BEZ KOMENTARZA

Kwaśniewski miał 10 lat żeby zmazać z siebie odium komunistycznego aparatczyka i sługi antypolskiego imperium. Jednakże był wierny, a raczej niewierny do końca. Niewierny Polsce i jej zasadniczym interesom. Ostatni okres jego prezydentury, a w szczególności ostatnie dni, kiedy pojechał i wrócił z Moskwy, świadczą o tym najdobitniej.

Kwaśniewski „wieńczy” swoją złą prezydenturę ukazując paskudną prawdę o sobie i swoich przekonaniach. Jak mówią prawda jest nierychliwa, spóźniona, ale w końcu wypływa. W ciągu tych ostatnich dni nasz prezydent okazał się nam nagi – takim jaki jest. Przez lata chowane „pod dywan” przekonania prezydenta wypełzły, dywanu przestało starczać.

Przed wyjazdem do Moskwy on i jego poplecznicy, a częściowo zwykli idioci wmawiali nam, że ten wyjazd jest tak ważny, że nie może w Moskwie Kwaśniewskiego zabraknąć. Głosy przeciwne charakteryzowano jako niezgodne z interesem międzynarodowym Polski, błąd polityczny i że byłoby takie zachowanie postrzegane na wschodzie i zachodzie jako przejaw polskiej antyrosyjskiej fobii. Zapomniano, że przede wszystkim należy dbać o prawdę, a nie o dobre samopoczucie Rosjan i części opinii zachodniej, która prawdy historycznej nie zna. Że o prawdę należy dbać i o niej zaświadczyć szczególnie w tym czasie i z takiej okazji – zakończenia II wojny światowej – niespotykanego koszmaru dla Polski w jej dziejach. W końcu po 60 latach od zakończenia Wojny Polska miała szansę na arenie międzynarodowej zwrócić uwagę na prawdę i zapoznać opinię światową ze swoim tragicznym losem „zwycięzcy” tej wojny, spróbować nazwać rzeczy po imieniu i zwalczać haniebne następstwa paktu Ribbentrop-Mołotow oraz postanowień Jałty.

Kwaśniewski jednak nie wykorzystał tej szansy. Podczas gdy maleńkie państwa Bałtyckie (poza Łotwą, która jednak wyraźnie wyartykułowała swoje negatywne stanowisko co do „wyzwolenia”) potrafiły w geście protestu nie jechać do Moskwy. I kto na tym wygrał Panowie obrońcy wyjazdu Kwaśniewskiego?! Cały świat dowiedział się o losie Bałtów. Nikt nie mówił o antyrosyjskiej fobii. Polska, która straciła najwięcej pozostała w cieniu małych Bałtów. Ale oni mięli odwagę mówić prawdę! Gadanie bzdur, że nie można było tego zrobić bo Bałtowie służyli w SS było powieleniem sowieckiej propagandy na temat walki tych państw z komunistycznym najeźdźcą. Dość przypomnieć, że ponad 1 mln obywateli Związku Sowieckiego służyło w armii Hitlera. Czy dyskwalifikuje to ofiarę Ukraińców czy samych Rosjan walczących z faszyzmem? Bałtowie rozumieją, że to jedyna droga i nic tu nie można stracić, a jedynie dla swego kraju wygrać, zachować honor i oddać cześć ofiarom.

Była szansa na stworzenie bloku państw w tej kwestii zjednoczonych, w którym Polska mogłaby, a nawet powinna odgrywać pozycję lidera. Nasz rząd i prezydent w szczególności zmarnowali tę szansę, a swoją postawą napluli na groby pomordowanych Polskich patriotów, zaakceptowali sojusz Hitlera i Stalina, przemilczeli zajęcie połowy terytorium Polski przedwojennej przez ZSRS i zaniechali okazji przypomnienia światu o niesprawiedliwości jaka Polskę spotkała. Jakiż to zwycięski kraj, który z wojny wychodzi z terytorium mniejszym o niemal 25%?!

W Moskwie Kwaśniewski stał gdzieś w tłumie, nic publicznie nie powiedział (co było oczywistym od początku), został potraktowany jak śmieć, a Polska obrażona. Dla wielu było jasnym i oczywistym, że Moskwa z charakterystycznym dla niej prymitywizmem i z pozycji silniejszego potraktuje nasz kraj i z kłamstwem na ustach opowie światu o ostatniej światowej wojnie. Teraz gorący orędownicy wyjazdu Kaśniewskiego jakoś zamilkli, pochowali się. Są też tacy co jak pijany płotu będą trzymać się wersji, że dobrze się stało, że Kwaśniewski tam pojechał. To jakby pluć na kogoś, a on mówiłby że to deszcz pada.

Wiadomo, ludziom trudno przyznać się jest do błędów i wielu będzie za wszelka cenę brnąć w kłamstwie, a do winy czy pomyłki się nie przyzna. Prym wiedzie tu jednak sam bohater – Aleksander. Gdy już po powrocie do Polski mógł odpowiednio skomentować kłamliwe słowa Putina wypowiedziane podczas żenującego moskiewskiego spektaklu małych ludzi tęskniących by być wielkimi i budzącymi postrach. Słowa Putina dziękującego np. Francuzom za pomoc w walce z faszyzmem (chyba dzięki dużej ilości domów publicznych w Paryżu angażujących w czasie wojny czas i energię wielu niemieckich żołnierzy) albo włoskim i NIEMIECKIM antyfaszystom, a nie wspominającego o Polsce i jej żołnierzach. Co zrobił Kwaśniewski? Ano z charakterystycznym dla siebie samozadowoleniem oświadczył, że słowa Putina były „okolicznościowe” i nie należy ich inaczej odczytywać. Że Putin powiedział to co powiedział i nie powinno się robić z tego problemu. Zacietrzewienie, zaparcie w kłamstwie Kawaśniewskiego widać nie mają miary ni kresu. Bez komentarza.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010