi się zachwyty nad wielkim erudytą, który tak bohatersko walczy z zagrożeniem żydowskim i broni Polski przed żydowskimi spiskami, które mają wciągnąć nas do wojny w celu wyniszczenia młodzieży. Ma teraz wdzięcznego słuchacza, który zadba o bezpieczeństwo Polski.

Autor publikacji