RZECZNIK BEZPRAWIA

Czyje interesy reprezentuje w pewnym kraju nad Wisłą Rzecznik Praw Obywatelskich? Zgodnie z nazwą reprezentuje on prawa obywatelskie. W Polsce jednak teoria to, jak zwykle, jedno – praktyka zaś coś zupełnie innego. RPO jest bowiem w rzeczywistości Rzecznikiem Bezprawia
.
18 grudnia 2002 roku powstała na Wiejskiej nowelizacja ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych [...]. Ten kuriozalny akt prawny stanowi ewidentne, podręcznikowe pogwałcenie konstytucyjnej zasady zachowania praw nabytych. Zezwala bowiem Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych na dochodzenie należności, do których roszczenia kilka lat wcześniej, z mocy obowiązującego wówczas prawa, uległy przedawnieniu. Biada każdemu uczciwemu płatnikowi składek, jeżeli wierząc w prawo, pozbył się dokumentów wpłat z chwilą, kiedy upłynął ustawowy termin, po którym nie musiał niczego udowadniać. Wspomniana ustawa anulowała bowiem jego wszystkie uprawnienia i jeżeli dziś nie udowodni, że zapłacił składki od 1993 roku, zapłaci je ponownie i to z karnymi odsetkami. Za karę, że uwierzył w literę prawa.

Wydawałoby się, że Rzecznik Praw Obywatelskich, kierując się dobrze rozumianym szacunkiem dla litery prawa, powinien natychmiast zaprotestować i złożyć w Trybunale Konstytucyjnym przynajmniej zapytanie, czy dana ustawa nie jest sprzeczna z konstytucją. Tymczasem Rzecznik Praw Obywatelskich nie robi w tej sprawie absolutnie nic. Oto najistotniejszy fragment informacji z Biura RPO, sygnowanej przez panią dyrektor Jadwigę Luty:

„[...] Pragnę jednakże raz jeszcze podkreślić, że Rzecznik podejmując decyzję o zaniechaniu kierowania w tej sprawie wniosku do Trybunału Konstytucyjnego brał przede wszystkim pod uwagę to, że w obecnej sytuacji gospodarczej kraju wydłużenie okresu przedawnienia dochodzenia należności z tytułu składek działa na korzyść zdecydowanej większości ubezpieczonych, jakimi są pracownicy najemni [...]”.

Tak oto mamy do czynienia z sytuacją identyczną jak w 1945 roku, kiedy wszystkie interesy właścicieli prywatnych fabryk i gruntów rolnych musiały ustąpić tzw. dobru nadrzędnemu, którym wówczas było w rzeczywistości ograbienie bogatych, oczywiście dla dobra „zdecydowanej większości obywateli”. Czym się to skończyło, nie trzeba chyba przypominać. Dziś „dobrem nadrzędnym” jest rzekome zabezpieczenie interesów (cytuję) „zdecydowanej większości ubezpieczonych”. Cel uświęca więc środki, a Rzecznik Praw Obywatelskich nie widzi w tym nic złego. Jaki będzie następny etap działania na korzyść „zdecydowanej większości społeczeństwa” poprzez łamanie prawa i lekceważenie Konstytucji R.P., łatwo się domyśleć.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010