30. Polska-ZSRS - Urazy i szanse (wg. red. Bójki)

Frustracje, kompleksy, urazy, nieufność, uprzedzenia. Trzeba się ich wyzbyć, przełamać i przezwyciężyć, a wówczas...

O co chodzi? Chodzi o antysowietyzm Polaków. O antysowietyzm, a nie o antyrosyjskość. O stosunek Polaków do CCCP, jego władz oraz obecnego generalnego sekretarza, a nie do „społeczeństwa radzieckiego”.

Michnik Adam, objawy antysowietyzmu Polaków tłumaczy „fobią antyradziecką”. W czasach, gdy generalny sekretarz jest ogromnie reformatorski wypływać one mogą, jego zdaniem, wyłącznie z ignorancji i głupoty.

Gorbaczow wszakże patrzy przychylnie na odnowę socjalizmu w PRL, a jego jeszcze bardziej reformatorskie otoczenie posuwa się nawet do wysuwania rewelacyjnie wolnościowych haseł (na przykład potwierdza, iż każdy kraj Obozu ma prawo do własnej drogi w trakcie budowania socjalizmu). W Moskwie był Michnik, będzie Wałęsa. Jest coraz piękniej, toteż Polacy winni raczej przeprowadzać manifestacje na cześć Gorbaczowa.

Pan Drawicz zapisuje całe bele papieru, by wytłumaczyć potrzebę przełamania nieufności i pokochania liberalnie komunistycznego establishmentu moskiewskiego. Miesza przy tym systematycznie Rosję ze Związkiem Sowieckim, a tamtejszych komunistów nazywa po prostu „Rosjanami”.

Podobne ujęcie ma wykazać, iż antysowietyzm Polaków jest spowodowany irracjonalną antyrosyjskością w połączeniu z nazbyt powolnym wypełnianiem paru „białych plam”.

Cała ta publicystyka oparta jest na fałszu i nie nazywaniu rzeczy po imieniu. Jej rozkwit dowodzi też, iż nie tylko nie można nadal pisać „o wszystkim”, ale że konstruktywna inteligencja o niektórych sprawach pisać nie chce. Zostawmy Michnika. To specjalny przypadek. Ale np. Leon Bójko potrafi wyrazić się w druku tak: „Stosunki między Polską a ZSRR nigdy po wojnie nie były zdrowe ani normalne” (WybGazeta z 7 lipca).

To jest owa cała, śmiało wyrażona prawda. Przez jej publiczne głoszenie p. Bójko pragnie przezwyciężyć nieufność i zwalczyć niechęć.

Warto więc wyjaśnić mu: Nie chodzi o takie czy inne „stosunki”, ale o to, że ZSRS zlikwidował Polskę i założył PRL. ZSRS zajął nasz kraj, wprowadził tu rządy swych namiestników i narzucił sowiecki ustrój.

L. Bójko opiera się jednak na swej polukrowanej diagnozie i kontynuuje: „Dziś mamy szanse przełamania UPRZEDZEń”. Szansą ową ma być „dialog”. „Sądzę, że młodzież w Krakowie i Warszawie tego właśnie żąda – dialogu” - konkluduje. Nawiąże się dialog, ZSRS skrytykuje Stalina i Berię za Katyń, M. S. Gorbaczow jeszcze POLSKĘ bardziej przyjacielsko odniesie się do reformatorów z PZPR, być może nawet zaaranżuje spotkanie na szczycie z Wałęsą (Michnikiem) oraz, powiedzmy z Dubczekiem i już „uprzedzenia” polskie znikną. Wszystko będzie cacy.

Guzik prawda. Nic nie będzie. L. Bójko zaplątany w swe półprawdy myli się głęboko. Polska młodzież nie żąda żadnego „dialogu”, ale końca narzuconego nam przez ZSRS i wprowadzonego tutaj przez ZSRS - komunizmu. Niczego mniej. Dopóki to nie nastąpi, mowy nie ma o „zmianie stosunku”. żadne dialogi i rozszerzanie socjalistycznej suwerenności nie zmniejszą ani o jotę antysowietyzmu Polaków. Na szczęście.

W tym samym tekście L. BÓjko nazywa grupę Jelcyna „ruchem rzeczywiście demokratycznym”. Wnosi, by nawiązać z nią kontakt, co pozwoli na dodatkowe zniwelowanie polskich uprzedzeń. A. Michnik uczynił już kroki w tym kierunku i podpisał z reformatorami z KPZR jakieś odezwy. Stwierdza się w nich, że ich oraz Michnika (czyli konstruktywnej opozycji PRL-owskiej) cele i dążenia są jednakie, wspólne.

Działania posła Michnika i opinie L. Bójki są niewątpliwie cenne. Pozwalają bowiem pogłębić wiedzę na temat tego, jak pojmują oni termin „suwerenność”. Wiedza ta jest zaś istotna, gdyż z pewnością w celu zwięzłości myśli, operują tym terminem bez przymiotników. Natomiast, co z pewnością zasmuci L. Bójkę, działania te nie mają żadnych szans, by wyleczy z Polaków z ich antybolszewizmu.

Zbliżać się, dialogować i współpracować należy z tymi Rosjanami, którzy dążą do wolnej, demokratycznej i nieideologicznej (a więc nie mającej dziś możliwości odgrywania roli kolonizatora) - Rosji. A tacy już są i to nie tylko na emigracji. Warto się z nimi porozumieć w oparciu o hasło „za wolność waszą i naszą”, a nie z deputowanymi do Rady Najwyższej pod hasłem „za pieriestrojkę naszą i waszą”. Ci Rosjanie mają jednak pewien feler - przeszkadzają w unowocześnianiu komunizmu, albowiem nie wierzą, by można go połączyć z demokracją.

Zapewne A. Michnik, jako dostojnik PRL-u, nie może się obnosić z tak kompromitującym towarzystwem. Ale już L. Bójko mógłby się zdecydować - na czym zależy mu bardziej - na „demokratycznym socjalizmie”, czy też na poprawie stosunków polsko-rosyjskich.

Mimo tego, iż ani pokusy przeradzania się rosyjskiego patriotyzmu w coś brzydszego, ani antyrosyjskie resentymenty polskie nie zniknęłyby od razu, jestem przekonany, iż stosunki polsko-rosyjskie uległyby radykalnej poprawie po upadku komunizmu. Jest oczywiste, że nie nastąpi to wcześniej.

Contra nie zamierza wydawać w najbliższym czasie dzieła - zbioru opinii zachodnich polityków, śpiewaków, dziennikarzy i aktorów na temat końca komunizmu i początku demokracji w Polsce. Odnotujmy tylko, że ostatnio spodobało nam się szczególnie określenie byłego wiceprezydenta USA, W. Mondale'a: „Do Polski zawitała wolność”. Natomiast tzw. umiarkowany republikanin, ex-senator Baker, odnotował „optymizm i entuzjazm”, atoli nie wśród zwykłych Polaków, lecz „polskich parlamentarzystów”. Wszystkich przebiła pewno goszcząca w naszej III/IV Rzeczpospolitej delegacja Kongresu Polonii Amerykańskiej. Piszemy - pewno - bo tekstów na ten temat nie mieliśmy siły czytać. A w TV wyłączyliśmy fonię. Widzieliśmy tylko, jak prezes KPA około 20 sek. potrząsał prawicą prezydenta wszystkich Polaków.

Contra 1988-1990