5. Drodzy Czytelnicy

Przepraszamy za długą zwłokę w zaprezentowaniu trzeciego numeru Contry. Powody próbowaliśmy wyjaśniać w kolejnych „Biuletynach Informacyjnych”. Szereg okoliczności wymusiło przyspieszenie tempa pieriestrojkowania PRL-u. Z tej przyczyny, a nie z uwagi na kierunek, zasięg i istotę owego procesu, musimy zmienić nieco formułę pisma. Nie sposób reagować w nim nie tylko odpowiednio szybko, ale również „na wszystko”. Mimo więc, iż tematów różnej rangi, które należałoby omówić i wydarzeń, do których należałoby się ustosunkować jest z naszej, wolnościowej i antykomunistycznej perspektywy coraz więcej, nie możemy się wszystkimi zająć.

Z tych samych względów byliśmy zmuszeni do zrezygnowania z szeregu rubryk, zarzucenia wielu projektów, a nawet wycofania się z niektórych obietnic tematycznych, jakie poczyniliśmy w numerze inauguracyjnym.

Innymi słowy, Contra nr 3 wygląda nieco inaczej niż to uprzednio planowaliśmy. Niezmienione pozostaje tylko jej polityczne oblicze. Ostatnie wydarzenia utwierdziły nasze poglądy. „Historyczny zwrot” nie robi na nas wrażenia; najwyraźniej nasza wizja Wolnej Polski i dróg do niej prowadzących jest zupełnie odmienna od tej, którą prezentują „siły reformatorskie” PRL-u.

Wiele aspektów sytuacji uległo oczywiście od zeszłego roku zmianie i każdy musi to uwzględnić. Warto tu jednak przypomnieć, co pisaliśmy w owych, wydawałoby się przedpotopowych czasach, gdy ukazała się Contra nr 1/2. Otóż pisaliśmy, że należy oczekiwać zmian zgoła rewelacyjnych, zmian, od których ludziom i środowiskom mającym do komunizmu stosunek wyważony, zakręci się w głowach. Co więcej, pierwsi zwróciliśmy szczególną uwagę na znaczenie powszechnie dziś znanego listu - projektu Urbana, w którym postulowano wykonanie Wielkiego Manewru politycznego i przeprowadzenie wyprzedzających reform prowadzących do kooptacji Opozycji. Dopiero wiele miesięcy po nas, wówczas gdy projekt ów wprowadzany był już w życie, dokument ów zaczęto dostrzegać i analizować w wielu różnych miejscach i językach.

Napisaliśmy także w pierwszym numerze (na długo przed Magdalenką), iż nurt odpowiedzialnej Opozycji wobec metod reżimu, wezwie do udziału w peerelowskich wyborach. Przewidzieliśmy zanikanie politycznego znaczenia ZZ „Solidarność”. Zwróciliśmy uwagę na niezwykle korzystne dla stosowanej przez komunistów taktyki podjęcie przez wspomniany nurt hasła walki ze stalinizmem (tudzież jego pozostałościami) i skontrastowaliśmy to nastawienie z rzeczywistą walką z komunizmem jako takim.

Wielokrotnie podkreślaliśmy również totalny brak w dominującym nurcie opozycji wewnątrzsystemowej programu, a nawet inklinacji akcentujących wolność również gospodarczą i skutki takiej postawy.

By wspomnieć również o sprawach zagranicznych: stwierdziliśmy wyraźnie i wbrew wielu, iż układ INF stanowi wielki sukces Sowietów, a nie Zachodu. Przewidziane przez nas wówczas konsekwencje dobrze oddaje dzisiejsza karykatura:

Wuj Sam do Frau RFN! "Gdy będziesz miała chwilę, moja droga, chciałbym porozmawiać o unowocześnieniu naszego odstraszania nuklearnego".

Chodzi o taktyczne bronie NATO, rakiety pola walki i krótkiego zasięgu, które nie tylko są już całkowicie przestarzałe, ale których obecność stanowi warunek pozostawania amerykańskich oddziałów w Europie.

Wspominamy o tym wszystkim nie tylko po to, by ukazać ciągłość naszego nastawienia politycznego i nawiązać w ten sposób do dnia dzisiejszego. Chcieliśmy obrazowo wykazać, iż nasza ówczesna i obecna linia polityczna nie wynika z dogmatyzmu i zacietrzewienia. Nasze nastawienie, które oczywiście najlepiej odzwierciedla zawartość numeru, oddają dobrze dwa spostrzeżenia pewnego wybitnego sowietologa (czyniąc je, miał on na myśli zarówno sprawy polskie, jak i światowe):

1. Gdy ktoś, w kontekście działań podejmowanych vis-a-vis komunizmu, mówi o „potrzebie realizmu”, to od razu wiadomo o co chodzi.

2. Kiedyś wpuszczono Lenina do Rosji (słynny „zaplombowany pociąg” ze Szwajcarii), później Stalina do Europy Środkowo - Wschodniej, dziś czyni się wiele, by wpuścić Gorbaczowa do całej Europy.

Zarówno rozpowszechnianie idei w rodzaju „wspólnego europejskiego domu” jak i okazywanie „realizmu” oraz uznawanie za swe credo walki z „modelem stalinowskim” jest - w okresie kryzysu i słabości komunizmu - działaniem na rzecz leninizmu, jego przetrwania i rozwoju. Jest nim zresztą sama pieriestrojka i próby ograniczenia do niej aspiracji społecznych, nawet wtedy gdy jej segmenty są, jak w PRL-u, wyjątkowo atrakcyjne i nieszablonowo opakowane.

Zdajemy sobie sprawę, że poglądy nasze będą dziś jeszcze szerzej niepopularne niż w roku 1988. Ludzie nie mogą żyć bez nadziei, a po to, by mimo strasznych warunków bytowych, nadzieję tę rozbudzać, czyni się wielostronne starania. Nie mamy nic przeciwko nadziei. Może stać się ona czynnikiem pobudzającym a nie usypiającym, ale wyłącznie wówczas, gdy jest nadzieją własną, prawdziwą. Chodzi nam o nadzieje i aspiracje zwykłych Polaków, zwłaszcza tych aktywnych politycznie, a nie o to, czym próbuje usilnie karmić „społeczeństwo” parokrotnie już wspomniana i triumfująca dziś opozycja antystalinowska. Dochodzimy tu do punktu, którego, co przyznajemy otwarcie, nie doceniliśmy - do reakcji mieszkańców PRL-u i w ogóle Obozu na przemodelowanie systemu. To przecież właśnie ów instynkt Polaków (co zauważa m.in. Krzysztof Wyszkowski w paryskiej Kulturze) spowodował, iż projektowaną konstrukcję trzeba było już wielokrotnie zmieniać. O tym co dzieje się w niektórych innych krajach komunistycznych nie będziemy tu szerzej wspominać.

Właśnie ta reakcja ludzi, a nie działanie „opozycyjnych reformatorów”, zmusza komunistów do ryzykowania coraz więcej, otwiera nowe możliwości, może stać się źródłem przyszłych niespodzianek. Jesteśmy nastawieni na to, by ową reakcję wzmacniać, instynkt zaostrzać, uczulać wszystkich na posunięcia reformatorów systemu. Temu celowi służyć ma krytyka wszelkich namiastek, chociaż wiemy dobrze, iż starannie podane mogą zadowalać, zwłaszcza wtedy, gdy społecznie a donośnie obwieszcza się, iż produkty prawdziwe nie mogę być dostępne. Tym niemniej wierzymy w tym względzie w talent rozpoznawczy Polaków. Stanowi to jedyne źródło nie tylko naszej nadziei - ale i nadziei na autentyczną wolność i rzeczywisty koniec komunizmu.

Contra

Contra 1988-1990