W książce Adolfa Rudnickiego „Żołnierze”2/ jest miejsce, w którym autor mówi o przepisach odnoszących się do opuszczania sypialni w koszarach: każdy, kto wyjdzie ostatni, podlega surowej reprymendzie; ale podlega jej także ten, kto próbuje się przepychać. W przepisie tym mieści się sprzeczność, nieznośna dla początkujących żołnierzy. Podobną sprzeczność można odnaleźć w każdym wielkim zagadnieniu politycznym - specjalnie w problemie asymilacji czy eliminacji mniejszości narodowych. Nie ma bowiem chyba poglądu politycznego - niezależnie od stopnia, w jakim wydawałby się barbarzyński - za którym nie przemawiałby przynajmniej jeden dorzeczny argument.
Dziwne by też było, gdyby pewne dorzeczne względy nie przemawiały i za programem "państwa narodowego", mającym dzisiaj tylu zwolenników. Zagadnieniu temu zamierzamy poświęcić cykl artykułów; pierwsze dwa poświęcone będą argumentom, które zdają się przemawiać za dążeniem do państwa narodowego: pierwszy - wrogiemu nastawieniu mniejszości do państwa, drugi - roli, którą skład narodowościowy prowincji odgrywa w jej przynależności do państwa. Trzeci poświęcony będzie możliwości realizacji państwa narodowego, czwarty wreszcie - rozważaniom, czy jest ono zawsze pożądane ze względów międzynarodowych .oraz wewnętrznopolitycznych.3/
I tu znajdować się będziemy na płaszczyźnie aksjomatycznej. Wychodząc z założenia dążenia do największej potęgi narodu, badamy następstwa logiczne, jakie to założenie za sobą pociąga. Abstrahujemy od wartości samego założenia, od jego stosunku do kryteriów moralnych itd. Stanowisko takie niewątpliwie przyczynia się do rozjaśnienia problemu, lecz może również wywołać duże nieporozumienia. Należy też podkreślić, iż nie traktujemy tu ideału "państwa narodowego" jako celu samego w sobie, lecz jedynie jako jeden z ewentualnych środków dla zwiększenia potęgi narodu, to znaczy możliwości narzucania przezeń swej woli innym organizmom politycznym. Wartość tego środka będzie głównym przedmiotem naszego cyklu, poświęconego zagadnieniu państwa narodowego. A. S p r z e c z n o ś c i z r a c j ą s t a n u. Jeśli przyjmiemy, iż racja stanu danego państwa jest solidarna z racją stanu tego czy innego narodu - z założenia tego, naturalnym biegiem rzeczy, muszą wypłynąć pewne wnioski odnośnie do innych narodów. Nie ulega bowiem najmniejszej wątpliwości, iż te inne narody (w naszym więc wypadku mniejszości narodowe) posiadają również swe racje stanu i również dążą do. maksymalnej potęgi. Otóż między racją stanu mniejszości a racją stanu państwa, solidarną z panującym w nim narodem, może prędzej czy później nastąpić konflikt. Teoretycznie musimy bowiem przyjąć, iż programy zdążające do celów zasadniczo odmiennych nie muszą wprawdzie, ale mogą się ze sobą skrzyżować. Między państwową racją stanu a interesem mniejszości może więc nastąpić konflikt - i przyznać należy, że ten stosunek międzynarodowy doprowadza do możliwości starć może najłatwiej ze wszystkich. Ponieważ zaś: jednym z czynników potęgi państwa jest ilość obywateli z programem zgodnym z jego racją stanu, przeto zdaje się stąd niezbicie wynikać, iż polityka, dążąca do usunięcia mniejszości z państwa, jest zgodna z jego interesem. Znajdujemy się tu wobec klasycznego rozumowania zwolenników państwa narodowego i robimy wysiłek, by przedstawić je z możliwie największym obiektywizmem - in optima forma. W zastosowaniu do spraw polskich ten sposób rozumowania doskonale ujął J. Giertych w swej świetnej pod względem formy i układu książce „O program polityki kresowej”.4/
Jednak kwestia asymilacji mniejszości nie jest, oczywiście, jedynym czynnikiem rozstrzygającym o potędze państwa. Niepodobna rozważać tego zagadnienia wyłącznie z punktu widzenia pytania, czy Polacy, czy 'też właśnie reprezentanci mniejszości będą lepiej usposobieni do państwa. Trzeba także rozważyć, czy zmiana mniejszości na - dajmy na to - Polaków jest w ogóle możliwa do przeprowadzenia i czy próby w tym kierunku nie zakończą się dalszym pogorszeniem się stosunku 30% obywateli do państwa. Takie w każdym razie rezultaty dawała dotąd niezmiernie często polityka idąca w kierunku likwidacji mniejszości. Trzeba by również zastanowić się, jaki w danym wypadku byłby wpływ takiej polityki na stosunki wewnętrzne i międzynarodowe państwa. Każde zagadnienie polityczne oceniać musimy z punktu widzenia rozmaitych, i to najczęściej sprzecznych ze sobą, postulatów. Niemniej w chwili obecnej pozostawić musimy na boku inne punkty widzenia i zająć się wyłącznie analizą .ewentualnych sprzeczności między mniejszością a państwową racją stanu.
Filip Macedoński powiedział podobno, iż aby zrozumieć pewne zagadnienie, trzeba je podzielić na dwie części. Nie wiadomo, jaki wpływ wywarło to twierdzenie na współczesnego wielkiego Stagirytę; niemniej pewne jest, iż może się nam ono i dziś przydać. Stosunek sprzeczności lub zgodności grup politycznych z racją stanu przedstawiać się może czworako; mamy więc: 1) grupy działające świadomie na dobro danej racji stanu, 2) grupy działające na jej dobro nieświadomie, wbrew swym zamiarom. 3) grupy świadomie :znajdujące się w sprzeczności z racją stanu, i wreszcie 4) grupy nieświadomie szkodzące interesowi państwa, aczkolwiek pragnęłyby je popierać. Zajmijmy się kolejno tymi czterema możliwościami.
1. Zwolennicy państwa narodowego podkreślają często, że mniejszości narodowe z powodu swych interesów narodowych teoretycznie m o g ą, a praktycznie m u s z ą, prędzej czy później, znaleźć się w sprzeczności z interesem państwa. W tym wypadku podkreślają cechy zasadniczej, świadomej sprzeczności między racją stanu a ideologią narodową danej mniejszości. Nasuwa się też pytanie, czy ta świadoma sprzeczność ideologiczna jest możliwością dotyczącą jedynie mniejszości narodowościowych, czy też również i innych grup politycznych.
Zależy to, oczywiście, od definicji pojęcia racji stanu. Jeden ze współczesnych pisarzy politycznych w Polsce, Piotr Dunin-Borkowski5/, napisał niedawno, iż interes państwa - to jest to, czego pragnie większość jego obywateli: jest to skrajnie relatywistyczne ujęcie racji stanu. W poniższych wywodach będziemy natomiast posługiwali się naszą, obiektywną definicją tego pojęcia. W poprzednich rozważaniach na ten temat (por. Rewizja polityki narodowej) politykę racji stanu określiliśmy jako dążenie do możliwie największej potęgi państwa, to znaczy do możliwości maksymalnego narzucania swej woli przez państwo innym organizmom politycznym i niepodlegania ich woli. Otóż jeśli przyjmiemy tę obiektywną definicję racji stanu, to musimy się zgodzić, iż wszystkie ugrupowania, których celem nie jest "maksymalne narzucanie przez państwo swej woli innym państwom", lub które nie uważają tego za cel najwyższy, zaliczają się do kategorii mogącej się znaleźć w świadomej sprzeczności ideologicznej z państwową racją stanu.
Możliwość praktycznej sprzeczności może być, oczywiście, mniejsza lub większa: większa jest na przykład, o ile chodzi o ugrupowania komunistyczne niż w wypadku ugrupowań mieszczańskich, interesujących się jedynie kwestiami ekonomicznymi. Niemniej sprzeczność praktyczna potencjalnie istnieje i tu, i tam, aczkolwiek w żadnym wypadku nie jest stała i konieczna, podobnie jak konieczna i stała nie jest w wypadku mniejszości narodowych. Polityka racji stanu to polityka ciągłego wzmagania możliwości narzucania swej woli innym państwom - i to tylko w celu dalszego jej wzmagania. Gdzie jest stronnictwo polityczne, które bez żadnych ograniczeń przyjmuje to dążenie za podstawę swego działania?
Mniejszości narodowe w swej potencjalnej sprzeczności z racją stanu znajdują się więc we wcale dobrym towarzystwie. Do grup, których program może się znaleźć w świadomej sprzeczności z racją stanu, zaliczają się nie tylko komuniści i socjaliści, lecz i wszyscy poważni katolicy - to znaczy ci, którzy uważają, iż nie we wszystkich wypadkach należy iść za czystym interesem narodowym, a normie moralnej przyznają pierwszeństwo. W sąsiedztwie mniejszości znajdzie się również i pewna odmiana fałszywego nacjonalizmu, ta mianowicie, która za cel polityczny uważa nie wzmożenie siły narodu, lecz jednolitość narodowościową państwa, gdyż dążenie do tego bardzo często przyczynia się do osłabienia państwa. I tu jest więc potencjalna sprzeczność ideologiczna. Podkreślamy, iż chodzi tu jedynie o sprzeczności mogące istnieć praktycznie od czasu do czasu: niekiedy istnieją one właśnie w teraźniejszości, w przyszłości zaś mogą ustąpić - w innych znów wypadkach sprzeczność nie istnieje w teraźniejszości, może zaś powstać w przyszłości (w roku 1917 komunizm był sprzeczny z rosyjską racją stanu, w 1934 stał się z nią prawie identyczny; w roku 1820 interes rosyjskiej racji stanu był zgodny z interesem politycznym narodu polskiego, w roku 1833 stał się z nią skrajnie sprzeczny).
Logiczny zwolennik likwidacji mniejszości - dlatego że może się ona znaleźć w sprzeczności z racją stanu państwa - powinien to samo kryterium zastosować do wszystkich ugrupowań, których jedynym celem nie jest możliwie największa możność narzucania przez państwo swej woli innym organizmom międzynarodowym. Na tej płaszczyźnie z łatwością zrozumieć możemy intymny związek ideologów państwa narodowego z ideologami państwa totalnego, drugą bowiem stroną pozbycia się mniejszości powinno być pozbycie się wszystkich kompatriotów, nie wyznających doktryn integralnego nacjonalizmu.
2. Świadome sprzeczności ideologiczne nie wyczerpują jednak bynajmniej możliwości konfliktu między racją stanu a programami politycznymi, gdyż sprzeczności nieświadome są równie częste jak sprzeczności świadome: tu przypomina się nam zawsze historia polityki Filipa Heskiego w trzydziestych latach XVI wieku. Protestanci niemieccy sądzili wówczas, iż przez swą akcję przeciw cesarzowi Karolowi przyczynią się do pognębienia znienawidzonego papieża Klemensa VII, podczas gdy w istocie ten ostatni najbardziej właśnie się cieszył z porażek Karola, paraliżujących jego zamiary soborowe. Cycero napisał kiedyś, że skoro istnieje wiele religii niewątpliwie fałszywych, to na pewno jedna tylko jest prawdziwa; powiedzenie to wywarło podobno piorunujące wrażenie na Krystynie Szwedzkiej. Otóż odnosi się ono i do naszego zagadnienia. Teoretycznie istnieje tylko jeden najlepszy program polityki racji stanu, wszystkie zaś inne, jeśli są z nim sprzeczne, muszą być również w pewnej mierze sprzeczne z interesem państwa. Jeśli więc istnieją dwa programy sprzeczne między sobą, to co najmniej jeden z nich musi być niezgodny z racją stanu państwa. Niektóre przykłady konkretnie zdają się przeczyć naszemu twierdzeniu; tak na przykład w czasie wojny światowej Polsce niewątpliwie wyszło na korzyść istnienie orientacji opierającej się na mocarstwach centralnych i orientacji opierającej się na Rosji. Nie można jednak twierdzić, by oba te programy były same w sobie słuszne. Słuszny w tym wypadku byłby program, wymagający jednoczesnego istnienia obu tych orientacji.
Sprzeczność programów politycznych z racją stanu nabiera w tym świetle barw po prostu przerażających. Gdy mamy przed sobą dwa ścierające się ze sobą zdania, to jedno co najmniej z nich musi być z racją stanu sprzeczne, a sprzeczność ta jest dla państwa tym niebezpieczniejsza, im gorętszymi nacjonalistami są jej zwolennicy. Niekiedy nawet bywa ona niebezpieczniejsza od świadomego konfliktu mniejszości narodowej z państwem: dzieje się to w myśl morału powiastki o mądrym wrogu i niemądrym przyjacielu. Istotnie: widzimy nieraz, iż ludzie usposobieni bardzo patriotycznie działają nieświadomie najsilniej na szkodę swego państwa czy narodu; nie potrzeba tu wielu przykładów: rok 1863 krzyczy sam za siebie. Widzimy stąd jasno, iż znaczna część stronnictw - bynajmniej nie mniejszościowych, ale właśnie narodowych - znajduje się permanentnie w stanie nieświadomego konfliktu z racją stanu państwa.
3. Zarówno w stosunkach międzypartyjnych, jak i międzynarodowych zdarza się często, iż grupy pragnące działać na czyjąś szkodę przyczyniają się w istocie do rezultatu odwrotnego: akcja terrorystyczna w Rosji w osiemdziesiątych i siedemdziesiątych latach ubiegłego wieku miała na celu obalenie absolutyzmu, w istocie zaś przyczyniła się najsilniej do utrwalenia tego ustroju na dalsze ćwierćwiecze; opór stawiany monarchii lipcowej przez Abd el-Kadera walnie przyczynił się do przedłużenia jej wegetacji; powstanie polskie uniemożliwiło Rosji interwencję przeciw rewolucji lipcowej i uchroniło ją w ten sposób od ciężkich komplikacji; rok 1863 stał się jedną z głównych przyczyn zjednoczenia Niemiec, wbrew najoczywistszym zamiarom naszych powstańców. Przy pewnym wysiłku pamięciowym moglibyśmy do nieskończoności mnożyć podobne przykłady. Moment ten niewątpliwie przyczynia się również do osłabienia tezy o wielkim znaczeniu usunięcia potencjalnych świadomych sprzeczności mniejszości narodowych z państwem.
4. Pozostaje nam już tylko jedna kategoria stosunku racji stanu i programu politycznego: jest nią świadoma zgodność racji stanu z programem. Niestety jednak - żadne ugrupowanie, choćby nie wiem jak integralnie nacjonalistycznie usposobione i choćby nie wiem jak przekonane o zgodności swego programu z racją stanu, nie może dać gwarancji, iż zgodność świadoma nie zmieni się w przyszłości na sprzeczność nieświadomą. Historia zna stronnictwa, które odznaczały się zawsze patriotyzmem i dobrymi chęciami, nie zna jednak stronnictwa, które by przez pewien czas nie głosiło haseł skrajnie sprzecznych z interesem racji stanu w danej chwili. Nawet to najznakomitsze w dziejach Polski stronnictwo, grupa wielmożów małopolskich z XIV i XV wieku, po wspaniałych sukcesach z epoki Ludwika Węgierskiego, zeszło na bezdroża programu zupełnej inkorporacji Litwy do Polski.
Kwestia tej niepewności co do przyszłości - nawet u stronnictw nacjonalistycznych - wiąże się ściśle z naszymi rozważaniami o mniejszościach narodowych. Nie należy bowiem zapominać, że zwolennicy dążenia do państwa narodowego zgadzają się zazwyczaj na możliwość przeprowadzenia tymczasowej asymilacji państwowej mniejszości, a program eksterminacji narodowości mniejszościowej tłumaczą niebezpieczeństwem przyszłości. Tak na przykład J. Giertych w polemice z nami pisał: "Ugoda między ruską ideą narodową a zasadą przynależności do państwa polskiego, możliwa jako prowizorium dziejowe, jest rzeczą a la longue niemożliwą."
Cały program państwa narodowego, wymagający niekiedy szalonych strat i ofiar i przeprowadzany tylko w znikomej części, ma bardzo często na celu jedynie usunięcie mogącej powstać w przyszłości sprzeczności między racją stanu a mniejszością. To zaś dzieje się jednocześnie, gdy duża ilość stronnictw posiada całe dziedziny ideologiczne sprzeczne z racją stanu, gdy cały szereg ugrupowań usposobionych integralnie nacjonalistycznie działa nieświadomie na szkodę państwa i gdy nawet co do tych, które istotnie i świadomie nie są w sprzeczności z interesem państwa, nie można żadną miarą wysuwać twierdzenia, iż i one w przyszłości nie staną przeciw niemu.
Powyższa analiza stosunku teoretycznego programu do racji stanu powinna nam posłużyć do właściwej klasyfikacji zagadnienia państwa narodowego wśród innych problemów politycznych. Zamiana niektórych obywateli narodowości mniejszościowej na narodowość panującą nie daje żadnej gwarancji, że działalność ich odtąd nie będzie ideologicznie, choćby nieświadomie, sprzeczna z racją stanu. Zysk jest dość słaby, staje się zaś wprost ogromną stratą, gdy bierzemy pod uwagę bezmiar nienawiści, którą wzbudza do siebie państwo drogą polityki wynaradawiającej. Asymilują się jedynie jednostki mało wartościowe moralnie; jednostki silne zwracają ku państwu bezwzględną nienawiść. Jak zaś łatwo tę nienawiść może państwo wykluczyć, a sprzeczność między swą racją stanu i interesem narodowym mniejszości odepchnąć w daleką przyszłość - wskazać mają dalsze nasze rozważania.
B. G r u p y m n i e j s z o ś c i. Pozostawiamy odtąd na boku możliwości nieświadomej sprzeczności z interesem państwa. Niepodobna jej ująć w stałe granice czy normy - jest to właściwie sprawa wielkości i znaczenia błędu w historii, natomiast świadome zwalczanie państwa jest łatwiejsze do przewidzenia, choć równie trudne do usunięcia. Bierze się ono - jak widzieliśmy - z odmiennej od nacjonalizmu państwowego ideologii, połączonej z okolicznościami zachodzącymi w danej chwili. O ile chodzi o mniejszości, to zakładać będziemy, iż są one najzupełniej przepojone własnym nacjonalizmem integralnym. Nie odpowiada to w pełnej mierze prawdzie, odpowiada jednak naszemu systemowi dawania stronie przeciwnej optymalnych warunków w dyskusji. Wychodząc z tego założenia, badać będziemy, jaka grupa mniejszości narodowych najłatwiej może się znaleźć w konflikcie z racją stanu państwa, jaka zaś najtrudniej.
Otóż z punktu widzenia politycznego stosunku mniejszości do państwa rozróżnić możemy cztery zasadnicze grupy. Trzeba wyrazić zdziwienie, że integralni nacjonaliści, którzy tyle czasu poświęcają swej koncepcji państwa narodowego, nie pomyśleli dotąd o stworzeniu takiej klasyfikacji i że zmuszeni jesteśmy ich wyręczać. Są to więc: 1) mniejszości posiadające w pobliżu własne państwo, 2) mniejszości w całości zamieszkujące granice jednego państwa, 3) mniejszości nie posiadające własnego państwa, dążące do utworzenia go i zamieszkujące kilka państw, 4) mniejszości zamieszkujące więcej niż jedno państwo, nie dążące do utworzenia własnego państwa nigdzie w pobliżu, albo w ogóle nie zmierzające do tego celu. Rozpatrzmy kolejno te cztery odmiany oraz ich stosunek do państwa, które zamieszkują.
Ogólną zasadą, odnoszącą się do polityki wszystkich odmian mniejszości, jest stałe działanie dwóch wielkich sił psychicznych, które w rezultacie dają linię wypadkową. Jedną z tych sił jest życzliwe ustosunkowanie się do państwa, które się zamieszkuje. Jest to siła działająca zazwyczaj na większość członków danej narodowości mniejszościowej ze względu na konformistyczny charakter większości. Przeciętny człowiek z natury rzeczy skłania się raczej do życia w zgodzie z systemem prawnym i politycznym, w jakim się znajduje. Ofiary i wyrzeczenia, których taka zgoda wymaga, muszą być bardzo dotkliwe, by wyrwać przeciętnego członka mniejszości ze stanu konformizmu wobec państwa i przeprowadzić do stanu wrogiego.
Siłą działającą przeciw temu naturalnemu i prymitywnemu lojalizmowi jest poczucie narodowe, wywołujące dążenie do możliwie największego stopnia niezależności własnego narodu. To dążenie doprowadza niekiedy do konfliktu z państwem, które mniejszość zamieszkuje. Niekiedy znów mniejszość dąży do realizacji swych celów narodowych właśnie w przymierzu z tym obcym państwem. Zasadniczy dla zrozumienia tej sytuacji jest fakt, iż o mniejszości niepodobna nigdy mówić jako o jednolitej całości: mniejszość dzieli się zawsze na cały szereg stronnictw, które mają znów cały szereg odmiennych programów politycznych w ogóle, a w stosunku do państwa w szczególności. Otóż, jeżeli chcemy zrozumieć sposób działania pierwszej naszej siły - lojalności dla państwa, musimy obserwować dzieje rozwoju stronnictw mniejszościowych, przychylnych dla państwa. W programach swych powołują się one na interes własnego narodu i istotnie bardzo często są z nim w zgodzie; jeżeli jednak są w stanie oprzeć się bardziej jaskrawym hasłom stronnictw usposobionych antypaństwowo i powołujących się również - czasem słusznie, czasem fałszywie - na interes narodu, to dzieje się tak dlatego, że na rzecz stronnictw umiarkowanych działa zawsze podświadoma siła lojalności w stosunku do systemu prawnego. Poniżej zastanawiać się będziemy, w jakiej mierze u poszczególnych odmian mniejszości natężenie nacjonalizmu antypaństwowego, czy dążności do porozumienia z państwem, zależy odczynników międzynarodowych, w jakiej zaś determinowane jest przez wewnętrzną politykę państwa. Pozwoli to nam zrozumieć, przy jakich kategoriach mniejszości uniknięcie konfliktu z państwową racją stanu zależy jedynie od państwa i jego polityki. Problem, jak widzimy, dużej wagi dla teorii państwa narodowego.
1. O ile chodzi o mniejszości posiadające własne państwo w pobliżu, to problem ich nastawienia styka się z całym szeregiem dyskusji politycznych. Istnieją na ten temat dwa zasadnicze poglądy, podniesione w związku z możliwością powstania niepodległej Ukrainy nad Dnieprem: pierwszy pogląd, reprezentowany przez Narodową Demokrację, widzi w powstaniu niepodległej Ukrainy nad Dnieprem niebezpieczeństwo dla stanu umysłu mniejszości ukraińskiej w Polsce (mniejszość ta, posiadając własne państwo, odnosiłaby się do państwa polskiego jeszcze gorzej niż dotąd); drugi pogląd głosi natomiast, iż powstanie takiego państwa spowodowałoby emigrację inteligencji ukraińskiej z Polski i odciążyłoby w ten sposób stosunki narodowościowe wewnątrz Rzeczypospolitej.
W obu poglądach mieści się nieco prawdy i nieco fałszu. Nie ulega wątpliwości, iż powstanie własnego państwa niepodległego zwiększa nadzieje mniejszości na zjednoczenie: to była przyczyna, dla której Aleksander I krzywym okiem spoglądał na powstanie Księstwa Warszawskiego; z drugiej strony - jest również pewne, że pod względem administracyjnym łatwiej jest zarządzać prowincją, z której większość aktywnie usposobionej inteligencji wyemigrowała za granicę. A priori trudno powiedzieć, czy powstanie niepodległego państwa mniejszości poprawiłoby, czy pogorszyło jej stosunki z państwem. Jedno jest natomiast zupełnie pewne: stosunek mniejszości do państwa zależałby wówczas przede wszystkim od stopnia serdeczności czy wrogości obu rządów wchodzących w rachubę. O ile by te stosunki były .doskonałe, stosunek mniejszości do państwa przez nią zamieszkiwanego byłby również dobry; o ile byłyby złe, musiałoby to wywrzeć swój wpływ i na zachowanie się mniejszości. Natężenie irredenty włoskiej w rozmaitych fazach istnienia trójprzymierza jest tu najlepszym przykładem.
Jako czynnik rozstrzygający o postępowaniu tej odmiany mniejszości wymienić należy bezsprzecznie stosunki międzynarodowe, zaś stosunkowo najmniej zależy ono od polityki wewnętrznej państwa. Jeślibyśmy więc chcieli wiedzieć, jakie byłoby ustosunkowanie się mniejszości ukraińskiej do Polski w razie powstania UNR nad Dnieprem, musielibyśmy przede wszystkim zapytać, jakby się przedstawiały stosunki między dwoma państwami (nawiasem mówiąc: nie przypuszczamy, by stosunki te mogły być złe. Wynika to stąd, iż Polska stanowiłaby dla Ukrainy oparcie wobec wielkiej Rosji, nie mogącej się nigdy pogodzić z jej utratą). Oczywiście, sytuacja międzynarodowa nie jest jedynym czynnikiem prowadzącym politykę takiej mniejszości. Idzie nam tylko o to, by podkreślić, iż w tej odmianie mniejszości czynnik międzynarodowy działa, w porównaniu z pozostałymi, stosunkowo najsilniej. Siła ciężkości lojalizmu państwowego i tu, oczywiście, istnieje podobnie jak wpływ wolności, którymi się cieszy mniejszość. Prawdę tę w sposób konkretny ujął St. Mackiewicz, pisząc, iż stosunki między Polską a Gdańskiem będą takie, jakie będą stosunki między Warszawą a Berlinem; obszernie umotywował ją Ksawery Pruszyński w swym reportażu o Gdańsku. Jeślibyśmy chcieli szukać przyczyn tego stanu rzeczy, musielibyśmy zwrócić uwagę przede wszystkim na dwa zagadnienia. Mniejszość posiadająca własne państwo jest stosunkowo bardziej niezależna od bezpaństwowej, w razie bowiem karencji ze strony państwa terytorialnego łatwo może nastąpić wydatna pomoc ze strony własnego państwa narodowego - zwłaszcza w dziedzinie finansowej i w poparciu moralnym; przejawia się to z osobliwie dużą siłą, gdy chodzi o mniejszość litewską w Rzeczypospolitej. Z drugiej strony - mniejszość posiadająca własne państwo musi w swej orientacji politycznej stosować się do najwyższego autorytetu, którym jest dla niej rząd tegoż państwa. Zachodzi tu zasadniczej wagi różnica w porównaniu z mniejszością bezpaństwową, posiadającą stałą tendencję do opierania swej orientacji narodowej na przymierzu z państwem przez siebie zamieszkiwanym. Konflikt tego typu mniejszości z państwem jest więc stosunkowo najprawdopodobniejszy, zależy on bowiem nie tyle od zachowania się państwa, które mniejszość taka zamieszkuje, ile od czynników niezależnych - tzn. od sytuacji międzynarodowej.
2. Drugą kategorią są mniejszości zamieszkujące w całości jedno państwo: tu należała na przykład mniejszość czeska w dawnej Austrii, irlandzka w Wielkiej Brytanii, katalońska w Hiszpanii itd. Ta grupa mniejszości nie ma dla nas znaczenia praktycznego, wiemy bowiem, iż w chwili obecnej podobna mniejszość w Polsce nie egzystuje. Niemniej problem ten nie jest dla nas pozbawiony pewnego znaczenia, jego analiza daje nam bowiem ciekawe wejrzenie na siły psychiczne, działające na daną mniejszość.
W myśl zasad naiwnego nacjonalizmu zdawałoby się pewne, że taka mniejszość, zamieszkująca tylko jedno państwo, powinna siłą rzeczy zwracać się przeciw jego racji stanu. Mówimy o nacjonalizmie naiwnym. Jakże często bowiem się zdarza, że właśnie w interesie potęgi narodu jest stałe jego połączenie z innym narodem czy państwem; jakże często się zdarza, że właśnie taki związek daje danemu narodowi największe możliwości potęgi i rozwoju. Tak było na przykład z narodem węgierskim w związku z monarchią austriacką, tak jest dziś z dominium australijskim. Nie ulega wątpliwości, że opuszczenie Commonwealthu brytyjskiego przez Australię naraziłoby jej ulubioną "białość" na niebezpieczeństwo szybkiej katastrofy i żółtego zalewu. Związek między symbiozą państwa ich obopólną racją stanu istnieje niewątpliwie o wiele częściej, niż się to naiwnemu nacjonalizmowi wydaje; niemniej należy stwierdzić, iż nacjonalizm naiwny w praktyce uzyskuje o wiele łatwiej władzę nad umysłami niż nacjonalizm teoretyczny. Dlatego mniema się zazwyczaj, że nacjonalizm mniejszości zamieszkującej jedno państwo powinien się zwracać przeciw niemu. Oczywiście nie mówimy tu o mniejszości, która w danym państwie rządzi (np. 40% Rosjan w ZSRR za mniejszość uważać niepodobna). Badanie dziejów tego typu mniejszości daje najlepszy przykład, jak silne jest działanie siły ciążenia ku państwu i w jak wielkiej mierze jest ono w stanie zneutralizować ciążenia antypaństwowe, które powoduje niekiedy nacjonalizm naiwny, niekiedy jednak i nacjonalizm prawdziwy.
Doskonałym przykładem jest tu Czechosłowacja. Zdawałoby się, że nacjonalizm czechosłowacki powinien był w czasie wojny światowej zwracać się zdecydowanie przeciw monarchii austro-węgierskiej. Było to nie tyle dążenie do posiadania państwa nie połączonego z żadnym innym - dowodem wieczne marzenie o unii z Rosją - ile na nieprzyjemnych wspomnieniach oparta niechęć do Habsburgów. W każdym razie zdawało się wówczas pewne, że narodowo nastrojeni Czesi powinni byli zwracać się przeciw Austrii. Z punktu widzenia nacjonalistycznego inna orientacja na początku wojny światowej wydawała się wykluczona. A jednak siła lojalizmu państwowego była tak duża, że olbrzymia większość narodu czeskiego, aż po sam koniec wojny, opowiadała się za Austrią. Ciekawe światło na ten fakt rzuca świeżo opublikowana praca polityka czeskiego Jana Hajsmana,6/ która w prasie polskiej doczekała się już paru obszernych recenzji. Hajsman nie może, oczywiście, twierdzić, iż większość Czechów w roku 1914 ustosunkowywała się życzliwie do Austrii; by zasłonić prawdę, ucieka się do powszechnie znanego wybiegu. Skrajny austrofilizm przywódców stronnictw i reprezentacji parlamentarnej pragnie pokryć twierdzeniem o antyaustriackich nastrojach mas ludowych. Jest to - mutatis mutandis - to samo, co bajeczki o rzekomej przyjaźni mas ukraińskich do Polski i o niedobrych przywódcach. W braku plebiscytu, jedynym kryterium nastrojów politycznych mas są poglądy wybranych przez nich przedstawicieli. Jeżeli "Czeski Svaz" (związek stronnictw parlamentarnych) był skrajnie austrofilski i reprezentował wszystkie odcienie - od federalistycznego aż do skrajnie legitymistycznego, masy nie mogły zbytnio odbiegać od tych nastrojów. Penfiek7/, publicysta najbardziej antyaustriackiego obozu narodowodemokratycznego, w chwili wybuchu wojny najbardziej się cieszył z perspektywy przewożenia cara w klatce przez ulice Wiednia. Propagandowe wydawnictwo czeskie o początku republiki (Jean Opocensky: La fin de l'Autriche et la genese de l'Etat Tchecoslovaque), pomimo swego wprost śmiesznie antyaustriackiego charakteru, stwierdza, że jeżeli zamach przygotowany przez socjaldemokratów na 14 października 1918 roku nie doszedł do skutku, to stało się tak dlatego, że... większość stronnictw nastrojona była monarchistycznie. Novak, niewątpliwie dobry znawca czasów upadku Austro-Węgier, utrzymuje, że gdyby cesarz Karol, zamiast jechać na Węgry, udał się był do Pragi - pozostałby królem czeskim.
Przykład czeski wskazuje wyraźnie na siłę działania lojalizmu dla: państwa, które się zamieszkuje. Podobne rozważania można by poświęcić i stanowisku Irlandii na początku wojny światowej; jednak mnożenie materiału empirycznego nie wydaje się wskazane.
Reasumując: mniejszość, zamieszkująca w całości granicę jednego państwa, zależy w węższej mierze - w porównaniu z naszą pierwszą kategorią - od czynników międzynarodowych, w szerszej zaś od rozumnej polityki państwa w teraźniejszości, jak również (o czym nie należy nigdy zapominać) w przeszłości. Jednym z najważniejszych elementów stosunku państwa do mniejszości są bowiem wspomnienia historyczne.
3. Jeszcze większą zależność od polityki wewnętrznej państwa wykazuje następna kategoria mniejszości - mniejszości żyjące w obrębie kilku państw, których ideałem narodowym jest utworzenie własnego państwa; znajdują się one w zasadniczo odmiennym położeniu niż mniejszości posiadające już własne państwo narodowe. Te ostatnie posiadają pewną jedność w swym nastawieniu politycznym, dzięki ogólnie uznanemu autorytetowi rządu narodowego; natomiast mniejszości bezpaństwowe takiego ogólnie uznanego autorytetu nie posiadają i wszelkie orientacje polityczne stoją przed nimi otworem. Na tym tle istnieje zawsze możliwość pogodzenia narodowej orientacji politycznej z lojalizmem państwowym. Naród bowiem, dążący do utworzenia własnego państwa, musi zawsze opierać swe nadzieje na przymierzu z jednym z państw istniejących - niezależnie od napięcia uczuć nacjonalistycznych.
Italia (fara da se)8/ stała się państwem zjednoczonym jedynie dzięki sojuszowi z Francją. Jest to w każdym razie jedyny sensowny program dla każdej mniejszości, dążącej do utworzenia własnego państwa. Zazwyczaj wchodzą w rachubę przede wszystkim państwa, w których się mniejszości znajdują. Zawsze może istnieć orientacja narodowa mniejszości, oparta na państwie, w którym się ona znajduje; zawsze też znajdą się pewne sensowne argumenty na poparcie tej orientacji narodowej. Na tym tle może też powstać ścisłe przymierze między najskrajniejszym nacjonalizmem a lojalizmem państwowym. Łączność ta jest kombinacją tak silną, iż przy sprzyjającej polityce państwa oprzeć się jej mogą tylko najbardziej niekonformistycznie usposobione elementy. Dlatego też można powiedzieć, że trzeba specjalnych przejawów głupoty politycznej, by nie doprowadzić takiej mniejszości do orientacji opartej na przymierzu z państwem. W roku 1848 istniała nawet orientacja Rumunów siedmiogrodzkich, oparta na przymierzu z Austrią.
Ilość przykładów mniejszości, zaliczających się do tej kategorii, jest dość ograniczona; niemniej - posiadają one dla nas niebywale doniosłe znaczenie. Niegdyś do tej kategorii zaliczali się Polacy, dziś - Ukraińcy i Białorusini; w historii tych narodów musimy też przede wszystkim szukać potwierdzenia naszych tez dedukcyjnych - oczywiście w tym wypadku, o ile dziejów narodu macedońskiego od 1913 roku nie uznamy za wystarczający dowód empiryczny.
Z początkiem roku 1812 Polacy podzielili się na dwie wielkie orientacje: jedna, z ks. A. Czartoryskim i Niemcewiczem na czele, widziała przyszłość Polski w sojuszu z Aleksandrem I, druga upatrywała zbawienie w przymierzu z Napoleonem; oczywiście obywatele zaboru rosyjskiego skłaniali się raczej do orientacji aleksandrowskiej. W wielu wypadkach przetrzymała ona nawet piorunujący pochód armii francuskich na Moskwę. Tak wybitni reprezentanci Litwy, jak Tomasz Wawrzecki i Ksawery Lubecki, udali się wówczas do kwatery Aleksandra; nie była to żadna zdrada czy przestrach. Na czele tej orientacji stał nie tylko przyszły kierownik Hotelu Lambert, ale i niedawny następca Kościuszki na czele insurekcji. Potem orientacja rosyjska dominuje w zaborze tegoż państwa aż do roku 1831. Powstaje ona na nowo w związku z każdym zwolnieniem ucisku rządu rosyjskiego - bądź to około 1861 roku, bądź to po rewolucji 1905. Powstanie ich wydaje się wprost dziwne - takich przecież wysiłków dokładał rząd rosyjski, aby w ogóle nie powstały, i tak szybko tępił eksterminacją polskości ich możliwości rozwoju! Również i orientacja pruska ukazywała się na widowni, gdy tylko stosunek rządu pruskiego do Polaków stawał się nieco bardziej liberalny. Tak było bądź to w okresie namiestnictwa Antoniego Radziwiłła, bądź to w początkach 1848 roku. Legion Polski Mierosławskiego byłby wówczas może lepiej bił się w grożącej wojnie z Moskwą niż sama królewska armia pruska. O orientacji austriackiej nie wspominamy ze względu na zbyt dobrze znane jej dzieje; jedno jest w każdym razie pewne: tylko od rządów zaborczych zależało powstanie i utrzymanie orientacji polskich, opartych na przymierzu z każdym z nich. Jeżeli najczęściej nie potrafiły one tego zrobić - to dlatego że w Rosji i w Prusach na przeszkodzie stawał ideał państwa narodowego.
Z równie wielką wyrazistością ten sam fenomen powtarza się w dziejach narodu ukraińskiego. Nie mówiąc już o XVII wieku, zwłaszcza w ostatnich dziesięcioleciach, kiedy orientacje Kozaków z reguły opierały się na państwie, w którym dana ich część zamieszkiwała - początek wojny światowej dostarcza nam tu dobrego przykładu. Nie każdemu wiadomo, że w chwili jej wybuchu Szymon Petlura, wówczas redaktor ,,Życia Ukraińskiego" w Moskwie, opublikował oświadczenie, w którym stawał zdecydowanie za Rosją, przeciw mocarstwom centralnym. Jednocześnie Ukraińcy galicyjscy zajmowali stanowisko odwrotne i tworzyli legiony po stronie austriackiej. Orientacja austriacka w Galicji była wśród Ukraińców tak głęboko zakorzeniona, iż jeszcze w końcu października 1918 roku zgłaszali oni entuzjastyczny akces do planu federalistycznej przebudowy monarchii habsburskiej.
Oczywiście, w każdym z tych wypadków byli obywatele mniejszościowi państw, którzy zajmowali stanowisko odwrotne - był Dymitr Doncow8/ na wielkiej Ukrainie, jak byli i moskalofile w Galicji; niemniej ogólna linia była taka, jak ją tu przedstawiamy.9/
Stronnictwa mniejszościowe, wyznające program przymierza z państwem, które zamieszkują, dodają zazwyczaj, iż jest to przymierze czasowe, które kiedyś - jutro może - zamieni się pewnie w konflikt; w praktyce przyszłość ta bywa jednak niezwykle odległa. Przypomina mi to pewną młodą, niezbyt piękną osobę, którą pragnąłem pocieszać, twierdząc, iż każda kobieta ma dni, w których jest piękna, i dni, w których jest brzydka. "Dobrze - odpowiedziała - ale dla mnie dzień, w którym będę piękna, to będzie zawsze jutro, jutro..." Podobnie bywa i z tymi mniejszościami. Okres wybuchu konfliktu międzynarodowego, cytowany zazwyczaj jako termin, w którym orientacja ulegnie zmianie, jest w praktyce zazwyczaj okresem największego natężenia lojalizmu państwowego. Jedyną rzeczą, która może zmienić ten nastrój, może być zupełna klęska i katastrofa państwa. Nie należy również zapominać, iż długotrwałe bliskie współdziałanie mniejszości z państwem, ponoszenie przez jej reprezentantów odpowiedzialności za niektóre resorty państwowe, wytwarza szereg korzystnych reminiscencji historycznych. Trudno zaś wystarczająco mocno podkreślić znaczenie tego czynnika dla możliwości współżycia dwóch narodów: na nim opiera się właściwie większa część tajemnicy symbiozy trzech narodów w Szwajcarii. Trwałe połączenie dwóch narodów, czy dwóch państw. nie jest zasadniczo sprzeczne w każdym wypadku z interesem narodowym; najczęściej jednak stają mu na przeszkodzie - obok błędów teraźniejszości - błędy i wspomnienia przeszłości: "Nous sommes gouvernes par les morts."10/ Dłuższy okres orientacji na państwo stanowi dla mniejszości nie tylko wygraną w chwili bieżącej, stanowi również zadatek na trwałe i dobrowolne połączenie w przyszłości. Tu znajduje się przyczyna niemożliwości połączenia polsko-rosyjskiego, jak również wielkość atrakcji Polski dla Litwy.
Ciążenie mniejszości w kierunku państwa, które ona zamieszkuje, przejawiać się może z całą siłą jedynie w tym wypadku, gdy państwo nie prowadzi polityki eksterminacyjnej w stosunku do narodowości mniejszościowej, lecz zostawia jej swobodę. O polityce mniejszości rozstrzyga cały szereg czynników, wśród których ciążenie do lojalizmu państwowego jest tylko jednym z najważniejszych. Ta kategoria mniejszości jest jednakże najbardziej podatna na połączenie ideałów niepodległościowo-narodowych, przejawiających się w orientacjach politycznych, z ciążeniem do lojalizmu państwowego. O ile mniejszość posiada możliwości swobodnego rozwoju narodowego - istnieją poważne dane, że ogromna jej większość stanie na platformie przymierza z państwem.
Charakterystyczną cechą mniejszości tej kategorii jest więc fakt, iż nastawienie jej do państwa zależy przede wszystkim od jego polityki wewnętrznej, o wiele zaś mniej, niż u obu poprzednich kategorii, związane jest z czynnikami międzynarodowymi.
4. Przechodzimy wreszcie do ostatniej naszej grupy mniejszości - do tych, którzy, rozsypani w wielu państwach, do utworzenia własnego albo w ogóle nie dążą, albo pragną je widzieć w takiej odległości geograficznej, że nie może to mieć znaczenia dla sytuacji międzynarodowej państwa, które zamieszkują. Otóż będziemy tu najkategoryczniejsi. Możliwość konfliktu między tą kategorią mniejszości a państwem jest najmniejsza, nie zależy w żadnej mierze od czynników natury międzynarodowej - to znaczy nie wywołanych przez świadome działanie państwa; zależy wyłącznie i jedynie od świadomej polityki państwa w stosunku do tej kategorii mniejszości.
Geneza tego stanu rzeczy stanie się nam łatwo zrozumiała, jeśli uprzytomnimy sobie znaczenie wszelkiego rodzaju rewindykacji terytorialnych w konfliktach międzynarodowych. Błędne byłoby, oczywiście, przypuszczenie, że jedynie tylko konflikty terytorialne stanowią podłoże sporów między państwami; istnieją i inne ważne czynniki potęgi państwa. Niemniej w dotychczasowym rozwoju dziejowym olbrzymia większość sporów między państwami czy narodami miała swój powód w apetytach czy niepowodzeniach terytorialnych. Mniejszości posiadające własne państwo i pragnące się z nim połączyć, mniejszości nie posiadające własnego państwa, lecz dążące do jego utworzenia - odznaczają się zawsze pewnymi żądaniami terytorialnymi (zresztą - mniej lub bardziej aktualnymi) w stosunku do państwa, które zamieszkują; natomiast mniejszości nie dążące do utworzenia państwa nigdzie w pobliżu takich żądań terytorialnych mieć nie mogą. Tu leży powód, dla którego sprawa mniejszości narodowych właściwie nie istnieje w Ameryce: tu również leży przyczyna, dla której konfliktu z taką kategorią mniejszości państwo może najłatwiej uniknąć.
Sympatie czy antypatie narodowości nie dążących do utworzenia państwa urabia się jedynie na podstawie polityki wewnętrznej państwa, które zamieszkują, nie zaś na podstawie sytuacji międzynarodowej, od działania politycznego niezależnej. Mniejszości takie będą się zwracać przeciw państwu, które je prześladuje i w którym czują się nieszczęśliwe. Rozumowo biorąc, nie mogą one mieć żadnych innych motywów swego postępowania; ta kategoria jest bezsprzecznie najłatwiejsza do rządzenia.
Zabawnym zaiste przykładem małego rozumu teoretyków państwa narodowego jest fakt, iż właśnie ze specjalną nienawiścią odnoszą się oni do tego rodzaju mniejszości, reprezentowanego u nas przez Żydów. W istocie Żydzi są najmniej niebezpieczną mniejszością dla państwa, gdyż nie mogą mieć żadnych terytorialnych interesów sprzecznych z jego racją stanu.
Nacisk, kładziony przez zwolenników państwa narodowego na sprawę żydowską, traktować musimy niewątpliwie jako wykwit niechęci odczuwanej przez ludzi pierwotnych w stosunku do grupy posiadającej pewne odmienne cechy fizyczne. Jest to zresztą nie tylko podłoże antysemityzmu, ale i niechęci do rasy czarnej w Ameryce i rasy białej na Dalekim Wschodzie. Do tej pierwotnej biologicznej odrazy dołącza się a posteriori uzasadnienie logiczne. Niekiedy zdarzyć się może, iż niektóre człony tego uzasadnienia posiadają wartość obiektywną. Niemniej jednak olbrzymia większość argumentów nie wykracza poza ramy śmiesznych derywacji tworzonych na zamówienie. Ciekawym przykładem wartości argumentów zwolenników państwa narodowego w związku z tą grupą mniejszości jest zestawienie antysemityzmu niemieckiego z twierdzeniami naszych narodowców o przeciwpolskich tendencjach Żydów. Daje to niekiedy wrażenie niezwykle silne pod względem komizmu. Tak np. Roman Dmowski w swej monumentalnej pracy pt. „Polityka polska i odbudowanie państwa”11/ dowodzi, iż w ciągu rokowań wersalskich międzynarodowe żydostwo całą siłą popierało Niemcy, zwalczało zaś polskie rewindykacje. Jednocześnie jednak powstała w Niemczech cała literatura, której celem jest udowodnienie czarno na białym, iż Żydzi, gdzie tylko mogli - a specjalnie już w czasie wojny światowej i bezpośrednio po niej - zwalczali Niemcy.
Nacjonaliści polscy wierzą więc święcie, że Żydzi popierali Niemcy przeciw Polsce, naiwni nacjonaliści niemieccy - że Żydzi popierali Polskę przeciw Niemcom. W istocie jednak najróżniejsi Żydzi zajmowali najróżniejsze stanowiska. W zasadzie ich ustosunkowanie się do państwa, które zamieszkują, zdaje się być zależne od polityki tego państwa w stosunku do Żydów. Dlatego właśnie konflikt między tą mniejszością a państwem jest stosunkowo najłatwiejszy do usunięcia.
Z
asadnicza różnica, która zachodzi między tą grupą mniejszości a wszystkimi innymi, polega niewątpliwie na tym, że inne grupy mogą się znaleźć w antagonizmie z państwem, zwłaszcza z powodu swych postulatów narodowych. Natomiast konflikt Żydów z państwem mógłby być spowodowany nie tyle przez narodowe ideały żydostwa, ile przez wyznawanie przez reprezentantów tej mniejszości - ideologii anarodowych, jak np. ideologia komunistyczna czy pacyfistyczna. Nie stawiamy tu, oczywiście, żadnych twierdzeń kategorycznych. Widzieliśmy, iż dobrze zrozumiany nacjonalizm często powoduje przymierze mniejszości z państwem. Widzieliśmy znów, iż uczucia narodowe Żydów mogą się z całą siłą zwracać przeciw państwu, które je prześladuje. W polityce trudno mówić o ogólnie obowiązujących prawach. Można właściwie mówić tylko o czynnikach działających silniej lub słabiej - zależnie od tej czy innej kategorii - oraz o ogólnych tendencjach. Otóż jako ogólną tendencję przyjąć tu musimy ciążenie poszczególnych grup mniejszości do innych sposobów ewentualnego szkodzenia państwu. Te, które dążą do utworzenia w pobliżu własnego państwa, są raczej groźne z powodu swych prądów narodowych. Te zaś, które do utworzenia państwa nie dążą, niebezpieczne są przede wszystkim z powodu swych ewentualnych ideologii antynarodowych, w danej chwili przez nie wyznawanych. Pod tym względem ta kategoria mniejszości zbliża się też. najsilniej do większości obywateli państwa. Dyskusja nad hasłami eksterminacji czy asymilacji tej kategorii mniejszości należy więc raczej do sporów z teorią państwa totalnego, nie zaś narodowego. Z punktu widzenia argumentacji właściwej zwolennikom państwa narodowego, to znaczy obawy przed aktywną sprzecznością racji stanu państwa i racji stanu mniejszości, dążenie do eksterminacji Zyd6w jest nonsensem. Mówiąc zaś spokojniej, przemawia za nią jeszcze mniejsza ilość argumentów niż za przymusowym postępowaniem w stosunku do wszystkich innych grup mniejszości.
W powyższych rozważaniach zajęliśmy się najpierw analizą pojęcia sprzeczności programów politycznych z racją stanu. Ustaliliśmy tam miejsce - dość mało poczesne - jakie w długim sznurze sprzeczności zajmują mniejszości narodowe. Następnie zajęliśmy się dyskusją zagadnienia: na które odmiany mniejszości wpływają raczej wewnętrzne pociągnięcia państwa, na które zaś raczej sytuacja międzynarodowa - u których mianowicie sprzeczność z racją stanu państwa pojawić się może raczej na skutek polityki wewnętrznej, u których na skutek sytuacji międzynarodowej. Do ukończenia badań nad sprzecznością programu mniejszości z racją stanu potrzebne nam już jest tylko jedno: musimy zastanowić się, jaki rodzaj polityki wewnętrznej, narodowościowej, przyczynia się raczej do wywołania sprzeczności - polityka przymusowej asymilacji czy też polityka swobód narodowych. Zagadnieniem tym zajmiemy się niebawem.
Przypisy:
1/ Pierwodruk: "Droga" 1934, nr 10. . Adolf Bocheński, Historia i polityka. Wybór publicystyki, wybrał i opracował i przedmową poprzedził Marcin Król, PIW Warszawa 1989, s. 205-229.
2/ Adolf Rudnicki, Żolnierze, Warszawa 1933.
3/ Opublikowane zostały jedynie dwa artykuły: niniejszy i następny.
4/ Jędrzej Giertych, O program polityki kresowej, Warszawa 1932.
5/ Piotr Dunin-Borkowski (1890-1951) - wojewoda lwowski i poznański, w stosunku do Ukraińców zwolennik asymilacji państwowej, ale nie narodowej.
6/ Jan Hajsman (ur. 1882) - czeski dziennikarz i polityk, autor pracy o czeskich wysiłkach politycznych przed 1918 r.
7/ Josef Penizek (ur. 1858) - czeski dziennikarz i publicysta.
8/ Patrz przypis 4 do artykułu Rewizja polityki narodowej.
9/ Patrz przypis 4 do artykułu Aktualność idei jagiellońskiej.
10/ "Rządzą nami zmarli."
11/ Roman Dmowski, Polityka polska i odbudowanie państwa, Warszawa 1925.