199. Następujące teraz stronice wcale do składu nie wchodzą dopiero co zakończonej księgi. Tam zajmowała nas niezmienna i zawsze jedna istota sama przyszłych wydarzeń, tutaj zaś nadchodzi kolej na rozmaite możebne jej kształty. Jednym słowem, tam konieczna treść, ludźmi wszechwładnie rządząca, była, tutaj zaś jej zewnętrzne wyrażenie, od ludzkich postępków zależne, będzie naszym przedmiotem.
Dotąd jedynym środkiem, którego dozwalała przyroda przedmiotu, było ścisłe rozumowanie, ale teraz wstępujemy na pole, na którym przypuszczenia znajdują miejsce, a prawdopodobieństwo zasługuje na uwagę. Tutaj wreszcie wolno już będzie wzgląd mieć na otaczające nas okoliczności, a w ogóle na stosunki czasowe, od których możeśmy nie zawsze zdołali, ale od których należało się jak najzupełniej oderwać.
Spomiędzy zaś różnych możebności, które przypuszczamy, jedne ściągają się do przeszłości, inne zaś do przyszłości. Nie idzie nam o systematyczne powiązanie ich w całość, ale tylko o jakiekolwiek ich przytoczenie dla faktycznego poparcia założenia, któreśmy się starali rozwijać.
200. Napoleon powiedział na Wyspie Świętej Heleny, że najmniejsze udzielne książątko, które się szczerze przejmie sprawą ludów, zdoła dokazać wszystkiego, co sobie zamierzy. Może być, że w tym się mieści wiele prawdy, ale jeszcze niezawodniejszym jest, że samodzierżca, który się nią przejmie, stanie się PANEM ŚWIATA w najzupełniejszym znaczeniu tego wyrazu.
Przypatrzmy się z różnych stron tej niesłychanie ważnej możebności. Raz u moskiewskiego Cara obrodziła się piękna myśl zadosyć uczynienia Polszcze, szkoda tylko, że była szlachetnym jedynie zachceniem, a nie doszła do potęgi systematu. Z tego jej niedostatku wynikły niemoc wykonania i nietrwałość rozpoczętego dzieła, które do końca nie doprowadzone zaczynało do upadku się chylić jeszcze za życia jego twórcy.
Gdyby Aleksandrowi I tego było starczyło, czego trzeba do wydania systematu zdolnego istnieć, a mianowicie trochę woli a wiele umienia, inną byłaby dzisiejsza postać Europy. Mało bowiem jemu brakło przymiotów i warunków do uiszczenia takiego związku, który by Carom niesłychaną zewnętrzną potęgę, Polszcze zaś narodowość i wolność zapewniał, bo w sobie ten szczęśliwie obdarzony śmiertelnik łączył dobrą chęć, dostateczną władzę i śmiałość wykonania, której dowiódł, dając Kongresowej Polszcze byt narodowy i konstytucję wcale wolnomyślną, w b r e w n i e t y l k o n i e m i e c k i m, ale nawet zachodnim rządom. Do tego wszystkiego dodać jeszcze trzeba, że mu się udało wstąpić na drogę właściwą. A jednakże nie umiał na niej się utrzymać i do końca nie doszedł!! Ale mógł dojść, najtrudniejsze początki przebywszy, a w takim razie czymże by dzisiejsza Europa była!
A naprzód dlaczego nie doszedł? Odpowiedź krótka i łatwa. Dojściem prawdziwym do celu byłoby doprowadzenie Polski do tego, żeby odstąpiła myśli udzielnego politycznego istnienia, a godziła się na przymierze z Rosją. Do tego zaś potrzeba było zupełnego zadosyć uczynienia Polszcze, którego Aleksander chciał w początkach, ale którego mu się później odechciało, gdy błędne rozumowanie polityczne w nim przemogło nad trafny popęd jego serca. Zdało mu się, że zbyt wiele dla Polski uczynić byłoby po prostu dodaniem jej środków wybicia się na niepodległość, a że cośkolwiek uczynić wypadało w każdym razie celem jednania sobie jej przychylności. W tym właśnie była myłka. Niezupełne zadośćuczynienie mogło być poniekąd niebezpiecznym, ale z u p e ł n e wszelki ślad niebezpieczeństwa zacierało. A więc o płonną obawę rozbiło się wielkie dzieło.
Nawet ze stanowiska rosyjskiej zaborczej polityki takie postępowanie p ó ł ś r o d k o w e usprawiedliwić się nie da; głównym bowiem dla niej przypuszczeniem nie jest pokój, ale wojna. Niewiele więc na tym jej zależy, czy Polska trochę mniej lub trochę więcej przykrzy sobie pod jarzmem wśród pokoju powszechnego, ale jedynie o to się powinna pytać, czy w danym razie na wezwanie Europy Polska zechce do niej się przyłączyć, albo też przeciwnie, czy się chętnie da przeciwko niej wyprowadzić. Nie ma środka między tymi dwoma wyrazami, czy Car może lub nie może na nią liczyć. Zupełne przeto jej zjednanie jest ogromnym wypadkiem, do którego niczego nie wypadało szczędzić, a niezupełne żadnej zgoła nie ma politycznej wartości. Dlatego też ambitny władca a lepiej liczący byłby bez wahania się uzupełnił pierwiastkowe zamysły monarchy, który mawiał, że spokojnego sumienia mieć nie będzie, póki Polszcze nie wróci do ostatniej piędzi ziemi wszystkich rosyjskich zaborów.
Czy tylko Aleksander mógł za pomocą zupełnego zadosyć uczynienia Polskę do zupełnego zjednoczenia przywieść? Do przymierza pokoju i wojny, życia i śmierci? Odpowiadamy śmiało, że mógł, chociaż wtedy jeszcze Polska nie była tak silnie w objęcia Rosji partą i chociaż zawsze liczyła jak na rzecz niezawodną na dobre chęci francuskiego narodu, którego niepowodzeniom przypisywała własną niedolę. Dowodem zaś, że mógł, niesłychane uczucie wdzięczności, które w całym narodzie obudził, tak dalece, że się nie posiadano z uwielbienia i podziwu na samą wzmiankę o zamiarze przyłączenia Litwy i tak zwanego z a b r a n e g o kraju do Królestwa Kongresowego. Za dowód jeszcze silniejszy uważać można to, że Polska przestała o powstaniu myśleć i w nim szukać zbawienia, a wtedy dopiero wzięła się do niego, kiedy ostatnia spełzła już nadzieja prawdziwego pojednania. A wreszcie pomimo tylu krzyczących nadużyć przednicy powstania, ludzie 29 listopada 1830, zawahali się (tak) broń podnieść, a przez Piotra Wysockiego oraz innych udawali się do ludzi szacunkiem i poważaniem całego narodu okrytych, między innymi do Niemcewicza, zapytując się w szczerości serca, czy godzi się powstawać i czy ci, których uważali za jedyną powagę i prawdziwych naczelników Polski, zamysłu ich się nie wyprą.
Ale może kto zarzuci, że pomimo to wszystko i gdyby nawet Aleksander był dokonał swoich pierwotnych zamysłów, Polska w razie wojny europejskiej mogła była się przyłączyć do przeciwników Rosji. Odpowiadamy, że nie tylko, że by się trzymać musiała jedynego narodu, który by uczynkiem jej dopomógł, przekładając go nad wszystkie inne, od których doznawała zawodów, ale nawet nie miałaby ani pokusy, ani sposobności do przeciwnego postąpienia sobie. Albowiem zadośćuczynienie Polszcze rozrywałoby zgodę pomiędzy trzema przeciwko niej sprzymierzonymi dworami, a jej wskrzesiciel, Niemcom straszny, niezawodnie by ich liczył pomiędzy swymi przeciwnikami w każdej zdarzyć się mogącej wojnie, a przeto miałby za sobą Polaków, bo celem każdej takiej wojny z jego strony stać by się mu- siał odbiór germańskich zaborów dla uzupełnienia rozpoczętego dzieła, w s k r z e s z e n i a P o l s k i. Wojna tedy z Europą uświęciłaby tylko przymierze dwóch ludów, których by krew pospołu na polu bitwy popłynęła w dobrej sprawie.
Sięgajmy w dalsze rachuby, które na miejscu Aleksandra winien by czynić każdy Car pragnący wielkości swego państwa. Czyby takowej nie zagrażało w odległej przyszłości wskrzeszenie Polski? Czy Polska, zebrawszy się cała pod opieką Rosji, nie zechciała się od niej uwolnić, a nie stała się przeciwniczką dawnej swojej dobrodziejki? Odpowiadamy, a raczej powtarzamy, że nie; że Polska w związku z Rosją, uwolnioną zostawszy od carskiego, a nigdy nie doznawszy moskiewskiego rodowego ucisku, mogłaby mieć zapewnione narodowość i wolność. Miawszy je zaś zapewnione, czułaby się również niepodległą jak w oddzielnym położeniu, a przez odosobnienie stracić by nie chciała zewętrznego bezpieczeństwa oraz innych korzyści, które by jej zapewniał braterski stosunek z pokrewnym narodem. Obawy takiej nie przypuściłby żaden Car, który by chciał, żeby zasady pojednania były dochowanymi wieczyście, a przy tym pojął, że rozerwanie raz zawartego polsko-rosyjskiego związku mogłoby nastąpić jedynie z powodu naruszenia jej narodowości i wolności, których najzupełniejsze poszanowanie byłoby kamieniem węgielnym trwałego przymierza.
201. Otóż tedy przypuszczamy, że się tym wszystkim Aleksander przejął i że uiścił nadzieje, które w Polakach wzbudził: jednym słowem, że do wszystkich cząstek Polski pod jego panowaniem zostających rozciągnął dobrodziejstwa udzielone Kongresowemu Królestwu, a przy tym jeszcze, że drogę zagrodził samowolnemu naruszeniu przyznanych przez siebie praw.
W takim razie urzędowie dawany mu przydomek w s k r z e s i c i e l a P o l s k i zostałby w sercach Polaków na wieki wyrytym, a dałby mu wewnętrzną siłę, która by spływała na jego następców pilnujących się jego śladów.
Takie zaś stanowisko względem Polski, zobaczymy, jakie by im dawało stanowisko względem Europy. W ogólności wewnętrzna siła rodzi zewnętrzną potęgę; lecz Aleksander by nabył więcej niż wewnętrzną siłę, bo władzę nad umysłami nie tylko poddanych swoich, ale pod niemieckim panowaniem będących Polaków, którzy by zapragnęli żyć pospołu z braćmi swymi pod berłem zapewniającym też same dobrodziejstwa, co zupełna niepodległość. Aleksander, uiszczając w uczynku wielkie to słowo: b r a t e r s t w o l u d ó w, stanąłby w rażącym sprzeciwieństwie z Europą uświęcającą ich niewolę, a do niego by się zwracały nadzieje wszystkie cierpiących. Przypuśćmy przy tym jeszcze, że Aleksander i następcy jego żadnego nie dawaliby pozoru żadnemu państwu do zerwania przyjaznych z nimi stosunków, a zajmowali się krzewieniem dobrodziejstw pokoju, nie zaś przygotowaniami wojny, i nie objawiali niczym żądzy rozszerzania europejskich swoich granic. Może być, że przez pewien przeciąg czasu nie zwracaliby uwagi, ale prawdziwa potęga zawsze daje się dostrzec, a ma to do siebie, że budzi obawę. Oczywistą wnet by się stało rzeczą, że owemu spokojnemu Carowi Wszechrosji a królowi polskiemu dosyć byłoby zawezwać Polaków nie pod jego berłem zostających i wszystkich Słowian, by wszystkich natychmiast mieć - dosyć skinąć, by się wszyscy ruszyli. Jednym słowem, musiano by się poznać na tym, że dosyć mu ręką sięgnąć, by od razu wziąć panowanie nad Słowianami, równające się panowaniu nad światem. A na tym się poznawszy, cóż by Europie wypadało począć? W jakich środkach szukać bezpieczeństwa?
Czy rzeczy biegowi swojemu zostawić, a zaufać skromności i spokojności Cara? Ale czyż to podobna, żeby człowiek bezczynnym zostawał niby to wyrzekając się ambicji, kiedy tyle milionów ludzi wzywa o podjęcie ich sprawy oraz kiedy narody całe wszechwładnym swoim głosem każą mu być ambitnym?
Czy zmysłowymi środkami potęgę Rosji umniejszać i pod jakimkolwiek pozorem wojnę jej wydać? Ale jakież pozory zataić by mogły przed zdrowym rozsądkiem cierpiących tłumów, że prawdziwą jej przyczyną byłoby przez Rosję wprowadzane w użycie braterstwo ludów? Jakie skutki musiałyby wyniknąć z takiej wojny, w której narody oświatą się chełpiące występowałyby za niewolą przeciwko Rosji wyobrażającej wolność, a popieranej przez uciśnione a pokrewne plemiona? A nie mówmy, że to niemożebne, bośmy widzieli te same narody podtrzymujące tureckie państwo, będące najwyższym wyrazem pognębienia podbitych przez zaborców, przeciwko tejże samej Rosji, której tak zwane jarzmo byłoby w tym razie prawdziwym oswobodzeniem. Lecz wracając do naszego przypuszczenia, taka wojna przyspieszyłaby tylko wypadki, zlałaby Słowian w jedno państwo, a sprawiłaby, że ogromne to państwo weszłoby od razu w normalny stan wojny z Europą.
Czy skwapliwszym jeszcze od carskiego rzuceniem się do wolności? Lecz kto tylko na przekór jej służy, ten ani zaufania wzbudzić, ani wabić nią nie zdoła. Któż by się na tym nie poznał, że narody, które nigdy o cudzą nie dbały swobodę, dla przypadkowego tylko interesu za nią się ujmują. Uprzedzić należało Cara na tej drodze, po której daremną rzeczą będzie za nim ścigać, bo już nie będzie sposobu odebrania mu pierwszeństwa, które by raz wziął A wreszcie jakiż by się poniewczasie znalazł wykonalny środek podania wolności zniechęconym ludom, które już by takowej zaczęły z carskiej strony wyglądać? Jakimże sposobem uczynić by można dla cierpiących, nie mówmy już więcej, ale przynajmniej tyle, ile by Rosja uczyniła, zamieniając kajdany na prawdziwie braterski związek? Czyby wypadło może burzyć państwa trzymające ludy całe w rodowej niewoli? Ależby to był po prostu wewnętrzny zatarg wobec wspólnego wroga, od którego zaczepki należałoby każdej chwili wyglądać, a tak niebezpieczny w ostateczności środek nie mógłby mu ani zmysłowie, ani duchowie zaszkodzić, ani w oczach ludów, ani przed sądem dziejów. A jednakże wobec nieodzownej zguby musiano by przeciwko Carom dobywać wszelkich sił, ale skutecznych sposobów znaleźć by niepodobna.
Wstyd narodom oświeconym, że mogły być obojętnymi widzami okrucieństw Mikołajowskich, a tymczasem zrywać by się były musiały przeciwko Carowi powodującemu się uczuciami ludzkości! Czymże mienić taki świat, którego sprzymierzeńcami być mogą źli, a wrogami być muszą dobrzy!
202. Nie do rzędu marzeń prostych należą następstwa takich zamysłów, które już miały prawdziwy początek wykonania. Mienić je potrzeba możebnością, a wcale nawet prawdopodobną.
Czy zaś ta możebność przeminęła i wygasła? Bynajmniej; wprawdzie jej przeciwnym jest przypadkowe usposobienie Carów, lecz natomiast jej sprzyja moc wypadków. Europa bowiem coraz silniej Polskę w objęcia Rosji ciśnie, a przeto coraz bardziej pomiędzy nimi związek ułatwia.
Czy może bez powrotu przeszły wzmiankowane przyjazne okoliczności? Czy Kongres Wiedeński oraz konstytucja tak zwanego Królestwa nie były czasem dla Aleksandra l takim niezrównanym punktem wyjścia, jakiego żaden z jego następców nie znajdzie? Nie trzeba mniemań podobnych przypuszczać, a przeciwnie, trzeba pojmować, że z każdego zgoła punktu iść nietrudno w kierunku, do którego siła rzeczy wiedzie. Każdy Car wobec niewolnej Europy zawsze posiada środki ujmowania Polski, którą niesłuszność oświeconych ludów coraz bardziej ku niemu skłania.
Nawet w danym położeniu dokonanego już zniesienia wszelkich urzędowych śladów odrębnego istnienia Polski można także bez żadnych prawie zmian co do zewnętrznych urządzeń przewodzić nadzwyczaj ważne poprawy gruntowne, samego bytu Polski dotyczące. l tak na przykład, Car by mógł postanowić: Nie ma granic między Polską a Rosją.
W całym państwie równouprawnionymi są języki polski i moskiewski, a każda miejscowość sama dla siebie oznaczać będzie, który z nich ma do urzędowych stosunków i do publicznego wychowania służyć. Wypadałoby przy tym niektóre zasadnicze swobody wszystkim zarówno potrzebne na całe państwo rozciągnąć, jako to wolność sumienia, nietykalność osoby bez wyroku sądowego itp.
Ale Polska obejść by się nie mogła bez pewnych swobód politycznych, do których Rosja nie jest jeszcze dojrzałą. Przy zupełnym przeto zrównaniu albo pierwsza pozbawioną byłaby tych, których jej potrzeba, co byłoby uciskiem, albo druga nadanymi by miała takie; których by używać nie mogła, które by przeto były martwym słowem, co byłoby niedorzecznością. Chcąc przeto Polszcze zadosyć uczynić, unikając wszakże postawienia jej na odrębnej stopie, tak iżby stanowiła państwo w państwie, można by nie tylko w Polszcze, ale w całej rozległej dziedzinie Carów użycie politycznej wolności uczynić rzeczą miejscową, nie zaś narodową. Takim sposobem by się unikło środkowania Polski, którego sama Polska z przyrody i usposobienia swego zawsze dawniej rozśrodkowana wcale nie potrzebuje, a które stawałoby się stosownym i pożytecznym dopiero wtedy, kiedy by szło o skupienie wszystkich sił przeciwko zewnętrznemu niebezpieczeństwu. I tak na przykład nie Sejmowi polskiemu, ale sejmikom wojewódzkim lub jakimkolwiek innym powierzając czynności do ludowego zastępstwa odnosić się powinne, nic by nie ubliżono wolności, a nawet jeszcze lepiej by ją urzeczywistniono, a dla Polski nie potrzebowano by stanowić wyjątkowie przychylniejszych praw. Albowiem by można w całym państwie wszystkie miejscowości zrównać, dając każdej równe prawo do przyswojenia sobie tyle swobód, ile zdoła ich sama wziąść ze szczodrej carskiej ręki. Celem i założeniem Cara byłby silny rząd środkowy, którego także by chciały podległe mu ludy pragnące panowania i zewnętrznej potęgi dla oswobodzenia bratnich narodów i własnego bezpieczeństwa. Przy takim zaś rządzie silnym trzeba by koniecznie umieć urzeczywistniać wolność, a zespolenie obojga byłoby zadaniem żywotnym dla Carów. Dla tej zaś ostatniej najdogodniejszym kształtem zewnętrznym przy takim danym założeniu podobno że byłyby m i ej s c o w e s w o b o d y. Poprzestajemy na tej prostej wzmiance bez przytaczania dowodów, bo mamy głównie na celu nie wywód zupełny, ale po prostu oznaczenie wzmiankowanej możebności.
203. Otóż tedy gdyby się znalazł Car, który by w ten sposób starał się przychodzić do pojednania z Polską, mniej by uczynił p o z o r n i e od Aleksandra, ale więcej daleko istotnie.
Niby to Polskę by zniosł, a w istocie by ją wskrzesił. Mógłby Polakom i Moskalom, a przy tym także musiałby powiedzieć Rusinom (Ruthenes): w jednym państwie pomiędzy bratnimi ludami potrzeba usunąć wszelki powód nieporozumienia i oporu, trzeba znieść granice. Niechaj narodowość żadna nie doznaje narzutu, niechaj każda rozwija się, gdzie tylko chce, jak tylko może, byle nie przemocą; niechaj każdej na drugą wpływać wolno będzie duchowymi wszelkimi środkami, a nie wolno będzie gwałtem.
Mógłby samym Polakom mówić: nie chcecie, by wam Polskę brano, nie tylko że wam ją zwracam, ale nadto Rosję wam otwieram; wolno wam ją brać duchowym wpływem, wolno wam się krzewić w jej bogatych a bezludnych stepach, i ze sobą Polskę tam przenosić.
Na odwrót zaś Moskalom by mógł mówić: trzeba nam trzymać Polskę, a takim tylko sposobem utrzymać ją można. Niechaj się z wami miesza, niech wam swojego udziela o tyle, o ile od niej sami przejmować zechcecie, a wtedy od was przejmować nawzajem będzie to, co u was okaże się dla niej przydatnym, a takimi drogami samorodnie odbywać się będzie na dobrej woli, nie zaś na gwałcie oparte stopniowe zlewanie bratnich ludów w jedną, mającą się dopiero utworzyć narodowość, które to zlewanie się nie będzie żadnej z dotąd istnących śmiercią, ale wszystkich rozwojem, a doprowadzi do najdoskonalszej z nich wszystkich wyciągnąć się mającej treści.
A wszem wobec żyjącym i potomnym by mógł mówić - a raczej nie potrzebowałby słowami mówić i tłumaczyć wewnętrznego znaczenia swoich uczynków, które to znaczenie odbiłoby się wydatnie w dziejach. Powtarzamy tedy, Car miałby prawo mówić: prowadzę was, ludy mnie powierzone, drogą pokoju, a prosto do olbrzymiego celu, do którego zawsze musicie kiedyś dojść, a do którego tor mógłby zagrodzonym zostać niezliczonymi trudnościami i ciężkimi walkami. Prowadzę was do zjednoczenia, od którego żaden z was nie ma prawa się wymówić, do którego znagla was dobrze pojęty każdego po szczególe interes i obowiązek. Wy, Polacy, mieliście zawsze słuszność, kiedyście żądali n i e p o d l e g ł o ś c i, której wam Rosja nie umiała dać, a która z wysokiego dziejowego stanowiska była środkiem dojścia kiedyś drogą dobrej woli do takiego samego przymierza i rękojmią, że nie doznacie żadnego przy tym narzutu; dziś nie mielibyście już słuszności, kiedy w imieniu braci Moskali, w imieniu całej ludzkości przedstawiam wam od razu zjednoczenie w najdoskonalszych warunkach, do normalnego zlewku wiodące, a kiedy swobodny wyrób tego zlewku nie będzie cisnął i kaleczył tych pokoleń waszych, które powoli pracować na nie będą, bo mają zapewnioną sobie zupełną niepodległość w braterskim związku, na mocy której to niepodległości narodowość wasza nie będzie przez nikogo tkniętą, chyba tylko przez was samych celem jej doskonalenia w interesie waszym własnym i ludzkości. Które to przemiany przez was samych uznawane i uskutecznione będą swobodnym krokiem naprzód, nie zaś przymusowym wstecz. Wy zaś, Moskale, zyskujecie na tym otwarty przystęp do wolności i zewnętrzną spokojność; odtąd bowiem żadna wojna wysileniem dla was nie będzie, a każda do waszego słowiańskiego związku nowych przysposobi członków. Cieszcie się z tego, jeżeli pośród was Polacy krzewić się będą w bogatych waszych pustyniach, zachowując własne obyczaje i mowę. Na im więcej punktach z nimi będziecie w zetknięciu, tym łatwiej w przyszłości zlejecie się w jedno, a takie rozrzucone garstki nie powodem zakłócenia, lecz rękojmią połączenia Słowian będą. Wzywajcie ich do zaludnienia żyznych waszych azjatyckich stepów, na które kiedyś Europa zacznie się łakomić, gdy zapełni za morzami wolne jeszcze ziemie. Dzisiaj zaś jeszcze tajemnicą jest, czy kiedyś tam nie znajdzie po temu sił przy pomocy przeludnić się także mogących ziem różnych przez jej dzieci osiedlonych. Do tego zaś, by przy sobie na zawsze utrzymać tę ziemię, trzeba się na niej rozplenić, czego dokazać możecie tylko wstęp do niej otwierając początkowie polskiej, a następnie wszystkim innym słowiańskim narodowościom, by jak najwięcej je mieszać, aby z nich jak najłatwiej utworzyć jednolite potężne ciało.
204. Nie, zaprawdę że nie można w taki oderwany sposób do ludów przemawiać, a nawet słów używać jest rzeczą daremną, bo znaczenie swoje mają tylko w obrębie naukowym, nie zaś na polu polityki, na którym potrzeba oderwaną myśl wyrazić uczynkiem, a mianowicie podać ją ludom w ujętnej postaci dobitnej ustawy. W suchych onejże wyrażeniach mieści się największa wymowa panów tego świata. Siłą jej trafne ujęcie prawdziwej potrzeby, a jeśli raz tylko jeden z Carów zawładnie tą siłą, której dotąd żaden jeszcze nie posiadł, będzie się miał do wszystkich swoich poprzedników jak olbrzym do niedorostka. Wtedy zaś Car stanie na drodze najwyższej możebnej swojej potęgi, kiedy mądrą a wykonalną ustawą myśl wyrazi normalnego pojednania Polski z Rosją.
Dlaczego zaś by się to nie mogło zdarzyć? Wielkie dzieło do spełnienia dlaczegoż by nie znalazło wykonawcy? Cóż dziwnego, gdyby się znalazł Car, który by sobie powiedział: Ja chcę być nowego rodzaju Piotrem budującym nie na zmysłowej opoce cielesne znikome dzieło, ale na duchowej podstawie gmach wiekuisty.
205. Normalne sprzymierze Rosji z Polską, będące w najwyższym znaczeniu tych wyrazów rzeczą godziwą a szlachetną, niosłoby upadek Europie, dlatego że swój układ polityczny oparła na rozbracie ze słusznością.
Zobaczmy, jakby do tego przychodziło faktycznie. Skoroby Car w obrębie swojego państwa dopełnił pojednanie Rosji z Polską, uposobienie wszystkich Słowian stanowiłoby ogólne ich dążenie do połączenia się pod jego berłem w jedno państwo. Europie wtedy by zostawały dwa sposoby postępowania w takim złym położeniu.
Pierwszy, przy którym by najmniej szkody poniosła, lecz który by przez dumę odrzuciła, zasadzałby się na tym, by się wcale poniewczasie nie opierać nieodzownemu zjednoczeniu, a zatem by carskiej przewadze ulec. Podobnież w rewolucjach dawni panowie i zwierzchnicy najrozsądniej sobie poczynają, bez walki się poddając nowej a nieokrzesanej władzy, którą w ich miejsce postawiły tłumy, ich uciskiem pobudzone.
Drugi zaś by się zasadzał na wojnie przeciwko Carowi, który stałby się przyrodzonym naczelnikiem ludów dotąd gnębionych a szukających w połączeniu się w jedno zbiorowe ciało zabezpieczenia na przyszłość. W tej zaś wojnie Car by miał za sobą dwie przeważne rzeczy: Słuszność i przemagającą siłę.
206. Dla lepszego wyjaśnienia dopiero co przytoczonej możebności zważmy, że nie tylko Car mógłby od siebie samego przedstawić Polszcze pojednanie, dając jej zadosyć uczynienie, ale że Moskale mogliby także ze swojej strony do tego się przyczynić. A takie współdziałanie narodu byłoby ocknięciem się jego politycznym, a takie ocknięcie wróżyłoby mu niepospolitą przyszłość i w oczach wszystkich cierpiących ludów dawałoby zbawcze znaczenie tak zwanemu kozackiemu zalewowi.
Widoczną zdaje się być rzeczą, że dokonane pojednanie budziłoby życie w Moskalach, ale także sama tylko myśl pojednania mogłaby już w tej mierze początek czynić, objawiając im się jako ziarno nie tylko zewnętrznej potęgi, ale nade wszystko wewnętrznej wolności dla Rosji. Zważywszy przy tym jeszcze na współczucie Moskali dla Polaków i Polski oraz na prawdziwą dobroć ich usposobienia, nie należałoby się tak dalece temu dziwić, gdyby kiedykolwiek wystąpili do swojego władcy z wynurzeniem swoich uczuć i żądali, prosili lub błagali, mniejsza o wyrazy, o względność dla Polski, o zadosyć uczynienie jej potrzebom.
W jakim nie bądź kształcie występujące tego rodzaju żądania równałyby się zawsze podaniu ręki narodowi przez naród, a Car na takim usposobieniu wsparty i nim silny byłby tylko wykonawcą łatwej rzeczy, bo łatwym by się już stało wielkie dzieło pojednania.
207. Gdyby Car Mikołaj, zamiast wysadzania się na budowę twierdz i na trzymanie jak największej liczby wojska, był poprzestał na ilości niezbędnej do obrony kraju, a nawet do zaczepki słabego jakiegoś państwa, jak np. tureckie, gdyby przy tym więcej się był starał o stosowne jego opatrzenie, a całą usilność swoją zwrócił do zakładania kolejów oraz do innych ulepszeń tego rodzaju, w przeciągu lat kilku lub kilkunastu przy zaufaniu, które wzbudzałby niezawodnie na giełdach europejskich, okryłby całą Rosję gęstą siecią dróg żelaznych, przy których o trzy czwarte mniej liczne wojsko skuteczniej mogłoby kraju własnego bronić, a nawet postronne zaczepiać. Europa dostarczyłaby przeciwko sobie samej pieniędzy, a Car, niby to służący pokojowi, tym skuteczniej by się był przysposobił do wojny. Pytanie wielkie, jaki byłby nastąpił skutek krymskiej wyprawy, gdyby choć jedna kolej prowadziła z głębi kraju do półwyspu.
Lecz odpowiedzieć można, że w takim razie Zachód, nie tak łatwo mogąc Rosję zaczepiać, udałby się do ostatniego a niezawodnego środka i szukałby polskiej pomocy, a przy niej by zwyciężył Wszystko to prawda: błędem ze wszystkich największym jest zaniedbanie najdzielniejszego środka, lecz zawsze błędem jest przeciwnika wzmacniać. A można Rosję wzmacniać i do boju mimo woli i wiedzy sposobić.
208. Jakżeby ten cały świat rozdrażnionym został, gdyby się pewnego dnia Carowi podobało wydać okólnik dyplomatyczny mniej więcej następującej treści: Rząd carski, bacząc, że dochowanie przyrzeczeń jest najpewniejszą podstawą pokoju itd., postanowił trzymać się odtąd względem Polski zastrzeżonych na jej korzyść warunków przez Umowę Wiedeńską 1815 r. i wzywa dwory austriacki i pruski o naśladowanie jej przykładu, a wszystkie państwa, które w rzeczonej umowie miały udział, o przyłączenie się do carskiego niniejszego przedstawienia.
Nie byłoby sposobu wydania mu wojny o ten postępek, który sprawił skutek gromu: Zachód zarzucając wstydem, Niemcy napełniając strachem, W Polakach budząc otuchę i współczucie, które by znalazły oddźwięk u wszystkich cierpiących ludów. Sprawcę zaś jego, moskiewskiego Cara, czyniąc rzecznikiem słuszności oraz opiekunem pognębionych i mocarzem na nich nawzajem liczyć mogącym. Gdyby mu wydano wojnę, śmiało by mógł rozwinąć chorągiew z orłem białym jako talizman, który by go niezwyciężonym czynił.
209. Przechodzimy do innego rodzaju przypuszczeń, mianowicie zaś, że Zachód zechce dla wolności narodów cośkolwiek uczynić, ale nie wszystko. I tak, naprzód mógłby się brać do oswobodzania innych ludów, a Polskę pomijać, licząc na to, że chociażby się połączyła z Moskalami, byle tylko Car nie znalazł innych sprzymierzeńców w Europie całej wolnej z wyjątkiem jednego tylko narodu, nie byłoby jeszcze tak dalece czego się lękać.
Ale w tym by się dwoiście mylił. Naprzód, polsko-rosyjskie siły, chociażby całą przeciwko sobie spotkać miały Europę, od Niemców by zawsze zdołały wszystek polski kraj odebrać; prędzej zaś albo później musiałyby się połączyć w tym celu, a raz pod taką wróżbą połączone stanowiłyby największą europejską potęgę. Wprawdzie cała Europa mogłaby im się jeszcze bronić, ale nie byłaby już nigdy bezpieczną.
A po wtóre, czy tylko pewnie Zachód by mógł Słowiańszczyznę tak silnie do siebie przywiązać, żeby przykład Polski u niej nie przeważył?
210. Mogłoby się wreszcie zdarzyć, iżby się Zachód poznał na potrzebie nieodbitej odbudowania Polski, a jednakże chciał jak najmniejszym zbyć ją kosztem. Ale same tylko zawody i niepokoje przyniosłaby mu Polska nie postawiona w normalnych swoich warunkach istnienia, które to warunki zasadzają się na tym, by wszystko swoje posiadać od niemieckiej przynajmniej strony, a cudzego nic nie trzymać.
Jeszcze byłaby normalną ze stanowiska zwłaszcza dobra Europy Polska cała od jej strony, a z Rosją walcząca o odzyskanie pewnych cząstek swego kraju, ale nie byłaby normalną Polska szukająca rosyjskiej pomocy celem odzyskania z niemieckich rąk swojej ziemi. Polska zaś przez Europę umniejszona prędzej czy później udawać by się musiała do Rosji o pomoc, a zatem niepewną byłaby przeciwko niej ochroną.
Mogłoby także się zdarzyć, iżby zachciano ubytek z niemieckiej strony zastąpić dodatkiem z moskiewskiej, myśląc, że jedno stanie za drugie, a wreszcie, że Polszcze by odjęto wszelką przez to sposobność porozumienia się kiedykolwiek z Rosją. Rachuba taka dwoiście byłaby mylną, bo n a p r z ó d zamiast wzmocnienia osłabiono by Polskę zgubnym darem, a po wtóre, gdyby ją doprowadzono do tego, iżby się na takie położenie prawdziwie zgodziła, w takim przypuszczeniu właśnie otworzono by drogę do najszkodliwszego jej przymierza z Rosją, bo skoroby ją zaprawiono rosyjską grabieżą do odstąpienia swoich zasad, wnet by się opatrzyła, że korzystniej na współkę z Moskalami grabić Europę, niż z Europą Moskali.
211. Gdyby pewną cząstkę kraju chciano Polską mianować i obdarzać udzielnością, niby to n i e p o d l e g ł o ś c i ą, znaleźliby się może tacy, którzy by znajdowali, że to jest wypadek pożądany, początek zadośćuczynienia i zaród prawdziwej odnowić się mającej Polski. Przeciwnie zaś, taki utwór polityczny nie byłby wcale początkiem, ale zawadą do prawdziwego wskrzeszenia Polski. Za słaby do samoistnego bytu, sztucznym tylko mógłby życiem żyć, a byłby tylko sługą i narzędziem Zachodu przez niego nakręcanym i poruszanym stosownie do jego widoków, a wbrew polskim interesom i życzeniom, których byłby przeciwnikiem. Inaczej być by nie mogło. przeciwnictwo między niesamowolnym kraikiem a mniemanymi opiekunami jego byłoby koniecznym, wywiązałoby się od pierwszej zaraz chwili jego istnienia, a wiodłoby do niezawodnego zatargu i rozbratu. Skoroby Polskę postawiono od germańskiej strony nie całą, a więc słabą, musiano by jej istnienia bronić, nad nią czuwać, a zatem nią rządzić, nad nią przewodniczyć, co wszystko byłoby nieodzownym. Głównym dążeniem i życzeniem Polski byłoby zawsze odzyskanie zupełnego swego istnienia: gdyby cząstkę Polski wskrzeszono z tym założeniem, żeby co się nazywa rozwiązać jej ręce i takiego działania jej dozwolić, w takim razie niezupełna Polska byłaby początkiem zupełnej, ale takie przypuszczenie jest niemożebnym, bo te państwa, które by Polski niezupełnej chciały a nad nią przewodziły, nie pozwalałyby Polszcze wedle swoich życzeń sobą rządzić, a wiązałyby jej ręce do wszelkiego działania mającego na celu odzyskanie całej ojczyzny. Byłaby to więc w istocie samej n i e w o l a rodząca nieprzyjaźń pomiędzy panami a niewolnikiem, dla pierwszych niebezpieczna, dla drugiego nieznośna. Lepiej tysiąckrotnie dla Polski zostawać w dzisiejszym położeniu i ze swoim jarzmem się pasować, niźli na taką służebność przystawać. Lepsza niewola zupełna, bo ma swój kres, kozacki zalew, rokujący także zadosyć uczynienie. Pozorna zaś niepodległość pewnej części kraju przy jednoczesnym tępieniu i wynarodawianiu innych jest rodzajem rozbioru ze wszystkich może najszkodliwszym, na który może się godzić chyba tylko miejscowe samolubstwo pewnych cząstek kraju, ale nigdy prawdziwy, szlachetnie pojęty interes narodowy.
Nie ma środka; nie tylko dla niej samej, ale także dla Zachodu trzeba, żeby Polska była całą albo żeby nie była wcale; bo póki nie będzie całą, póty będzie wytężać wszystkie siły swoje, żeby nią zostać, a za wyraźnych wrogów, nie zaś za dobrodziejów uważać będzie tych, którzy jej się w tym sprzeciwiać będą. Jeżeli to jest niegodziwością, w takim razie wyznać trzeba, że Polska ma w najwyższym stopniu niegodziwą a niepoprawną przyrodę oraz że pod żadnym względem nie jest wartą, żeby dla niej uczyniono n i e w s z y s t k o, bo dopiero za wszystko będzie wdzięczną.
Wszystko albo nic, dlatego, że nie wszystko daremnym tylko jest zawodem obustronnym; dlatego, że każdy pomiędzy nimi półśrodek opóźni tylko rozwiązanie wielkiego dziejowego pytania: wolna lub kozacka, które to opóźnienie przedłuża cierpienie gnębionych ludów.
Wszystko albo nic, dlatego że nawet n i c lepszym jest niżeli n i e w s z y s t k o, bo nic właściwie znaczy wszystko, tylko tyle, że dłuższą i przykrzejszą drogą osięgane: bo nic równa się kozackiemu zalewowi, którego wypadkiem ostatecznym będzie zupełne odrodzenie świata.
Źródło:
Henryk Kamieński, Rosja i Europa. Polska. Wstęp do badań nad Rosją i Moskalami, Czytelnik, Warszawa 1999, s. 392-406.