BARDZO CIEKAWY PROKURATOR

Jest taki prokurator, zaszedł dość wysoko, ale wielkiej kariery nie zrobił. Nazywa się Jerzy Łabuda. Niedawno był przesłuchiwany przez komisję ds. Orlenu razem z prokuratorem Kapustą i wtedy wyszły różne machlojki, dotychczas nieznane. Łabuda bowiem zeznał, że UOP żądał od prokuratury aresztowania Modrzejewskiego z Orlenu. Od tej chwili śledztwo nareszcie ruszyło.

Zaciekawił mnie już dawno. Oto, co na jego temat znalazłam w Internecie i różnych gazetach.

Wiosną 1993 został szefem prokuratury warszawskiej. Szybko zyskał sobie miano „niepokornego”, sprzeciwiał się naciskom eseldowskiego MSW.

Latem to on prowadził sprawę ujawnienia tajemnicy państwowej przez „Gazetę Polską”, która opublikowała „listę konfidentów”. Na „Gazetę” napadli wtedy „nieznani sprawcy”.

Wrzesień 1993, nie minęły dwa tygodnie po totalnym zwycięstwie SLD w wyborach parlamentarnych. Prokuratur Jerzy Regulski umorzył śledztwo przeciwko Leszkowi Millerowi i Mieczysławowi Rakowskiemu (SdRP) o wywóz bez zezwolenia dewiz do Moskwy (sprawa „pożyczki moskiewskiej”) z braku wiarygodności świadków rosyjskich Wierszalina i Janajewa. Umorzeniu śledztwa sprzeciwili się prokuratorzy Jerzy Zientek, warszawski prokurator wojewódzki Jerzy Łabuda, Krzysztof Lipiński i Waldemar Smardzewski. Sąd mimo to potwierdził, że sprawa jest umorzona.

Styczeń 1994. Jerzy Łabuda nie daje za wygraną. Jako szef stołecznej prokuratury wszczął postępowanie dyscyplinarne przeciwko prok. Jerzemu Regulskiemu, zarzucając mu bezzasadne umorzenie śledztwa przeciwko Rakowskiemu i Millerowi po zwycięstwie SdRP w wyborach.

Grudzień 1995, po wyborach prezydenckich. Do sądu wpłynęło ponad pół miliona protestów wyborczych, szczególnie od osób, które poczuły się wprowadzone w błąd fałszywym oświadczeniem Aleksandra Kwaśniewskiego na temat jego rzekomo wyższego wykształcenia. Sąd Najwyższy pod przewodnictwem sędzi Teresy Romerowej uznał ważność wyborów, choć stwierdził publicznie, że Aleksander Kwaśniewski skłamał w swojej kampanii wyborczej. Kwaśniewski zataił także posiadanie przez jego żonę akcji firmy Polisa, w której udziały miała również premierowa Maria Oleksy. Prokurator Jerzy Zientek wnioskował o uchylenie w związku z tym Aleksandrowi Kwaśniewskiemu immunitetu poselskiego. Minister sprawiedliwości Jerzy Jaskiernia odwołał prokuratora Jerzego Zientka; dymisję złożył wtedy także prokurator Jerzy Łabuda.

Grudzień 2001. Jerzy Łabuda jest warszawskim prokuratorem okręgowym. To on po rewelacjach Leppera na sali sejmowej przesłuchiwał Bogdana Gasińskiego, który zeznał, że w gospodarstwie rolnym w Klewkach prowadzono badania nad śmiercionośnymi odmianami wąglika, że lądowali tam talibowie z Afganistanu, by spotkać się z polska klasą polityczną, handlującą z nimi narkotykami, i że generała Papałę „wystawił” mordercom Leszek Miller.

Marzec 2002. 11 marca – prokurator Jerzy Łabuda, szef Prokuratury Okręgowej w Warszawie, złożył dymisję. W lipcu 2001 Łabudę powołał na to stanowisko Stanisław Iwanicki.

Dlaczego? Nie wiadomo. A co się zdarzyło wcześniej?

7 lutego UOP spektakularnie aresztował za wiedzą prokuratury Andrzeja Modrzejewskiego, szefa Orlenu. Prokurator krajowy Karol Napierski przyznał w sejmie, że „można było się obyć bez spektakularnego aresztowania Modrzejewskiego z Orlenu”.

W lutym 2002 prezesem PZU SA został Zdzisław Montkiewicz, oficer służb i dyplomata. Dyrektorem w PZU został Kazimierz Głowacki, b. szef WSI, dyrektorem Biura Prawnego Jerzy Regulski, prokurator, który umorzył sprawę „pożyczki moskiewskiej”.

22 lutego prokuratura postawiła Grzegorzowi Gaudenowi, Elżbiecie Ponikło i Piotrowi Frątczakowi, członkom zarządu spółki wydającej „Rzeczpospolitą” zarzut działania na szkodę wydawcy, spółki Presspublica. Prokuratura odebrała oskarżonym paszporty i wydała im zakaz opuszczania terytorium Polski.

Urząd ds. Repatriacji i Cudzoziemców oraz Rada ds. Uchodźców wbrew umowom zaczęły odmawiać Czeczenom chroniącym się w Polsce statusu uchodźcy politycznego. Setki osób musiały wrócić do Rosji na pewne więzienie lub śmierć.

6 marca były szef Poczty Polskiej Jacek Turczyński został aresztowany pod zarzutem przyjęcia 20 tys. zł łapówki; siedział wiele miesięcy, pozbawiony prawa do widzeń i kontaktu z adwokatem. Zwolniono go wreszcie, bo aresztowanie okazało się całkowicie bezzasadne.

I na to patrzą prokuratorzy, obywatele, ludzie.

W Polsce jest wielu porządnych, uczciwych ludzi, również prokuratorów, sędziów i policjantów. Nawet, jeżeli skończyli studia w PRL. Pewnie tylko czasem nie mogą już tego wszystkiego wytrzymać.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010