Kastrat – stabilizatorem systemu

Minęły czasy gdy ludzie odważni poszukiwani byli do wykonywania trudnych zadań. Dziś triumfy święci mydłek i miglanc, który nikomu się nie narazi, a brak działania pokryje piarem i wezwaniami do Boga i Ojczyzny, tak miłymi na prawicy lub będzie zaklinał się na prawa miłośników kóz, cenionych na lewicy. Mamy eunuchów hodowanych już w domach rodzinnych i przez środowisko w myśl ludowej zasady: pokorne ciele dwie matki ssie. To nic, że kandydaci do całowania ręki wielu panów sami są wysysani, mają przecież zawsze nadzieję, że znajdą jeszcze słabszego i się na nim odkują.

Oprócz eunuchów pojawili się szczególnie poszukiwani na rynku politycznym kastraci. Ten typ w rozkwicie sam się wyeunusza dla kariery politycznej. Kastrat nikomu nie zagrozi, od nikogo nie będzie lepszy, do każdego zakrętu zawsze się dostosuje i dlatego jest tak poszukiwany. Przede wszystkim zaś nie będzie miał woli działania, no chyba, że chodzi o usunięcie ludzi aktywnych, którzy chcą czegoś dokonać zamiast trwania. Tych trzeba wyeliminować natychmiast.

Nasycenie polityki kastratami i eunuchami ma poważne konsekwencje, gdyż niezależnie od orientacji politycznej, nic się nie zmienia. Kastrat bowiem udaje wszelkie działanie, by pokazać, że nic nikomu nie zrobi, a tylko sobie dla uwiarygodnienia pokrzyczy. Zawsze baczy, by się nikomu w niczym nie narazić i tylko kasować jak najdłużej wymarzoną pensję. Gdy już uzyska stanowisko, natychmiast weźmie kredyt i rozpoczyna dolce vita. Dlatego zrobi wszystko, gdy usłyszy, że może ono się skończyć przedwcześnie, jeśli nie pozbędzie się jakiś „nadpobudliwców” w działaniu. Sam musi postawić na właściwych ludzi, a najlepsi są szwagrzy i rodzina.

Autor publikacji