Kard. Dziwisz przystąpił do natychmiastowego działania. Na początek wezwał prezesa IPN Janusza Kurtykę i wymógł na nim usunięcie z projektu nowej ustawy lustracyjnej zapisu o statusie pokrzywdzonego. Dzięki temu nie będzie można domagać się wydania list oficerów, których nazwiska się zamazuje oraz składać wnioski o dostęp do teczek członków rodziny. Najważniejszy efekt to jednak brak rozróżnienia między donosicielami i ich ofiarami. Dlaczego takie rozróżnienie szkodzi kard. Dziwiszowi i innym obrońcom agentury?
Odpowiedź jest dość prosta. Jeszcze w październiku Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem Marka Safiana, obrońcy zagrożonej demokracji w III RP, orzekł, że wyrok Sądu Lustracyjnego stwierdzający brak współpracy z tajnymi służbami PRL jest wiążący dla Instytutu Pamięci Narodowej. Innymi słowy każdy agent na żądanie by okazał status pokrzywdzonego mógł od października poprosić Sąd Lustracyjny o samolustrację, zostać oczyszczonym, gdyż jak mniemam Sąd Lustracyjny nawet w wypadku Berii orzekłby, iż nie ma żadnych przekonywujących dowodów, że był on szefem sowieckiej bezpieki, przecież nie ma dowodów, nic nie jest pewne, podpisy mogą być sfałszowane, dokumenty dostępne w kserokopiach a więc bezwartościowe itp. Tak postąpił p. Przewoźnik, szybko uzyskał orzeczenie, że zgodnie z ustawą nie był współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwa. Oczywiście nie ma to nic wspólnego z niebyciem donosicielem zgodnie z rzeczywistością. Przewoźnik nie był jednak tak bezczelny jak Wałęsa by następnie zmusić IPN do wydania statusu.
Dzięki Trybunałowi Konstytucyjnemu i prof. Safianowi, dla które prawo rzecz święta, jak widać prawo agentury włącznie, problem wydawał się rozwiązany. Niestety, agenci nie potrzebują oczyszczenia na silę by wszyscy mogli kpić z nich i sądów. Trzeba raz na zawsze zlikwidować możliwość stawiania agentom pytań o status pokrzywdzonego i ich stosunki z IPN. Każdy agent może już sobie zobaczyć własną teczkę, by wiedział jak kłamać. Teraz chodzi o to by kompletnie zatrzeć różnicę między agenturą i ludźmi uczciwymi i stworzyć sytuację sądowego terroru przeciwko każdemu kto ośmieli się ujawniać agentów. Co najwyżej agenci mają być otoczeni współczuciem i pomocą gdyby już wyszło na jaw jakiej podłości dopuszczali się dla korzyści osobistych.
Od wielu lat agentura przekonuje nas, iż donosiciele bezpieki byli ofiarami systemu komunistycznego nawet większymi od tych, na których kablowali. Przecież to tajnym współpracownikom bezpieka miała złamać charaktery, a więc należy im się nasze współczucie, pomoc i najważniejsze – niewiedza. Powinniśmy agentom pozwolić spokojnie konsumować owoce ich podłej działalności, nadal traktować ich jak moralistów, bohaterów narodowych, autorytety moralne, polityczne i kościelne. Kto został dzięki donoszeniu na patriotów znanym redaktorem, ma nim pozostać, no może dostać jeszcze nagrodę za moralność i rzetelność. Kto dorobił się majątku na wydawaniu kolegów, ma być szanowanym biznesmenem. Kto donosił na spowiadających się, musi pozostać autorytetem moralnym. Kto wydawał kolegów z podziemia, powinien nadal uchodzić na bohatera narodowego.
Czas więc powiedzieć jasno – bez donosicieli komunizm nie mógłby istnieć. To oni byli podporą i podstawą systemu. Bez donosicieli kontrola społeczeństwa byłaby niemożliwa, a bez kontroli totalitaryzm musiałby upaść w wyniku buntu lub rewolucji. Tak długie istnienie systemu, aż do jego samolikwidacji, było możliwe dzięki tajnym współpracownikom bezpieki, których zadaniem było nie tylko donoszenie, inwigilacja ale również kształtowanie postaw i łżeświadomości politycznej umożliwiającej totalną manipulację społeczeństwem i niemożność sformułowania celów politycznych niebezpiecznych dla systemu.
To agenci – dziennikarze nie tylko kłamali, zatajali prawdę i oszukiwali społeczeństwo ale przed wszystkim nim manipulowali, neutralizując postawy i nastroje społeczne niebezpieczne dla trwania sytemu.
To agenci naukowcy zatruwali młodzież, fałszowali historię, niszczyli tożsamość narodową, warunek skutecznego oporu, kontrolowani środowiska uniwersyteckie, szerzyli komunizm, dezinformowali zagranicę co do jego istoty.
To agenci w każdym przedsiębiorstwie kontrolowali każdą grupę pracowniczą i uniemożliwiali zorganizowanie oporu.
To agenci w każdej grupie społecznej uniemożliwiali jej konsolidację, wyłonienie się autentycznego przywództwa i prawdziwej elity, która mogłaby pokierować skutecznym oporem.
To agenci opozycjoniści rozbijali grupy opozycyjne, torpedowali ich działalność czy wreszcie kierowali ją na drogi bezpieczne dla systemu (reforma komunizmu, dobry socjalizm, porozumienie reformatorami).
To agenci księża nie tylko donosili na swoje owieczki ale przede wszystkim neutralizowali tę część duchownych, która nie chciała pogodzić się z komunizmem i pomagała wiernym w oporze.
Przeciwko nowelizacji ustawy lustracyjnej agentura wytoczyła swoje autorytety; Jan Strelau (wiceprezes PAN), Stanisław Waltoś (dyrektor Muzeum Jagiellońskiego, b. przewodniczący komisji kodyfikacyjnej ds. prawa karnego korzystnego dla bandytów), Władysław Czapliński, Leszek Kubicki (b. minister sprawiedliwości u premiera „Carexa”) oraz historycy Henryk Samsonowicz (minister edukacji narodowej u Mazowieckiego) i Karol Modzelewski głośno protestują. Pytanie się kto z wyżej wymienionych ma status pokrzywdzonego chyba jest zbędne. Przypomnijmy, że obecnie taki status może mieć nawet były agent bezpieki jeśli po zaprzestaniu donoszenia był działaczem opozycji.
Komisja sejmowa wykreśliła właśnie z projektu ustawy lustracyjnej ustęp, zgodnie z którym informacja z IPN uwzględniana jest przy ocenie kwalifikacji moralnych wymaganych dla zajmowania funkcji publicznych. Teraz już wiemy, że według naszych posłów, funkcje publiczne mogą pełnić donosiciele. Od dawna proponowałem, by mogli je sprawować wyłącznie donosiciele, wówczas stan rzeczywisty byłby wreszcie zgodny ze stanem prawnym. Zapewne to mieli na myśli czcigodni profesorowie obrońcy agentury, gdy domagali się by Polska była państwem prawa.
Takie stanowisko jak widzimy zajmują nie tylko autorytety naukowe, ale też kościelne (krakowskie) jak wynika ze słynnego zdania kard. Dziwisz: „Ponieważ bezprawne naruszenie czyjegoś dobrego imienia jest przestępstwem ... a Ksiądz zapowiadając ujawnienie nazwisk duchownych podejrzewanych o współpracę z SB znajduje się w bliskiej okazji do jego popełnienia...” Ujawnienie czyjejś działalności donosicielskiej jest jak widzimy „naruszeniem dobrego imienia”, nie samo donoszenie oczywiście lecz samo jego ujawnienie. Kard. Dziwisz nie powinien się jednak martwić, nawet ujawnieni donosiciele będą mogli pełnić funkcje publiczne. Pozostaje tylko wyjaśnić czy do ich sprawowania nie potrzebne są żadne kwalifikacje moralne czy też donoszenie na komunistyczną bezpiekę jest po prostu dowodem szlachetności.
III RP – państwo bezpieki i agentury nie podda się bez walki. Stąd nieustanne próby storpedowania w komisji sejmowej takiej noweli ustawy lustracyjnej, która uniemożliwiłaby dalszą ochronę i uprzywilejowanie agentury. Jestem pesymistą i myślę, że agentura wygra po raz kolejny i kłamstwo zatriumfuje jak zawsze gdy po jego stronie stoi siła. W państwie bezpieki i agentury elita społeczna ma takie właśnie pochodzenie, dlatego nazwanie jej łżeelitą jest w pełni uzasadnione. Zmiana wymagałaby odsunięcia całej dotychczasowej elity, nie tylko politycznej lecz przede wszystkim medialnej, uniwersyteckiej, finansowej. To zaś możliwe byłoby tylko w drodze rewolucji. Niestety, jej potencjalni uczestnicy już wyemigrowali z Polski, a dalsi przygotowują się do wyjazdu. Nikt nie będzie ryzykował buntu skoro normalne życie może uzyskać opuszczając państwo bezpieki i agentury zwane III RP.
26 maja napisałem: „A ks. Zalewski zostanie ukrzyżowany, przecież nie donosił, więc jest najbardziej winny”. Pomyliłem się. Przed ukrzyżowaniem ks. Zalewski zostanie skierowany na przymusowe leczenie psychiatryczne do jakiegoś oddalonego klasztoru. Nawet rozpoznanie jest już znane: schizofrenia bezobjawowa. Znany mi jest przypadek poddania leczeniu księdza-zakonnika za zanikanie miłości do „Agory”, co jest niewątpliwym objawem bardzo poważnej dewiacji w III RP.
AGENT – OFIARA CZY WRÓG PUBLICZNY? (wersja II.)
Autor publikacji:
Ubekistan: