JAK BRAT DONALD I BRAT JAN UTRACILI SIOSTRĘ ZYTĘ

Oficjalnie powodem pozbycia się siostry Zyty było oskarżenie o nepotyzm. Przypomnijmy więc na czym ten wredny proceder polega. Gilowska dopuściłaby się nepotyzmu, czyli „ustawiania” własnej rodziny cudzym kosztem, gdyby zatrudniła w kierowanej przez siebie lub pozostającej pod jej wpływem instytucji państwowej, najlepiej w spółce skarbu państwa lub w zarządzie miasta, członków własnej rodziny, ale nie brata Donalda. Także gdyby wydawał pieniądze kierowanej przez siebie partii lub innej organizacji na prace, najlepiej fikcyjne, wykonywane przez członków rodziny.

Mieliśmy tego doskonały przykład kiedy córka Matki Senatu została członkiem Rady Nadzorczej ORLENu. A gdyby tak poszperać w składzie pracowników warszawskiego Ratusza za czasów Platformy, to by nam włos się zjeżył na głowie. O żonach funkcjonariuszy SLD nawet nie wspomnę.

Tymczasem siostra Zyta zatrudniła we własnym biurze poselskim, na które dostaje pieniądze od społeczeństwa, synową. Nie były to pieniądze Platformy, ani żadnej instytucji państwowej. Ustawa nie precyzuje kogo wolno zatrudniać posłowi w jego własnym biurze i z nepotyzmem nie ma to nic wspólnego. Poza tym bracia Donald i Jan musieli o tym doskonale wiedzieć, bo trudno by się z biurem wiceprzewodniczącej partii nigdy nie zetknęli. Kiedy bronili Piskorskiego jakoś o etyce nie pamiętali i potrzebowali ponad roku i nacisków PiSu by się go pozbyć. Tymczasem jak wiadomo majątek Piskorskiego nie wywodzi się z operacji finansowych związanych z zarządzaniem Warszawą tylko z operacji giełdowych. Szkoda, że Piskorski utracił umiejętność gry na giełdzie jednocześnie z utratą stanowiska na Ratuszu. Cóż, przypadek. Ale bracia jakoś tego nie zauważali. Teraz im moralność znacznie się poprawiła.

Platforma miała trzech leaderów, teraz jest ich dwu. To znacznie upraszcza rozgrywkę. Dopóki istniała siostra Zyta, panowała jakaś równowaga. Teraz bracia się jej pozbyli i stanęli oko w oko; już nikt im nie przeszkodzi w „ostatnim boju”. Kto okaże się Kainem a kto Ablem? Zaryzykuję tezę, iż Abla nie będzie. Braterska miłość przypomina mi uczucie wiążące braci walczących w władzę nad Tebami w Antygonie Sofoklesa. Po bitwie znaleziono ich martwych, szczepionych razem, każdy wgryzał się w szyję brata w momencie śmierci. Czekamy więc na rozstrzygnięcie w Platformie, jej rozpad jest teraz już tylko kwestią czasu. PeDecja przecież czeka na jednego z braci. Tam też jest jedna wielka rodzina z preziem na czele.

Kiedy usłyszałem okrzyk siostry Zyty: „Donald bracie!”, pomyślałem, że za trzy tygodnie będzie po wszystkim. I znów się pomyliłem. Tydzień wystarczył. No cóż, przyspieszenie.

Autor publikacji
Ubekistan
Archiwum ABCNET 2002-2010