31. Propozycje C o n t r y - Wreszcie demokracja - Nie nasze kłótnie

PROPOZYCJE CONTRY

A może by tak najwyżsi przywódcy naszej socjalistycznej ojczyzny, liderzy patriotycznego ruchu odrodzenia obywatelskiego, jak Geremek, Kiszczak, Stelmachowski, Miller, zaszczycali swą obecnością tylko niekóre z tradycyjnych polskich świąt i rocznic. 22 lipca, 7 listopada, 1 maja, pozostawiając inne, jak 11 listopada, 19 października, 3 maja swym poddanym?

Mała jest szansa na realizację propozycji kolegi. Zawłaszczanie świąt, tradycji, symboli, jest jednym z celów systemu. Bierut uczestniczył kiedyś w procesjach Bożego Ciała. Tylko patrzeć, jak obecny pan prezydent pojawi się w sanktuarium na żoliborzu.

Oczywiście do podobnych profanacji potrzebni są pomocnicy umożliwiający związanie PRL z polską historią i tradycją. Piaseccy, Dobraczyńscy, Wielowieyscy. I tutaj też, jak w tylu innych dziedzinach, zauważyć można ciągłość działania komunistów. Piasecki stał się niewiarygodny? Umożliwiono działanie ZNAK-owi. Dobraczyński skompromitował się? Dano Polakom Stelmachowskiego.
Contra

Wśród 11 „naszych ministrów”, 7 to ex-członkowie PZPR. Jeśli poprzednie zdanie uderza kogoś brakiem tolerancji i patrzeniem w przeszłość, to uderza niesłusznie. Chodzi o to, że o ile na Zachodzie bardzo wielu ex-komunistów, ultralewicowców, dogmatycznych marksistów, przeszło pełną drogę ocknięcia i należy dziś do wybitnych antykomunistów, wrogów wszelkiego komunizmu, u nas jest inaczej. U nas, owi „ex”, przebyli wspomnianą drogę w ćwierci lub połowie (co najwyżej) i zatrzymali się. Zatrzymali się na tym, na czym zatrzymali się „przeciwnicy stalinizmu ale ...” w sartre'owskim, przedsołżenicynowskim Paryżu. Postawy takie, różnie tłumaczone i w różnych dziedzinach objawiane, są tutaj nagminnie. Ludzie ci stali się postępowymi nie komunistami. Antykomunizmem się brzydzą. Za pomocą, a zwłaszcza pod przewodem, takich ludzi, wyjście z komunizmu jest niemożliwe. Stąd, a nie z wytykania przeszłości bądź zakazywania wyznawania rozwodnionego prokomunizmu bierze się nasze wstępne spostrzeżenie.

WRESZCIE DEMOKRACJA

Przyszłe wybory już dziś wzbudzają niesłychane emocje. Czy, jeśli do nich dojdzie, zwycięży PZPO (Polska Zjednoczona Partia Obywatelska) czy może pozbiera się całkowicie odnowiona PZPS (nowa nazwa PZPR)? A może będziemy mieli koalicję? Czy premierem zostanie tow. Bronisław Geremek czy pan Czesław Kiszczak? Czy Rzeczpospolita Polska (już bez L) budować będzie bardziej koszarowy socjalizm czy mniej koszarowy socjalizm? Nie wiadomo. To są właśnie zagadki, jakie niesie za sobą wprowadzenie demokracji.

Minister Hall zapowiedział nowe, demokratyczne zasady tworzenia nowej demokracji. Wszystkie - oczywiście mieszczące się w ramach konstytucyjnych - partie będą mieć te same prawa, te same szanse startowe, żadna nie będzie otrzymywać dotacji państwowych. Koniec z przywilejami. Każda partia będzie mogła liczyć tylko na „własną zapobiegliwość” - stwierdził demokratycznie dostojnik państwowy.

PZPR, już od czterech dekad, wykazuje niezwykłą zapobiegliwość, i może teraz, demokratycznie, zbierać jej owoce. PZPO, w niezwykle zapobiegliwy sposób zaanektowała nazwę Solidarność, co dało jej całkowitą carte blanche w staraniach o dary zagraniczne i krajowe („dajcie na demokrację, dajcie na „Solidarność”).

Zgadzamy się: żadnych dodatkowych przywilejów nikt nie potrzebuje. Oczywiście minister Hall nie słyszał, jak załatwili te sprawy Węgrzy - od likwidacji POP-ów poprzez żądanie zwrócenia przez komunistów państwu miliardów forintów i (chociażby za te pieniądze) danie nie żadnych „przywilejów”, ale umożliwienie podobnych szans startowych wszystkim partiom.

Niektórzy dziwili się gdy Hall został ministrem. My nie dziwiliśmy się. Uważamy, że idealnie pasuje do roli dostojnika PRL-u.

W radio „Europa z ludzką, gorbaczowowską twarzą” omawiano tę drugorzędną dla demokracji sprawę, z przedstawicielami sił, o które rozszerzy się ewentualnie konstruktywną opozycję (słynna trójca - KPN, PPS, Stronnictwo Pracy), oraz z reprezentantami SD. Komentator był wyraźnie za wewnątrzustrojowym projektem SD! Pytania, czemu tzw. OKOP nie interesuje się tą sprawą, nie zadał.

Zarówno OKOP jak i „Radio UnFree Europe” marzą o tym, by Jelcyn utworzył KPZS nr 2. Tam będzie Gorbaczow i Jelcyn, tu Jaruzelski i Geremek. Oba nasze bratnie kraje będą wówczas w pełni demokratyczne, co umożliwi im stanięcie na czele „wspólnego europejskiego domu”. O to chodzi? Oczywiście, że o to chodzi.

NIE NASZE KŁóTNIE...

W ostatnim czasie coraz głośniej o sporach i niesnaskach między Familią, Dworem, a świtą (używamy określeń udostępnionych ogółowi przez Piotra Wierzbickiego) czyli, mówiąc w uproszczeniu między Geremkiem and Co., Wałęsą z gdańskimi „doradcami”, i Mazowieckim z kolegami. Czytelników Contry może więc dziwić nasz raczej jednaki stosunek do tych ośrodków, czy nawet wrzucanie ich czasem do jednego worka. Czyżby Contra nie orientowała się w pulsującej grze sił? Wyjaśniamy:

Wspomniane spory są z pewnością fascynujące, a nawet istotne z punktu widzenia walki o wewnątrzkonstruktywną równowagę sił w elitach wewnątrzsystemowych.

My dążymy jednak do obalenia systemu. Oczywiście głupotą polityczną byłoby niedostrzeganie tego, co się dzieje.

Toteż dostrzegamy, odnotowujemy i dla realizacji wspomnianego wyżej celu będziemy starali się zjawiska te wykorzystać. Nie opieramy jednak naszych sympatii politycznych na przesłankach typu: premier chodzi do Kościoła, Geremek jest niewierzący, a Wałęsa dostrzegając, że jest spychany na bok, wykonuje nieco sensownych (dla wspomnianej demokracji wewnątrzokapowej) posunięć. Wszystkich oceniamy na podstawie ich stosunku do komunizmu. Oczywiście praktycznie każdy kierunek jest nam bliższy niż socjalistyczno-niedemokratyczny ale i w tym przypadku trudno ocenić jakie rozwiązania są korzystniejsze dla sprawy wolności. Chodzi nam o to, iż wcale nie wiadomo czy nie byłoby lepiej gdyby premierem został B. Geremek. Zamiast kunktatorstwa, politycznego tchórzostwa i politycznego akceptowania „realiów” oraz sympatii dla „katolickiego premiera”, mielibyśmy bardziej otwarte kumanie się z komunistami i szanse na to, że społeczeństwo znacznie szybciej zorientuje się, co jest grane. A efekt, mimo dzisiejszego rozczarowania nauczycieli Bujaka, będzie przecież ten sam.

Sądzimy, że nie trzeba szerzej wyjaśniać naszego stanowiska.

Contra 1988-1990