DWA SŁOWA, KTÓRE WSTRZĄSNĘŁY POLSKĄ....

Po ostatnich wydarzeniach w Sejmie należy poważnie zastanowić się nad koniecznością anulowania wszystkich bez wyjątku ustaw, przyjętych od 1989 roku do dziś. Jeżeli w dwóch najważniejszych ustawach, jakie ostatnio tzw. wysoka izba brała na warsztat, w obu „duchy” dodawały lub usuwały pojedyncze słowa, wypaczające całkowicie sens tych aktów prawnych, to można bez większego ryzyka założyć, że i w innych ustawach te same „duchy” poprawiały i uzupełniały to i owo...

Od pierwszych dni po zakończeniu drugiej wojny światowej wiadomo, że polski parlament nie został ustanowiony po to, aby reprezentował naród polski. Żeby było wszystko jasne, nawet wybory posłów były aż do 1989 roku fikcją – z czego zarówno rządzący jak i liczni rządzeni nie robili specjalnych problemów. Tak miało być i prawie wszystkim było to na rękę. Wyniki wyborów fałszowano więc bez najmniejszych skrupułów.

Czerwiec 1989 roku przyniósł jednak pewną nadzieję – nadzieję na powrót wolnego parlamentaryzmu w Polsce. Nadzieja ta rychło okazała się jednak zwykłą mrzonką. Co prawda są wolne wybory, ale i tak do sejmu nie wejdą ci kandydaci na posłów, którzy uzyskają największą liczbę głosów, lecz zaufani ludzie, wytypowani przez szefów swoich partii i poszczególnych koterii.

Jakie to ma skutki? Bardzo wymierne. Na to, kto zostanie „reprezentantem” społeczeństwa ma wpływ nie wyborca, lecz partia delegująca posła! A partia, aby się utrzymać – musi mieć sponsorów. Sponsorzy muszą mieć odpowiednie fundusze. A że nikt nie weryfikuje praworządności owych „altruistów”, więc jest wielce prawdopodobne, że niektóre partie „idą na pasku” wielkiego przemysłu, różnej maści kombinatorów, krętaczy i aferzystów, a kto wie czy nie mafii.

Nikt nie daje pieniędzy za darmo. Sponsor oczekuje wymiernych dla siebie korzyści w zamian za przekazane pieniądze. I sponsor te korzyści otrzymuje. Nikt nie wie, ile ustaw zostało przyjętych przez parlament nie pod kątem dobra społeczeństwa – czyli naiwnych wyborców, wierzących w wolne wybory – a ile w obronie interesów sponsorów. Ułamek procenta? Kilka procent? A może znakomita większość?

Przy okazji tzw. afery Rywina wyszło na jaw, że nawet gdy sejm i senat uchwalą ustawę nie do końca po myśli możnych tego świata, to przecież zawsze „przypadkiem” można, przed opublikowaniem, zmienić w niej bez najmniejszego problemu kilka słów, które całkowicie zmienią jej sens. W przypadku ustawy o mediach usunięcie dwóch kluczowych słów przez zwykłych pracowników legislatury Ministerstwa Kultury otwierało drogę do nabywania ogólnopolskich stacji radiowych i telewizyjnych wydawcom tygodników i miesięczników. Równocześnie eliminowało z tej gry wydawców prasy codziennej. Kilka dni temu okazało się, że jakiś Chochlik w ustawie o biopaliwach dodał trzy słowa umożliwiające importerom tanich olejów palmowych i sojowych wyparcie z rynku paliwowego polskich producentów droższego oleju rzepakowego. W obu wykrytych przypadkach kluczowe słowa ustaw zamieniali nie posłowie lub senatorowie, lecz nikomu nie znani etatowi pracownicy organów władzy.

Ile ustaw, w których „nieznani sprawcy” zmienili, dodali lub usunęli kilka najważniejszych słów, funkcjonuje w polskim prawie? Ułamek procenta? Kilka procent? A może większość? Nie można ustalić, czy tekstu ustaw po uchwaleniu przez parlament i po podpisaniu przez prezydenta, nie są odpowiednio modyfikowane przez szeregowych pracowników – najpierw w Sejmie, później w drukarni... Sprawdzenie wszystkich wydanych od 1989 roku aktów prawnych pod kątem ich zgodności z zatwierdzonym w parlamencie oryginałem – mimo że byłoby pracą tytaniczną – jest w świetle opisanych wyżej faktów absolutnie konieczne. Społeczeństwo musi mieć gwarancję, że parlament wyłoniony w namiastce wolnych wyborów choć w części reprezentuje interesy całego narodu. Musi mieć pewność, że ustawy są zgodne z wolą większości parlamentarzystów, a nie grupki „nieznanych sprawców”, którzy wiedzą komu i ile zaoferować w zamian za nielegalne wprowadzenie korzystnych dla nich korekt. Takiej pewności w tej chwili nie ma.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010