SYNDROM WASALA

Elity kolonialne prowadząc walki wewnętrzne odwołują się nie do własnego społeczeństwa, które dla nich jest jedynie przedmiotem manipulacji i dojenia, lecz do suwerena. Tak było w „Prywislanskim kraju”, kiedy kandydaci na sekretarzy, gdy chcieli wykolegować swoich zwierzchników, szukali przede wszystkim poparcia w moskiewskim Centrum władzy. Sytuacja się zmieniła ale syndrom wasala pozostał.

5 maja w TOK FM usłyszeliśmy biadania Panów Żakowskiego, Lisa i Wołka nad końcem Polski, która teraz zostanie wymazana z mapy Europy. Żakowski, który w ostatnich wyborach głosował na SLD, oświadczył, iż nie będzie odbierał telefonów z obawy przed koniecznością tłumaczenia korespondentom zagranicznym co się stało w Polsce. Przekładając tę wypowiedź z języka dialektyki na język polski oznacza to, iż zaraz po programie Żakowski złapie za telefon by opowiadać zagranicznym korespondentom, iż w Polsce do władzy doszli ciemniacy, ksenofobi, antysemici, troglodyci i faszyści. Jedyną nadzieją jest oczywiście PO, za którą stanął teraz dawny obóz Prezia i „Wybiórcza”, niestety jednak to ciemniacy w Polsce mają prawo głosu i jak dotychczas tej niedogodności nie rozwiązano, więc Demokracja jest zagrożona. Gdyby tak można było mianować rząd w Warszawie z Brukseli, Paryża i Berlina, a najlepiej w redakcjach „Le Soir", „Liberation”, „Le Monde” i „Süddeutsche Zeitung“.

Przez całą noc z piątku na sobotę środowisko Agory pracowało w pocie czoła przy telefonach i w weekend już mieliśmy pierwsze rezultaty troski o Polskę. „Ten kraj jest psychicznie chory” – zapewniała Wisława Szymborska na łamach zachodnich gazet, szkoda, że nie wysłała tam swoich wierszy pochwalnych dla Stalina, zapewne też zdobyłyby dużą popularność.

Rację ma oczywiście Tadeusz Mazowiecki, gdy zapewnia, iż jest to „czarny dzień” dla Polski, wiadomo przecież, że każdy rząd bez udziału ludzi Unii Wolności jest nieszczęściem dla naszego kraju.

Wojna propagandowa rozpoczęta, bowiem elita kolonialna poczuła się śmiertelnie zagrożona i postanowiła odwołać się do sił zewnętrznych w walce na scenie politycznej w kraju. Taka postawa nie dziwi, gdyż obecna elita władzy, którą PiS chce usunąć ma właśnie charakter kolonialny, umieściła ją tu na takich pozycjach Moskwa; jednych już dawniej, drugich w okresie pieriestrojki. Przypomnijmy, że kontakty Michnika z ambasadą sowiecką sięgały co najmniej wiosny roku 1988.

Na wejście komunistów do rządu we Włoszech nikt nie zareagował wydzwanianiem do korespondentów zagranicznych w Rzymie by ich informować, że nastał czarny dzień dla Włoch, które są psychicznie chore bo pogrobowcy Stalina zostają ministrami. Może dlatego, że obozowi postępu i tolerancji sierotki po Stalinie nie przeszkadzają. Po prostu, gdy rząd powstaje w drodze demokratycznej uważany jest za swój i legalny, chociaż może być zwalczany w kraju. Lewica ze swej natury uważa się jednak za część międzynarodowego obozu postępu i tolerancji, dlatego tak lubi odwoływać się do sił zewnętrznych.

Celem tego ataku propagandowego z zewnątrz jest oddzielenia Marcinkiewicza od PiSu. Według strategów układu powinien on stworzyć swoją partię i do tego będą zachęcały go PO i zależne od elity władzy media, strasząc końcem kariery politycznej i haniebną opinią zachodniego obozu tolerancji. W myśl tej strategii Marcinkiewicz żeby spodobać się w Paryżu powinien założyć własną partię i stać się dodatkiem do PO w nowym, europejskim i postępowym rządzie, by układ mógł pozostać nienaruszony. Później się Mracinkiewicza pozbędziemy, gdy już Murzyn zrobi swoje.

Próbę generalną widzieliśmy, gdy posłużono się nuncjuszem Kowalczykiem by poinstruować Watykan, że Radio Maryja jest antysemickie. Oczywiście nie chodziło o walkę z antysemityzmem, bo ten nie przeszkadza np. w wykonaniu Bubla, ponieważ tenże nie jest rywalem dla nikogo. Antysemityzm to wygodny instrument walki, który pojawia się gdy trzeba uderzyć w przeciwnika. Nuncjusz Kowalczyk zadanie wykonał i niebawem echo donosu Warszawki wróciło do Warszawy. Oczywiście żadne z mediów nie zacytowało listu papieża w całości a jedynie posługiwano się omówieniem jednego fragmentu. Radio Maryja nie ma prawa zajmować się polityką, ponieważ nie jest kontrolowane przez środowisko Agory. To zrozumiałe dla każdego Europejczyka. Zło polega na tym, iż w Radiu mogą występować liderzy PiSu, a przecież mogą brać udział w programie „Co z tą Polską” jako obiekt orkiestrowanego prze Tomasza Lisa ataku przeciwników i odpowiednio dobranej widowni. Wolność słowa musi przecież mieć swoje granice, inaczej nie byłoby tolerancji tylko rządził antysemityzm i ksenofobia.

Autor publikacji