PRZYKROŚĆ

Przykro, że ani prymas, ani przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski nie byli z papieżem i z narodem od czwartku wieczór, gdy włoska telewizja RAI nadała depeszę, że Jan Paweł II umiera. Ci dwaj, najwyżsi rangą polscy hierarchowie kościelni byli nieobecni publicznie aż do śmierci papieża!, mimo, że współczesne media dają wiele możliwości w tym względzie. A i pojechać do Watykanu nie jest przecież trudną sztuką. Wręcz niesmaczne zaś było to, że prymas Glemp mówił podczas wtorkowej mszy na placu Piłsudskiego w Warszawie o sobie i o swoim pobycie w Argentynie, zamiast mówić o papieżu. I żeby chociaż przeprosił! Nie, nadal pokrętnie uzasadniał swój oczywisty błąd...

Dla sprawiedliwości dodajmy, że również telewizja publiczna nie zdała egzaminu w tych smutnych dniach. W czwartkowy wieczór milczała prawie do północy, mimo, że główne stacje telewizyjne na świecie były pełne relacji z Watykanu. Wiadomość o śmierci papieża też nadała z opóźnieniem. Pod względem profesjonalnym została na głowę pobita przez komercyjną TVN 24. Doprawdy, czy rzeczywiście powinniśmy płacić abonament na partaczy z Woronicza?

No i polscy politycy w tych dniach. Żaden nie potrafił zachować się i przemówić jak mąż stanu. To pokazuje przerażającą mizerię naszego życia państwowego i politycznego. Cała nadzieja w młodzieży, która spontanicznie zebrała się na "białych marszach" i w innych "szarych ludziach", którzy medytowali w wielu miejscach związanych z Janem Pawłem II.

Wbrew różnym mądralom, gardłującym teraz w mass mediach, jedynie naród w swojej znacznej części, zdał w ostatnich dniach ten bardzo trudny egzamin.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010