Brawo ABW

Ostatnimi czasy Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego nareszcie zabrała się za rosyjską agenturę wpływu – broń w rękach Moskwy o wiele groźniejszą od czołgów i rakiet, gdyż niszczącą ludzkie umysły. Teza Mackiewicza, iż Niemcy robią z nas bohaterów, a Sowieci gówno, nadal częściowo zachowuje aktualność, choć dziś można by ją sformułować nieco inaczej: Niemcy robią z nas lokai za srebrniki, a Rosjanie przerabiają nasze mózgi na gówno.

W wypadku cudzoziemców, jeśli zajmują się wojną hybrydową, organizują trolle itp., można ich deportować. Co jednak robić w wypadku obywateli polskich, którzy zalewają internet komentarzami o pokojowej Rosji, przygotowaniach żołnierzy amerykańskich do mordowania Polaków, dziejowej roli Putina odradzającego chrześcijaństwo i inne brednie? Zawsze powołają się na wolność słowa i prawo do własnych poglądów. Przecież ktoś może być niedorozwinięty umysłowo i twierdzić, jak aktor Olszański, iż Aleksandrowi I zawdzięczamy powstanie inteligencji polskiej. Wolności słowa ograniczyć też nie można, gdyż mechanizm raz uruchomiony już się nie zatrzyma. Karać można tylko po udowodnieniu, że za taką działalność pobierane jest od Rosji wynagrodzenie. We współczesnej Polsce wyrobnicy rosyjskiej wojny informacyjnej są hołubieni, goszczeni w mediach, nie wstyd uczestniczyć w ich imprezach, zakładać z nimi organizacje, na uniwersytety zapraszani są rosyjscy propagandyści w ramach współpracy naukowej, by opowiadali o wolności, którą przyniosła nam Armia Sowiecka. Nikt nie kieruje się racją stanu, lecz względami towarzyskimi i powiązaniami. Nawet przeciwnicy Rosji promują jej agentów, jeśli razem piją wódeczkę. Najbardziej karkołomne tezy rosyjskie są podchwycane przez youtuberów, jeśli zwiększają klikalność.

Autor publikacji