PRAWO DO BEZPRAWIA - Jesteś uczciwy - będziesz ukarany

Jesteś uczciwy - będziesz ukarany

Czy organ państwowy może żądać od obywatela udowodnienia, że nie jest on wielbłądem? W państwie prawa takie coś nie jest możliwe. Ale kto powiedział, że Polska jest państwem prawa?

Cała historia wygląda następująco:

W 2001 roku II odział Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Warszawie przesłał mi upomnienie, z którego wynikało, że jestem tej „szacownej” instytucji, znanej z uczciwości, np. wobec rencistów i emerytów, winien kilkaset złotych z tytułu niezapłaconych składek na ubezpieczenie społeczne w 1993 roku. Wtedy jeszcze byłem naiwnie myślącym idealistą, wierzącym, iż w Polsce człowiek uczciwy może prowadzić uczciwe interesy. Czy zapłaciłem te składki – nie potrafię po tylu latach powiedzieć. Z pewnością tak, bo w przeciwnym wypadku ZUS upomniałby się o te pieniądze już setki razy. Działalność gospodarczą zlikwidowałem w 1994 roku z ogromną stratą i od tego czasu do tego tematu nie wracałem nawet w myślach. W 2000 roku, zgodnie z obowiązującym wówczas prawem, zniszczyłem wszystkie dokumenty dotyczące tamtej działalności. Postąpiłem tak z kilku powodów. Po pierwsze i najważniejsze – jak głupiec wierzyłem, że skoro obowiązujące prawo expresis verbis zezwalało na pozbycie się starych papierów, to mogę to uczynić bez żadnych konsekwencji. Jak się niedługo potem okazało – mimo że miałem prawo zniszczyć zdezaktualizowane dokumenty nieistniejącej od lat firmy, to nie miałem prawa tego zrobić!!! W grudniu 2002 roku weszła bowiem w życie nowelizacja ustawy o ubezpieczeniach społecznych, która mówi o przedłużeniu okresu przedawnienia roszczeń z 5 na 10 lat. Dzięki temu Zakład Ubezpieczeń Społecznych mógł, w majestacie prawa, zażądać ode mnie i od każdego innego płatnika składek, zapłacenia zaległych należności od 1991 roku. Mógł to zrobić, nawet żądając ponownego zapłacenia należności, ponieważ wiedział, że NIKT z płatników nie będzie w stanie ZGODNIE Z LITERĄ PRAWA udowodnić, że płacił wszystko w terminie, ponieważ ZGODNIE Z LITERĄ PRAWA w przewidzianym czasie zniszczył dowody wpłaty – wierząc, że prawo nie działa wstecz. W taki oto prosty sposób ZUS zażądał ode mnie, abym udowodnił coś, czego nie jestem w stanie udowodnić, ponieważ ZASTOSOWAŁEM SIĘ DO OBOWIĄZUJĄCEGO PRAWA i w przewidzianym w tym prawie terminie pozbyłem się wszystkich dowodów. Pozostaje mi wyrazić tylko radość, że nie kazano mi udowadniać, iż nie jestem wielbłądem.

Pikanterii całej sprawie dodaje kilka faktów, które wydarzyły się od 2001 do końca 2003 roku:

· Najpierw okazało się, że zgodnie z polskim prawem NIE MAM PRAWA zwrócić się do polskiego sądu o stwierdzenie, że roszczenia ZUS są bezzasadne, ponieważ opierają się TYLKO I WYŁĄCZNIE na dokumentach, znajdujących się w posiadaniu tejże instytucji. Bezzasadne z tego powodu, że zostały przedstawione już po czasie, w którym obowiązywał pięcioletni okres obowiązkowego przechowywania dokumentacji firmowej. ZUS skrzętnie skorzystał ze stworzonej mu przez ustawodawcę okazji do podreperowania swojego budżetu. Polskie sądy nie są bowiem władne do rozstrzygania sporów, dotyczących... zaległych składek ZUS. Ich egzekucja jest objęta przepisami anachronicznej ustawy z 1966 roku, dającej instytucjom państwowym nie tylko monopol na nieomylność, ale wyłączająca je spod jurysdykcji powszechnych sądów cywilnych. Mój pozew został wiec odrzucony bez rozpatrzenia!!!

· Potem, zgodnie z sugestią uzyskaną w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich, zwróciłem się do II oddziału ZUS z prośbą o wydanie decyzji administracyjnej, dotyczącej rzekomej zaległości. Takie prawo, jedyne prawo ochrony przed działaniem ZUS, daje mi art. 83 ust. 3 ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych (Dz. U. 137 poz. 887 z późn. zm.). W odpowiedzi ZUS... dokonał zajęcia 100% mojego dochodu, pochodzącego ze sprzedaży praw autorskich. Przyznał tym samym, że jego roszczenia dotyczące jakichś należności z 1993 roku miały bardzo kruchą podstawę i istniało duże prawdopodobieństwo, że decyzja ich dotycząca, zostałaby w wyniku kolejnych odwołań cofnięta, lub nawet unieważniona!

· ZUS dokonał zajęcia z pogwałceniem prawa – zajął 100% moich dochodów, na co nie zezwala nawet ustawa o postępowaniu egzekucyjnym w administracji, pochodząca z innego państwa – które zakończyło swoje istnienie po 1989 roku! Na najbliższe pół roku pozostałem bez środków do życia. I nareszcie nabrałem przekonania do pracy „na czarno”.

Jak widać z powyższego, ZUS nie tylko nie musi szanować prawa, ale nawet może je dowolnie i całkowicie bezkarnie łamać. Nie musi szanować prawa również ustawodawca, który dokonując 18 grudnia 2002 roku zmiany ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych, cofnął obowiązujące wcześniej prawo nakładające obowiązek przechowywania dokumentów, dotyczących zobowiązań firmy wobec Państwa TYLKO przez okres 5 lat. Tym samym wszyscy ci, którzy postępowali zgodnie z przysługującym im niemal do końca 2002 roku prawem i pozbywali się zawalających szuflady papierów, mogą w każdej chwili – zgodnie z prawem obowiązującym wstecz od 18 grudnia 2002 roku, zostać wezwani przez ZUS do uregulowania swoich rzekomych zobowiązań od stycznia 1993 roku do grudnia 1998 roku! I niech spróbują nie okazać dokumentów, że wszystko w terminie opłacili!!! Ci, którzy naiwnie uwierzyli w literę prawa, zapłacą ponownie „zaległe składki” i to z bardzo wysokimi odsetkami. A gdyby nie chcieli, ZUS szybciutko pozbawi ich majątku. Prawo prawem, a racja musi być po stronie państwa w państwie, czyli ZUS. To nie cytat z filmu „Sami swoi”, lecz smutna rzeczywistość.

ZUS zachowuje się jak typowy bandyta. Wymachuje pistoletem, który dał mu nieopatrznie do ręki infantylny polski ustawodawca. A szary, zwykły zjadacz chleba ma dość ograniczony wybór – zupełnie jak w kontakcie z bandytą: albo dobrowolnie odda swoje pieniądze bez możliwości negocjowania, albo te pieniądze zostaną mu odebrane siłą. Nawet niech nie myśli o obronie – bo NIE MA DO NIEJ PRAWA!

Jedno jest w tej całej historii pokrzepiające. Zostałem dzięki niej BARDZO SKUTECZNIE ODUCZONY wiary w literę prawa i z całą premedytacją od dziś będę oszukiwał na każdym kroku Państwo, wiedząc, że jest to TYLKO I WYŁĄCZNIE egzekwowanie zawartych w Konstytucji RP praw i wyrównywanie rachunków. Do podobnego postępowania zachęcam wszystkich tych, którzy jeszcze z jakiegoś powodu zachowują się wobec Państwa uczciwie – ono ich za tę uczciwość na pewno ukarze w majestacie jurysdykcji Kaduka.

Swoją drogą zastanawia mnie jedno: Czy mam jeszcze kogo nakłaniać do odpłacaniu Państwu Polskiemu pięknym za nadobne? Czy może wszyscy już dawno zrozumieli, że bycie uczciwym wobec organów państwowych jest w Polsce tylko i wyłącznie poważną aberracją, wymagającą leczenia psychiatrycznego?

Nazwiska autora nie publikujemy ze względów oczywistych - abcnet.

PRAWO DO BEZPRAWIA – od redakcji

Motto: „Dajcie mi człowieka, a stworzę przepis, żeby go ukarać”.

Nasz czytelnik udostępnił nam pismo, jakie w opisanej przez siebie sprawie (list do redakcji „Prawo do bezprawia” Nasze opinie) otrzymał z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich.

Oto najbardziej kuriozalny fragment tego dokumentu (zachowano pisownię i stylistykę oryginału:

„Z dniem 1 stycznia 2003 r. weszły w życie przepisy ustawy z dnia 18 grudnia 2002 r. o zmianie ustawy w systemie ubezpieczeń społecznych oraz o zmianie niektórych ustaw /Dz. U. Nr 241, poz. 2074/, które nadały nowe brzmienie art. 24 ust. 4 ustawy. Zgodnie z nowym brzmieniem tego przepisu należności z tytułu składek ulegają po upływie 10 lat od dnia, w którym stały się wymagane.

Wobec braku przepisów przejściowych wydłużonym okresem przedawnienia zostały również objęte należności z tytułu składek powstałe przed dniem wejścia w życie nowych przepisów.

Rzecznik Praw Obywatelskich mając wątpliwości co do zgodności tej regulacji z wyrażoną w art. 2 Konstytucji R.P. zasadą demokratycznego państwa prawnego i wywiedzioną z niej zasadą niedziałania prawa wstecz wystąpił w dniu 25 czerwca 2003 r do Podsekretarza Stanu w Ministerstwie Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej o przedstawienie kryteriów, jakimi kierowano się dokonując tej zmiany w ustawie.

W udzielonej odpowiedzi Minister Pater wyjaśnił, że w jego ocenie wydłużenie okresu przedawnienia również do zadłużeń, które powstały przed dniem wejście w życie ustawy z dnia 18 grudnia 2002 r. nie narusza zasady demokratycznego państwa prawnego ani zasady ochrony praw nabytych.

Jak wyjaśnił, konstytucyjna zasada ochrony praw nabytych, nie wyklucza regulacji, które ograniczają lub znoszą prawa przedmiotowe. Badając dopuszczalność ograniczeń praw nabytych należy rozważyć m. in., czy wprowadzone ograniczenia znajdują podstawę w wartościach konstytucyjnych, oraz czy wartościom konstytucyjnym, dla realizacji których prawodawca ogranicza prawa nabyte, można w danej konkretnej sytuacji przyznać pierwszeństwo przed wartościami, znajdującymi się u podstaw zasady ochrony praw nabytych /wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 22 czerwca 1999 r. sygn. K. 5/99/.”

Z powyższego wywodu wynika kilka bardzo ważnych dla społeczeństwa wniosków.

Po pierwsze – od oceniania, czy dana ustawa narusza czy nie narusza Konstytucję R.P. są w Polsce nie Organy Konstytucyjne, lecz urzędnicy ministerialni wcale nie najwyższego szczebla (Pan Pater jest tylko podsekretarzem stanu, choć w randze ministra).

Po drugie – polskie prawo jest jak guma od majtek. Każdy, kto tylko może, wyciąga i wygina je tak, jak jemu i jego mocodawcom jest wygodne.

Po trzecie – niech nikt nie ośmieli się wierzyć w literę prawa. To co jeszcze wczoraj było legalne, już jutro może być zdelegalizowane – a przepis w imię jakiegoś wyimaginowanego dobra może zacząć obowiązywać np. 20 czy 30 lat wstecz.

Po czwarte – rząd Millera wsławił się już taką arogancją, że taki drobiazg, jak ocena zgodności jakiejś ustawy z Konstytucją, dokonana dziś przez podsekretarza stanu - a jutro być może przez sprzątaczkę ministerialną, nie powinien nikogo dziwić.

Po piąte – jak widać nawet Rzecznik Praw Obywatelskich nie ośmieli się sprzeciwić rządom lewicowym i, choć ma do tego uprawnienia, zamiast wystąpić do Trybunału Konstytucyjnego o stwierdzenie, czy dana ustawa nie jest sprzeczna z konstytucją, zadawala się bezsensownym nawet dla laika wyjaśnieniem, udzielonym mu przez podsekretarza stanu, pana Patera.

Po szóste i najważniejsze – niech nikt w Polsce nie będzie pewny dnia ani godziny. Aż do czasu, gdy powróci praworządność, a co się na razie nie zanosi.

Z historii tej wynika tylko jedno: czasy bezprawia, z jakim mieliśmy do czynienia w Polsce od 1945 do 1989 roku właśnie wróciły w pełnej krasie i nic już nie przeszkodzi im w zadomowieniu się na stałe w Polsce. Nic, poza zmianą rządu i parlamentu. Bo, dzięki kilku milionom nieodpowiedzialnych wyborców, do władzy dorwali się ci, którzy powinni być od rządzenia naszym krajem odsunięci jak najdalej. Ci, którzy są spadkobiercami idei pogardy dla prawa, lansowanej początkowo przez sterowaną z Moskwy P.P.R. a potem przez P.Z.P.R. – także całkowicie przez moskiewskich możnowładców ubezwłasnowolnioną. Chyba nadeszła już pora, aby poważnie pomyśleć o pozbawieniu władzy i ciepłych posad tych, którzy chcą za wszelką cenę zniszczyć społeczeństwo i, przy okazji, Polskę.

Abcnet

Archiwum ABCNET 2002-2010