Jak selekcjonować kadry

Wielokrotnie zastanawiałem się dlaczego w latach 1930-tych zdemoralizowani już władzą ludzie sanacji byli jednak o niebo zdolniejsi i sprawniejsi od obecnych kadr politycznych i administracyjnych.

Trzeba przypomnieć jak wcześniej przebiegały ich kariery. Pokolenia końca XIX wieku działając w konspiracji i walcząc na froncie lub legalnie na niwie społecznej, musiały wykazać się odwagą, zdolnościami organizacyjnymi, musiały czegoś dokonać, by przetrwać. W ten sposób następował dobór ludzi odpowiedzialnych i zdolnych do działania. Wobec ówczesnych wyzwań współczesne kadry potrafiłyby tylko płakać i skarżyć się na los, który wszystko im uniemożliwia.

Czy dziś o karierze w polityce decydują jakieś osiągnięcia? Oczywiście nie. Potrzebny jest piar i staż na wycieraczce w pozycji kolankowo-łokciowej. Im sprawniej ktoś potrafi klęczeć, tym szybciej awansuje. Nikt nie pyta: czego dokonałeś, tylko czy jesteś sterowalny. Polityka stała się doskonałym miejscem karier dla nieudaczników i fajtłap mających do wszystkiego dwie lewe ręce, kierowanych przez cwaniaków. W rezultacie ludzie, którzy do niej idą nie marzą by dokonać czegoś wielkiego, zapisać się w historii czy zbudować siłę państwa polskiego, ale by się podpiąć, ustawić i załapać się na jakąś synekurę. Stawiane są tylko pytania: komu co dać, bo tak wiernie klęczał.

Każdy kto skarży się, że nic nie może, powinien być eliminowany z polityki. Jest wiele zawodów, w których wystarczy trwanie. Warunkiem awansu powinny być konkretne dokonania, nie opowiadanie co będzie zrobione, ale to co wykonano i to w rzeczywistości, a nie na papierze. Inaczej triumfować będzie niemożność i szukanie dla jej wytłumaczenia teorii spiskowych.

Autor publikacji