CASUS BUTTIGLIONE – KOLEJNY GŁOS W DYSKUSJI

Odpowiedź panu Olgierdowi Żmudzkiemu na replikę w sprawie mojej wypowiedzi o jego artykule pt. „Casus Buttiglione”

Głównym zarzutem, jaki stawia mi p. Olgierd Żmudzki jest fakt, iż wypowiedziałem się w kwestiach medycyny, na której to nauce nie znam się w żadnym stopniu, do czego się zresztą już na wstępie przyznałem. Nie sądzę, żeby większą wiedzą mogliby się popisać redaktorzy „Frondy” i „Gazety Wyborczej”, którzy pisali o możliwości uleczenia homoseksualizmu, tutaj przyznaję Panu całkowitą rację.

W ogóle nie wydaje mi się, żeby w Polsce, będącej naukową prowincją, ktokolwiek mógł wypowiedzieć się całkowicie kompetentnie w tej sprawie, jako że medycyna (przynajmniej na takim poziomie) jest wiedzą ogromnie skomplikowaną, o dwóch cechach charakterystycznych:

- wiedza cząstkowa równa się wiedzy zerowej, ponieważ w dalszych etapach badań często pojawiają się rzeczy, które zaprzeczają wcześniejszym ustaleniom (przykład: zmiana podejścia co do wpływu upuszczania krwi na zdrowie organizmu;

- wyniki badań można różnie interpretować, w zależności od tego, kto te badania sponsoruje (przykład: wojna masła z margaryną kilka lat temu).

Przyjmijmy jednak, że teza przedstawiona w książce „Płeć mózgu” jest słuszna. Ponieważ nie znam się na medycynie, co powtarzam po raz trzeci, odwołałem się do argumentu ekonomicznego. Nie trzeba się cofać w czasie, żeby wyleczyć homoseksualizm, podobnie jak nie trzeba się cofać w czasie, żeby nauczyć mówić człowieka wychowanego wśród zwierząt. Wystarczy tym patologiom zapobiegać i dziecko wychowywać wśród ludzi, a zaraz po zajściu w ciążę udać się do lekarza, który za odpowiednio wysoką opłatą wykonałby zabieg, który raz na zawsze wykluczyłby homoseksualne skłonności nienarodzonego jeszcze człowieka.

Ile by Pan zapłacił, żeby Pańskie dziecko uniknęło tak obrzydliwej choroby jaką jest homoseksualizm? Tysiąc złotych? Sądzę, że firmy, które oferowałyby taką usługę, nie schodziłyby poniżej tysiąca dolarów (w biedniejszych krajach składałyby się całe rodziny) – ale dając gwarancje stuprocentowej skuteczności. Komisarze politycznej poprawności zostaliby przez te firmy przekupieni i udawaliby, że problem w ogóle nie istnieje, a może w ogóle zmieniliby pole działania próbując np. nadawać prawa wyborcze pingwinom w Norwegii (i takie pomysły się pojawiały) argumentując to „naukowo udowodnionym” faktem, że mózg pingwina tylko w 0,001% różni się od mózgu człowieka.

Dlaczego więc ginekolodzy nie proponują kobietom w ciąży podobnych zabiegów, podobnie jak wciskają nastolatkom tabletki antykoncepcyjne? Bo nikt takich zabiegów nie oferuje. A dlaczego nie oferuje? Bo nie da się zapobiec homoseksualizmowi wyłącznie przez medyczne zabiegi – innego wytłumaczenia być nie może. Homoseksualistą można zostać również przez nieodpowiednie wychowanie.

„Dowiedziałby się Pan tam, że ludzki seksualizm (czyli podział na kobietę – mężczyznę) zależy od długiego procesu rozwojowego, którego pierwszy etap odbywa się w 6 tygodniach życia płodowego. Pisałem o tym w swoim artykule, ale nie zauważył Pan tego w ogóle!”. Podobnie jak obecnie, w poprzedniej replice zauważyłem tę tezę, również czyniąc z niej jedną z głównych osi argumentacji (pisałem „Jako dowód tej tezy p. Żmudzki podaje przykład „badań przeprowadzonych w drugiej połowie XX wieku”, z których ma wynikać, że homoseksualizm jest schorzeniem nabytym w pierwszych fazach rozwoju płodu.”).

Casus Buttiglione polega jednak na czymś innym. Usuwając z życia politycznego ostatnich przedstawicieli myślenia, które stworzyło cywilizację europejską i pozwoliło jej prześcignąć o tysiąc długości każdą inną kulturę, Europa sama sobie kręci pętlę na szyję.

Autorzy Pisma Świętego nie znali wielu osiągnięć współczesnej techniki ani medycyny. Ich koncepcje niekiedy wydają się śmieszne, nietrafione i przestarzałe. Dają oni jednak przepis na dobre i godne życie, na funkcjonalne społeczeństwo, które jest w stanie przetrwać i dać swoim członkom poczucie bezpieczeństwa. Nie jest to oczywiście społeczeństwo idealne, nie każdego cele życiowe da się w takim modelu zrealizować. Pismo Święte mówi jednak wyraźnie: nie jest możliwe Królestwo Boże na ziemi. To jest właśnie różnica pomiędzy chrześcijaństwem, a generalnie myśleniem lewicowym, które zakłada budowę państwa szczęśliwości tu i teraz.

Komisarze politycznej poprawności proponują przepis na społeczeństwo z wymuszonym uśmiechem na twarzy, nie dyskutujące o palących ich problemach i wobec tego nie będące w stanie stawić czoła prawdziwym zagrożeniom. Czasami wystarczy jeden cios, jedno złamanie zasad (np. zaatakowanie grupy społecznej, która cieszyła się do tej pory przywilejem nietykalności), by taka konstrukcja legła w gruzach i kraj stanął na krawędzi wojny domowej.

P.S. Pamiętam czas, kiedy książka „Płeć mózgu” była modna. Niektórzy moi znajomi robili sobie testy na „płeć” swojego mózgu. Wyniki tych testów były równie losowe jak rzucanie kostką. Później fala popularności minęła i przyszła moda na coś innego, chyba na mówienie tekstami z filmu „Pulp Fiction”.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010