Derin devlet

To pojęcie przywędrowało do nas z Turcji i oznacza “głębokie państwo”, czyli sieć powiązań między faktycznie wysoko umiejscowionymi urzędnikami, funkcjonariuszami, sędziami, biznesmenami i mafiozamii, którzy są w stanie zablokować posunięcia lub nominacje niebezpieczne z punktu widzenia swoich interesów oraz wymóc korzystne dla siebie decyzje i awanse. Środowisko to może mieś oczywiście powiązania z obcymi wywiadami lub nawet widzieć w nich gwaranta swego bezpieczeństwa.

Czasami może ono dopuścić do niepożądanej nominacji, jeśli może daną osobą zneutralizować lub jej decyzje w praktyce sabotować, a koszty otwartego sprzeciwu są zbyt duże.

Większość bieżących decyzji w państwie nie ma znaczenia dla ludzi derin devlet, lub mogą je łatwo obejść, skoro są umiejscowieni w aparacie administracyjnym, sądach, prokuraturze, bankach i mają na usługi media. Rząd może więc sobie rządzić pod warunkiem, że nie narusza interesów ludzi „głębokiego państwa” i mogą oni spokojnie realizować swoje cele. U nas ten stan osiągnął apogeum po wybraniu przez Polaków w 2007roku złodziei zamiast patriotów, których uważano mylnie za niebezpiecznych.

Gdy rząd narusza derin devlet, sieć przystępuje do działania. Czasem wystarczy wyprowadzić na ulice gownojedów, a gdy to nie pomaga, poświęca się ich i stosuje metody poważne. Dlatego nie poznamy Aneksu zawierającego 10 tysięcy nazwisk – w znacznej części członków „głębokiego państwa”, kadry sędziowskie zostaną zachowane, nie będzie nowej ordynacji wyborczej, ani dekoncentracji mediów. To są punkty, których ruszać nie wolno. W zamian zostaniemy zanudzeni uczonymi wywodami profesorów i niezależnych dziennikarzy.
Zmieniają się dekoracje – system pozostaje.

Autor publikacji