Sędzia Hermeliński jest spokojny
Dla każdego obserwatora działań i wytycznych Państwowej Komisji Wyborczej kierowanej przez Wojciecha Hermelińskiego jest jasne, że sędzia może być spokojny – żadnych przeszkód w fałszowaniu wyborów przez lokalne mafie nie będzie. Umożliwia to nowa ordynacja i interpretacja jej zapisów przez PKW.
Według Hermelińskiego na ważność głosu nie będą wpływać zamazywanie kratek przy nazwiskach kandydatów czy dopiski w kratkach, a więc członkowie komisji już wiedzą, co robić. Wystarczy zamazać głos oddany na niewłaściwego kandydata i postawić krzyżyk w kratce właściwego. Wprawdzie wytyczne PKW można zgodnie z ordynacją zaskarżyć, ale dopiero po ich opublikowaniu w Monitorze Polskim. Dlatego publikowane nie są. Jakież to proste. Dodajmy, że organizację wyborów miano odebrać wójtom, ale to też można obejść, gdyż powołani do tego urzędnicy wyborczy po prostu zlecają ważne (na przykład druk kart wyborczych) czynności aparatowi samorządowemu, czyli krewnym i pociotkom samych zainteresowanych. Sami urzędnicy wyborczy są oczywiście, po psuciu ordynacji wykonanym na życzenie Hermelińskiego, rekrutowani już spośród osób zatrudnionych w danej gminie. Jak wyglądają składy obwodowych komisji wyborczych, można przekonać się na przykładzie komisji terytorialnej z gminy Manowo w Koszalińskiem. Zasiedli w niej Anna Drobik, urzędniczka gminy Manowo, Irena Oleksy, sekretarz gminy, po protestach wymieniona na męża Jana Oleksego, oraz Janina Kuźniarska, której córka jest czynnym pracownikiem podległym wójtowi gminy Manowo Romanowi Kłosowskiemu. W innej komisji, tym razem w Wielkopolsce, zasiada trójka krewnych głównego kandydata. I wszystko jest zgodne z prawem. Transmisji nie będzie. Nie trzeba przecież antagonizować lokalnych mafii. Sędzia Hermeliński może spać spokojnie.