La Russie en marche w Polsce

Im mniej PiSu w PiSie tym więcej miejsca zwalnia się po prawej stronie. Zaczął się już wyścig kto je zajmie, kto okaże się najlepszym sojusznikiem Rosji. Partia rządząca, sparaliżowana strachem przed utratą skrajnego endecko-kresowego elektoratu, swoją niezdolnością do działania tylko oddaje pole przeciwnikowi i przyspiesza swój koniec, choć uwierzyła we własną nieśmiertelność z powodu upadku niemieckiej Targowicy. Nie zauważyła jednak groźnego przeciwnika na ruskiej prawicy.

Rosyjskiej agenturze wspieranej przez hordy prawicowych gownojedów udało się wzniecić nastroje antyukraińskie, które docelowo mają uderzyć w nasz sojusz ze Stanami Zjednoczonymi jako wspierającymi Kijów. Wariantem jest też uderzenie w Niemcy, skądinąd słuszne, ale nie w tej sprawie. Jest ono pomyślane jako akcja przeciwko Unii w ogóle, a nie jej aktualnej formie zdominowanej przez Niemcy. Szczucie przeciwko Ukrainie osiągnęło poziom, na którym granie kartą antyukraińską zaczęło opłacać się domowym napoleonkom w nadziei zrobienia kariery.

Obóz promoskiewski wzmacnia kapitulanctwo władz wobec ataku organizacji żydowskich w USA i części elit izraelskich na Polskę. To już jest dar z nieba dla zwolenników Rosji w Polsce.

Casting na ideologa nowego obozu wygrał już Stanisław Michalkiewicz, ale wciąż trwa rywalizacja o przywództwo polityczne. Robert Winnicki organizuje demonstracje pod ambasadą Ukrainy, a Rafał Ziemkiewicz dokonał epokowego odkrycia, iż „silna Ukraina to wzmocnienie Rosji”. Oznaczałoby to, że słaba Ukraina, np. z wojskami rosyjskimi na Bugu to wzmocnienie Polski. Michalkiewicz grozi zaproszeniem wojsk rosyjskich do Polski. Czekam kiedy przeczytam, że naszym największym błędem nie było pójście z Rosją na Europę. Braun mógłby się tu wykazać.

Autor publikacji