Przepraszamy, że istniejemy

Strach zapanował wśród rządzących, którzy doszli do wniosku, że atak na Polską wywołany jest nieporozumieniem. Jeśli wszyscy począwszy od prezydenta a skończywszy na sekretarce w gminie złożą oświadczenie w telewizji, iż nie są wielbłądami, to nareszcie nieporozumienia zostaną usunięte. Jak bowiem wiadomo, to brak prawdziwych informacji powoduje wśród zachodnich lewaków oraz agentury rosyjskiej i niemieckiej wybuch oburzenia na Polską. Ale zaraz wszystko wytłumaczymy. Rozpoczął się więc wyścig w potępienia czegoś co nie istnieje i kolejne osoby pryncypialnie, po proletariacku odrzucały wszelkie podejrzenia, iż mają jakikolwiek związek z wielbłądami.

Oczywiście nikomu nie przyszło do głowy, żeby sprawdzić czy istnieją powiązania między Bertoldem Kittlem, który podaje się za autora reportażu, a byłym kierownictwem Agencji Wywiadu. Ostatecznie ktoś wyciągał Kittla z łap FSB, gdy został aresztowany na Kaukazie w latach 1990-tych. Wystarczy sprawdzić bilingi.

Jaka była dotychczas droga zawodowa Bertolda Kittla jako dziennikarza śledczego? Kogo wyśledził oprócz zbrodniczego Romualda Szeremietiewa. Skąd czerpał swoje informacje i czy jego źródła były wiarygodne czy po prostu dostawał zlecenia od służb na konkretnych ludzi. Wiarygodność osoby podającej się lub podawanej za autora jest tu bardzo ważna.

Dlaczego film leżakował przez 9 miesięcy? Czy rzeczywiście był nagrany komórką? Czy nosi ślady montażu, a jeśli tak to jakie? Czy TVN udostępnił film do analizy w laboratorium policyjnym. Czy zbadano kontakty przynajmniej z ostatniego roku uczestników nagrania. Ich bilingi, spotkania, towarzystwo. I co robili przed i po nagraniu?

Tym się jednak nikt nie zajmie, trzeba udowadniać brak powiązań z wielbłądami.

Autor publikacji