UWAGA, CZY ZMIANA KONCEPCJI?

Coś się wyraźnie dzieje w państwie ubekistańskim. W wewnętrznym, najbardziej wewnętrznym kręgu.

Już sam projekt zmian na posadzie naczelnego „Rzeczy Wyborczej” wskazuje, że rozważane są różne warianty, a może nawet występuje konflikt, którego kulisów długo nie poznamy. Wróblewski reprezentowałby zakochany w cywilizowaniu Rosji kapitał amerykański. Janke się nie liczy. Kandydatura Lisickiego (pracował w Wyborowej) to stawianie na nową, choć wypróbowaną elitę, świadomą, że nie ujedzie się dalej tak, jak do tej pory. Ta elita zdaje sobie sprawę, że trzeba przestać trochę kraść, trzeba może nawet poświęcić paru towarzyszy i wreszcie rzucić ich na żer spragnionemu sprawiedliwości ludowi; niedługo nie da się też zmasowanym jazgotem medialnym lansować skutecznie przeświadczenia, że PiS prowadzi Polskę do rychłej zagłady, bo stronniczość dziennikarzy już szkodzi nawet propagandzie. Jazgot medialny zaczyna być nieznośny również dla propagandystów, którzy zaczynają wierzyć w to, co sami głoszą, a poza tym sporo ludzi odwraca się od popularnych mediów. Mogę się założyć, że wzrosła słuchalność TV Trwam czy Radia Maryja, ponieważ podają one niezbyt może profesjonalne, ale jednak wiadomości, a nie kit podlany strachem i straszeniem.

Dziś rano w Radiu Smok-smok w jednej audycji omówiono spokojnie wyniki ekonomiczne ostatnich miesięcy (wzrost gospodarczy ponad 4 proc., najniższa inflacja w Europie, napływ inwestorów itp.), a potem zaraz opowiedziano, jak to rząd wiedzie naszą umęczoną ojczyznę ku przepaści i Argentynie, odstraszając inwestorów i doprowadzając przemysł do upadku. Po południu natomiast radio to dokładnie i radośnie opowiadało o demonstracjach Wszechpolaków przeciwko PiS.

To nowość. To oznacza, że znowu rzucili za siebie lusterko – ratują się nawet znienawidzoną „skrajną” prawicą.

Ale oznacza to coś więcej...

W połowie lat 90. uporczywie przesączała się wiadomość, że łże-elity przygotowują na przyszłość następujący wariant dla naszego Ciemnogrodu. Miało to polegać na wspieraniu procesu polaryzacji politycznej. Społeczeństwo powinno wg tej koncepcji optować tylko w dwóch kierunkach – lewicowym (SLD, UW, KLD, potem PO itp.), albo prawicowym, maksymalnie skrajnym, endecko-maryjnym.

Najwięksi wrogowie to umiarkowany kierunek propaństwowy i prosocjalny, tzw. centroprawica. Czyli niegdyś „Solidarność”, spacyfikowana i obrzydzona do cna, z wsadzonymi do AWS agentami i prowokatorami, a obecnie PiS. Wróg nie leży na skraju, wrogiem jest środek. Ma być albo na lewo, albo na prawo. Nie to, oczywiście, żeby „prawo” miało naprawdę prawa, co to to nie. „Prawo” ma straszyć. Dlatego nadmuchuje się Wszechpolaków, różne Myśli Polskie itp.: jak nie chcesz być cywilizowaną europejską socjaldemokracją, wolno ci być tylko ciemnym endekiem, któremu zawsze jeszcze można dokleić prorosyjskość (a dobrze opłaceni agenci dadzą tego liczne dowody).

Nie ma prawa istnieć w sferze publicznej tylko środek, umiarkowany patriotyzm, chęć bycia w Europie, ale nie na kolanach, itp.

Jednocześnie środek jest niezbędnie potrzebny. Zmiana, o której piszę, polega na tym, że wyraźnie widać wahanie – jeżeli mówić więcej prawdy, to na korzyść PiS, jeżeli kłamać, to powodować odwrót od słusznych idei PO i lewicy i wszechwładnych mediów. Wszystko na korzyść PiS.

Co więc robić?

Szto diełać, tawariszczi?

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010