ZOBOWIĄZANIE - i polemika J. Darskiego

W związku z prowadzonymi przez siebie od mniej więcej trzydziestu lat badaniami nad wpływem kontaktu grochu z powierzchnią betonowej ściany na politykę RP, deklaruję niniejszym chęć napisania kolejnych setek tekstów. Wiadomo, że rezultat ich napisania będzie taki iż:

1. zarobi elektrownia i pośrednik na przesłaniu do mojego komputera pewnej dawki energii elektrycznej;

2. zarobi mój operator internetu na przesłaniu tekstu do abcnet;

3. zarobi właściciel serwera, na którym wisi abcnet;

4. zarobi TPSA wraz ze spółkami pokrewnymi za kolejne ... set wejść czytelników na stronę abcnet.

Mając na uwadze ogólną sytuację gospodarczą kraju i bezrobocie na poziomie ok. 30% (rzeczywiste - a nie ustawowe), pisanie tekstów ma istotny wymiar społeczny, daje bowiem zatrudnienie i w energetyce, i w firmach dostarczających usługi internetowe.

Jedno mnie tylko martwi - czy najlepszy tekst przeczytany przez 300, może nawet przez 1000 czytelników odniesie jakikolwiek skutek w zakresie zmian w mentalności społeczeństwa... Ale to już zupełnie inna bajka... Ludzie i tak zagłosują na PZPR... Och, zawsze zapominam o nowej nazwie tej mafii, a więc zagłosują na SLD i Samoobronę - co z pewnością zaszczytu naszemu krajowi nie przyniesie - i o to chodzi.

DLA KOGO PISZEMY?

Mój znakomity Kolega myli się całkowicie, jeśli uważa, iż piszemy dla społeczeństwa, a naszym celem jest dotarcie do 38 mln Polaków.

Spośród owych 38 mln prasę czyta około miliona, pozostali zaś nic nie czytają tylko oglądają telewizję. Z tego punktu widzenia nie ma więc znaczenia czy nasze publikacje przeczyta tysiąc czy sto tysięcy osób i tak pozostaną one poza świadomością społeczeństwa. Ale nawet owa przytłaczająca większość ograniczająca swe zainteresowanie polityką i sprawami społecznymi do telewizji rozumie zaledwie 70 procent treści programów publicystycznych i dzienników. Tak więc również wysiłki propagandowe Kwiatkowskiego na szczęście docierają tylko w 30 proc. do społeczeństwa ale jak okazuje się jest to wystarczająca dawka by uzyskać pożądany efekt.

W tym miejscu czas powiedzieć, iż większość Polaków popierała komunizm. Nie chodziło im bowiem o to by zmienić ustrój, lecz by komuniści wreszcie rządzili dobrze. W takim mniemaniu byli też utrzymywani przez solidarnościową opozycję opanowaną przez agenturę bezpieki. Co najwyżej środowiska reformistycznej opozycji domagały się by do władzy dopuścić „grzecznych” niekomunistów ale w żadnym wypadku nie dążyła do zmiany ustroju, mniejsza teraz o to z jakich powodów.

Społeczeństwo polskie jest bardzo źle przygotowane do demokracji i idei pluralizmu. Tak naprawdę cały czas poszukuje „dobrej monopartii” i nie rozumie czym jest pluralizm polityczny i wolna dyskusja. Odpowiedzialność za to ponosi obecna elita polityczno-medialna. Przypomnijmy, iż w 1990 roku ideałem głoszonym przez „Wybiórczą” nie był system wielopartyjny lecz władza monopartii kierowanej przez namaszczone przez Adama Michnika autorytety moralne, które pisać uczyły się sporządzając raporty dla bezpieki.

Codzienną praktyka tego największego dziennika pozostały zapisy na nazwiska niepokornych, kampanie nienawiści wobec myślących inaczej, nie ma bowiem tolerancji dla przeciwników tolerancji, a wiadomo, iż to Redaktor „Nieskazitelny” decyduje kto jest zwolennikiem tolerancji (np. Jaruzelski) lub człowiekiem honoru (np. gen. Kiszczak) a kto „chorym z nienawiści osobnikiem”, którego nie można dopuścić do głosu, przecież mógłby wywrzeć wpływ na społeczeństwo w szkodliwym dlań kierunku.

Mam tylko jedno doświadczenie, do którego mogę się odwołać - wydawanie miesięcznika politycznego „Niepodległość” w stanie wojennym. Wówczas potrzebowaliśmy dwu lat aby kierownicze organa „Solidarności” uznały, iż jesteśmy dla nich na tyle niebezpieczną alternatywą, iż od przemilczania przeszły do opluwania. Taki stosunek elity medialno-politycznej do pluralizmu i wolnej dyskusji jest powszechny, a jego konsekwencją jest poszukiwanie przez społeczeństwo „dobrej” monopartii, nie ważne czy będzie ona lewicowa czy prawicowa.

Ów milion czytających i miejmy nadzieję rozumiejących coś z tego Polaków odpowiada liczbie, do której docierała bibuła w stanie wojennym. Jest więc to odsetek stały dla społeczeństwa polskiego. Milion dorosłych obywateli to interlokutorzy elity medialnej i pośrednik między nią i resztą społeczeństwa. Tak tworzą się kolejne, coraz szersze kręgi oddziaływania.

Czy zatem naszym celem jest dotarcie do obecnej elity medialnej? Oczywiście nie, gdyż stopień jej degeneracji, inflitracji i gotowości wysługiwania się za kasiorę lub choćby wyścig w przypodobywaniu się środowiskom rozdającym rozmaite nagrody i mogące wypromować danego osobnika wyklucza taką możliwość. Nasz cel jest o wiele trudniejszy - my chcemy stworzyć nową elitę, gdyż stara nadaje się jedynie na śmietnik, podobnie jak elita polityczna i to bez względu na to, z której złodziejskiej i antydemokratycznej opcji się wywodzi. Przyjdzie czas, że nasi czytelnicy będą mieli coś do powiedzenia i chodzi o to by wówczas nie zadawali sobie pytania, którzy złodzieje będą dla Polski mniej dolegliwi, ale jak stworzyć wolne społeczeństwo, w którym wolna dyskusja będzie podstawą rywalizacji politycznej. I tych poczatkowych 300 osób może odegrac decydujaca rolę. A zatem Panie Ryszardzie: Do roboty!

Jak już zaznaczyłem w stanie wojennym przełamanie zmowy milczenia zabrało naszemu zespołowi dwa lata. Na razie abcenet ma rok. Zobaczymy ile czasu będziemy potrzebowali tym razem. Sądzę, iż więcej, gdyż stopień zaimpregnowania na wolną dyskusję i pożądanie koryta znacznie wzrosło w porównaniu z latami 1980-tymi. Gdy zatem dowiemy sie z "Trybuny", że jako dwuletnie dzieci kradlismy rowery, a z "Wybiórczej", iż tacy jak my zbudowali Oświęcim - osiagniemy pierwszy sukces - nie będzie juz nas można dłużej lekceważyć.

Józef Darski

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010