OSTATNIA EURODEBATA W SOPOCIE - część I

"Ostatnia Eurodebata" odbyła sie w sopockim hotelu "Rezydent" w poniedziałek 2 VI 2003. Spotkanie zorganizowane zostało przez Prawo i Sprawiedliwość Sopot, przy współudziale telewizji lokalnej Tele-Top, która wyemitowała ją na swojej antenie. Portal jozefdarski.pl był patronem internetowym tego przedsięwzięcia. Oto pierwsza z trzech części debaty.

Albert Śledzianowski, szef radnych klubu PiS w Sopocie:
Chciałbym bardzo serdecznie powitać Państwa. Dziękują za przybycie. Mimop, że zostały tylko cztery dni do referendum, widzę, że ciągle są jeszcze ludzie, którzy chcą porozmawiać o Unii Europejskiej, o Polsce w Unii Europejskiej i o przyszłości Polski. Podjerzewam, że wiele osób z tego grona dokonało już swojego wyboru. Być może niektórzy z państwa są jeszcze niezdecydowani, bądź zdezorientowani. To właśnie dla tych osób jest ta debata. Mam nadzieję, że 7 i 8 czerwca będziecie Państwo już wiedzieć, jak głosować, bez względu na to którą opcję państwo wybierzecie.

Michał Rachoń, moderator: Pozwolicie Państwo, że przedstawię przybyłych gości. Są z nami przeciwnicy wejścia Polski do UE: Pani poseł Danuta Hojarska z klubu Samoobrona RP, Pan Zbigniew Kozak z Unii Polityki Realnej oraz Pan poseł Robert Strąk z Ligi Polskich Rodzin. Przedstawicielami zwolenników wejścia Polski do UE reprezentują dzisiaj: Pani senator Olga Krzyżanowska z Unii Wolności, Pan Grzegorz Strzelczyk pełnomocnik wojewódzki Prawa i Sprawiedliwości na pomorzu, oraz szef klubu radnych w Gdańśku, oraz Przemysław Marchlewicz członek zarządu województwa pomorskiego. Od razu przepraszam państwa, za obecność dwóch przedstawicieli PiS po tej stronie, jednak Pan Marek Biernacki - przedstawiciel Platformy Obywatelskiej poinformował nas przed dwudziestoma minutami, że nie pojawi się dzisiaj w hotelu Rezydent. Jest nam bardzo przykro z tego powodu. Pytanie czy PO się rozpada pozostawiamy do państwa oceny. Witamy również panią Krystynę Gawlikowską-Hueckel z Uniwersytetu Gdańskiego, przedstawilkę Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej. Witamy również panią Anne Fotygę, wiceprezydenta Gdańska.

Pozwolicie Państwo, że pierwsze pytanie skierowane będzie do wszystkich uczestników debaty. Bardzo proszę o podsumowanie kończącej się kampanii referendalnej, oraz o odniesienie się do mitów, w tej kampanii funkcjonujących po obu stronach sporu.

Danuta Hojarska, Samoobrona RP: Dzień dobry państwu. Ja chciałam seredecznie podziękować za zaproszenie. Korzystam z każdego zaproszenia, jeśli czas pozwoli. Tutaj mój przedmówca mówił, żeby podsumować kampanię. Drodzy państwo, ja się w piątek dowiedziałam ile każdy powiat dostał na kampanię o unii europejskiej. Tragedia. Mój szpital nowodworski byłby za te pieniądze uratowany, a okazuje się że takich powatów jest w Polsce bardzo dużo i tych pieniędzy było bardzo dużo. Ja te billboardy, co jadę, to się ich boję, bo wiem jaki jest tego koszt. Ja już powiedziałam, że od urodzenia wiem, że jestem Europejką, a niektórzy dopiero teraz się tym afiszują. Być może rodzice niektórych nie byli Europejczykami, bo moi byli i dziadowie też byli.

Co do kampanii - myśmy tutaj na terenie województwa pomorskiego nie wydali, oczywiście partia w Warszawie zapłaciła za ulotki, które przekazujemy, ale staramy się dojeżdżać na spotkania. Ja nie będę państwa przekonywała co macie powiedzieć. Każdy wybiera sobie własny los. Ja tylko przedstawie zagrożenia, które jako członek komisji rolnictwa i poseł znam bardzo dobrze.

MR: Rozumiem Pani poseł, że była to ocena kampanii referendalnej.Proszę o zabranie głosu w sprawie samej kampanii przedstawiciela UPR.

Zbigniew Kozak, Unia Polityki Realnej: Chciałbym tylko zwrócić uwagę na kwestię finansową. Pieniążki, które zostały podzielone na kampanię społeczną niestety nie zostały podzielone równo. 13 milionów złotych, z czego większość zdobyli zwolennicy. To przykre. Kraje, które kandydowały do UE - Irlandia, Szwecja tam pieniądze podzielono równo. Kampania była merytoryczna, zarówno przeciwnicy jak i zwolennicy mogli dyskutować, były debaty - tak jak dzisiaj, co z resztą bardzo mi się podoba i co w moim rozumieniu będzie miało sens.

MR: Bardzo proszę, pan poseł Strąk.

Robert Strąk, Liga Polski Rodzin: Na wstępnie bardzo chciałem podziękować za zaproszenie. Jeśli chodzi o kampanię - najchętniej podzieliłbym na dwie części. Pierwsza dotyczy kampanii rządu, czyli tej przeprowadzonej za pieniądze podatników. Jak powiedział mój przedmówca - jest to oburzające, że te pieniądze otrzymali tylko zwolennicy. Przez to za pieniądze podatników nie odbyła się żadna dyskusja. Proszę zauważyć, że większa część tych reklam - czy to z panem Wołoszańskiem, czy później - są to reklamy, które opierają się głównie na zasadzie reklam proszku do prania: unia jest dobra, twarze uśmiechnięte, radosne, natomiast nie ma dyskusji merytorycznej. Nie jest powiedziane jakie będą zalety, choć to może faktycznie jest a zalety są często bez pokrycia, bo obiecuje się studentom, że będą mogli studiować za darmo we Francji czy Wielkiej Brytanii, co jest bajką. Nie mówi się ozagrożeniach. Nie mówi się ile będzie trzeba wydać na składkę członkowską, nie mówi się ile trzeba będzie płacić do Europejskiego Banku Centralnego, jaki jest rabat brytyjski i tak dalej, i tak dalej.

Oczywiście Liga Polskich Rodzin wystąpiła do pana premiera i do rpezydenta, aby obie strony tego wielkiego sporu miały czas antenowy i aby odbywała się dyskusja na argumenty i cyfry. Bo mówić każdy może ładnie i po tem trudno ocenić kto ma rację. Natomiast cyfry i liczby nie kłamią. Albo wyjdzie tyle na plus, albo na minus. Dlatego uważamy, że ta kampania jest prowadzona w stylu - co tu ukrywać postkomunistycznym, SLD to prowadzi i proszę zobaczyć, że nawet dzień dziecka wykorzystuje się do promocji UE, dzieciom w wieku 11 lat w szkołąch rozdaje się ankiety- jak takie dziecko i rodzice będą głosować. Jest to niepoważne, bo uważam że 11 letnia osoba nie jest w stanie stwierdzić czy traktat akcesyjny jest w porządku, czy nie. Ja staram się raczej stawiać pytanie: nie - "Czy Unia"? Ale "Czy Unia na warunkach traktatu kopenhaskiego?" bo wstąpienie i wstąpienie się różnią. Na przykład pan Jan Olszewski jest gorącym zwolennikiem Unii Europejskiej w przeciwieństwie do LPR, natomiast w tym referendum będzie głosować na nie, bo te warunki są hańbiące.

Co do samej kampanii - nie da się jej przeprowadzić w mediach rozsądnej debaty, bo mym do dyspozycji krótkie spoty, puszczane w czasie oglądalności praktycznie zerowej, czy prawie zerowej. Dlatego opozycja musi się ograniczać w takich jak to spotkaniach. Docieramy oczywiście przez akcje plakatowe i ulotkowe. Pieniądze podatników zawłaszczyła SLD i nie należy się dziwić że nie umie się nimi dzielić - jeast to w końcu formacja postkomunistyczna.

MR: To samo pytanie kieruję do zwolenników wejścia Polski do UE. Proszę państwa - propaganda komunistyczna, propaganda post-komunistyczna - na samym początku debaty spotykamy się z takimi głosami...

Olga Krzyżanowska, Unia Wolności: Ja oceniam kampanię źle. Właściwie z trzech powodów. Po pierwsze jest dość nudna. ja sama - chciaż mnie to szalenie interesuje w zasadzie z obowiązku śledzę w telewizji namawianie do unii. Z góry wiadomo co kto powie, jakie będą argumenty. Jeśli chodzi o przekonanie społeczeństwa do tego, żeby pójść do referendum i tak czy inaczej zagłosować jest nietrafiona. To jest pierwsza rzecz. Druga rzecz - niestety uważam, że niezbyt dobrą rolę spełniają tutaj partie polityczne. Bardzo przepraszam, bo to być może w stronę także mojej partii. One rozgrywają własną grę polityczną na tym tle. To nie o to chodzi, mnie się zdaje. Istota sprawy jest taka: czy rzeczywiście jest to szansa dla naszego kraju, którą warto wykorzystać - a moim zdaniem trzeba. Czy jest to zła szansa, którą trzeba odrzucić. I na to pytanie powinno odpowiedzieć referendum.

Przeciwnicy wejścia mówią same złe rzeczy, a zwolennicy mówią same dobre rzeczy. I jedno jest nieprawdą i drugie jest nieprawdą. Wejście to nie sam miód. Nikt nas tam nie przyjmuje dlatego że mamy jakieś zasługi, albo że nas kochają. Widzą w tym własny interes. I my - obywatele musimy zobaczyć, czy nas ten - czy inny rząd będzie chronił nasze interesy, czy my - obywatele to ryzyko podniesienia poprzeczki dla nas wszystkich chcemy podjąć. Ja uważam, że powinniśmy to zrobić.

Wydaje mi się jednak, że jak najmniej powinni mówić o tym politycy, bo zaraz odnoszą to do swoich partii, do swouich fobii politycznych - takich czy innych. To chyba nie jest czas. Nie teraz, kiedy za cztery dni stoi przed nami ta decyzja. Przed każdym z nas.

MR: Bardzo proszę o zabranie głosu pana Grzegorza Strzelczyka.

Grzegorz Strzelczyk, Prawo i Sprawiedliwość: Rzeczywiście my oceniamy tę kampanię bardzo negatywnie. Pierwsza jej faza była nieporozumieniem, bo była to w klasycznym stylu agitka, namawiająca żeby pójść do referendum, zagłosować za i wywrzeć wrażenie, że nie ma innej drogi, tylko unia, co przedstawiane było w sposób doś banalny. Poza tym mam wrażenie, że cała kampania skupiła się na frekwencji i zachęceniu publiczności, żeby do tego referendum pójść.

Ja może przypomnę, że w tak kluczowych w Polsce kwestiach, jak uwłaszczenie, czy referendum konstytucyjne właśnie największym problemem była frekwencja. W ostatniej fazie kampania gra na emocjach i tylko emocjach. Być może dzisiaj jest zbyt mało czasu, na merytoryczną dyskusję na ten temat. Unia - tak, zy unia - nie , a jeżeli - to dlaczego. Tej debaty moim zdaniem brakowało od samego początku. Dlatego właśnie chętnie skorzystaliśmy z zaproszenia naszych młodych kolegów, żeby właśnie spotkać się z państwem i podyskutować w formie debaty. Mam nadzieję, że w tym gronie będziemy dyskutować o faktach, a uda nam się uniknąć pustosłowia. Chcemy rozmawiać o tym, co UE może wnieść do Polski, ale też jakie są zagrożenia, bo taka jest prawda - jest to brutalnie mówiąc rachunek zysków i strat. Przypomnę może, że na początku Wspólnota Węgla i Stali była wyrazem solidaryzmu krajów, które tworząc wspólny rynek próbowały wzajemnie pomóc sobie ekonomicznie. Z ubolewaniem trzeba stwierdzić, ze ten element solidaryzmu jest słabszy dzisiaj i tego nam brakuje w Unii dzisiaj. Tego wątku brakowało również w dyskusji o UE.

Jasnym jest, że po wejściu Polski do UE pewne grupy zawodowe stracą, pewne zyskają a dla niektórych będzie to szansa i tylko szanas. Od nas - Polaków zależy czy z tej szansy skorzystamy.

MR: Panie Przemku,wczoraj Leszek Miller poinformował w czasie jednego ze spotkań, że jeśli nie wejdziemy do Unii, to "nie spadnie na nas deszcz pieniędzy", czy to oznacza, że jeśli zdecydujemy się wejść to taki deszcz spadnie?

Przemysław Marchlewicz, Prawo i Sprawiedliowść: Głównym argumentem na "tak" jeśli chodzi o Unię Europejską są właśnie pieniądze z funduszy strukturalnych, z funduszy spójności, po które mamy szansę sięgnąć.Daleki byłbym jednak od stwierdzenia, że spadnie na nas deszcz pieniędzy. Przede wszystkim musimy mieć pieniądze na to, żeby zapewnić wkład własny, bo te pieniądze musimy zapewnić na każdym szczeblu od rządu poprzez samorządy aż po różnego rodzaju organizacje. I to od tak naprawdę od tego wkładu własnego zależy jak duża kwota pieniędzy na nas spadnie.

Jedno jest pewne - szansa na sięgnięcie po środki jest bardzo duża - szczególnie dla samorządów. To właśnie tutaj zapadają decyzje, dotyczące naszego najbliższego otoczenia. To właśnie w tym miejscu te pieniądze są najbardziej potrzebne: na infrastrukturę, na sprawy społeczne, na ochronę środowiska. Myślę że gros samorządowców w Polsce, to zwolennicy wejście Polski do UE. Właśnie dlatego, że to samorządy będą głównymi beneficjentami tych środków.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010