Ważne, co komu się mówi

Natknąłem się ostatnio na dwa wywiady Daniela Pipesa, syna prof. Richarda Pipesa. Pipes senior wprawdzie był przeciwnikiem Sowietów, ale gdy się rozpadły, zalecał popieranie Rosji. Syn w wywiadzie dla „Super Expressu” na pytanie, czy widzi upadek demokracji w Polsce, odpowiedział: „Jestem dość daleki od tych histerycznych tonów, może dlatego, że znam Polskę nieco lepiej”.

Ciekawe zatem, co na podstawie swojej „lepszej” znajomości naszego kraju powiedział w wywiadzie, którego udzielił w tym samym czasie dziennikowi „Izrael dziś”. Pipes tłumaczył tam, że PiS chce wzmocnić państwo, np. przejmując kontrolę nad sądami. Angażuje się w teorie konspiracyjne (zwłaszcza w sprawie katastrofy w Smoleńsku w kwietniu 2010 r.). Sponsoruje idiotyczną ustawę, która wysłałaby kogoś do więzienia za powoływanie się na „polskie obozy śmierci”, następnie pogarsza sytuację, mówiąc o „żydowskich sprawcach” Holocaustu. Dlatego partia powinna być edukowana i monitorowana, ale nie demonizowana, tak by mogła uczyć się na swoich błędach, broniąc kraju przed potencjalnie istniejącym niebezpieczeństwem charakteryzującego islam dążenia do władzy.

„Polska zislamizowana nie będzie. I to jest wasz atut” – mówi nam, i w tym wypadku to samo opowiada Izraelczykom, gdyż świat islamu stanowi zagrożenie dla obu rozmówców. Dlatego broni PiS, który – jego zdaniem – jest socjalistyczny i lewicowy, ale nie nacjonalistyczny. Innymi słowy, jesteśmy potrzebni we froncie antyislamskim, ale poza tym trzeba nas edukować i monitorować. Niestety Daniel Pipes nie wskazał jasno, kto ma być naszym wychowawcą, byśmy się skoncentrowali na tym, do czego jesteśmy potrzebni, czyli na obronie przed islamem. Pipes junior wie, komu co powiedzieć, by wszyscy go fetowali.

Autor publikacji