CZY UBEKISTANOWI UDA SIĘ ZBUDOWAĆ IV RP?

Obywatele Ubekistanu, którzy biorą bilobil i mają pamięć dłuższą niż ostatnie 12 godzin, muszą ze zdumienia przecierać oczy. Nagle się okazało, iż wszyscy są zwolennikami lustracji, oprócz trupów z SLD, ale kto by się przejmował cmentarzem. Cóż się więc stało, czyżby w styczniu 2005 roku Duch Święty zaczął masowo nawiedzać dotychczasowych obrońców agentury i po 15 latach doznali oni olśnienia? Przeanalizujmy najpierw objawy, a następnie przyczyny tego tajemniczego zjawiska. Tym bardziej, że ludzi którzy znaleźli się na śmietniku, ponieważ od 15 lat domagają się lustracji, pokazuje się tylko sporadycznie. Kto i dlaczego wydaje instrukcje? Kto tym kieruje?

Oto w TVN24 wystąpił Ernest Skalski i oświadczył, iż zawsze popierał lustrację i ujawnienie agentury. Następnie zbulwersowała nas wiadomość, iż wysłany przez „Wybiórczą” na emeryturę, odnalazł się w konkurencyjnej „Rzepie”. Teraz czekamy na ciąg dalszy wyznań redaktora pt. „Jak Michnik mi nie pozwalał walczyć o lustrację!” Dowiemy się z niego zapewne, że redaktor Skalski był zawsze za lustracją, ale Michnik wypijał mu za karę całą whisky i szantażował, iż zrobi to samo z koniakiem, jeśli Skalski będzie głośno dopominał się ujawnienia agentury. Przy pomocy tak straszliwych tortur redaktor został zmuszony do milczenia, ale teraz koniak zabezpieczony, Michnika ujrzeliśmy na Kanarach, więc red. Skalski może wreszcie odsłonić przyłbicę i odważnie ruszyć do walki o sprawę, której dotąd bronił w konspiracji.

Następnie ujrzeliśmy senator Krzyżanowską, która wstąpiła do stowarzyszenia walczącego o ujawnienie agentury. Od Senator Unii Wolności usłyszeliśmy, że była rozdarta, ale oczywiście popiera gorąco ujawnienie agentury, ba zawsze popierała, raz nawet powiedziała o tym w tajemnicy pod poduszką mężowi.

Nie chcąc pogodzić się z polityczną emeryturą Adam Michnik wezwał dwu ordynansów z „Wybiórczej” i kazał nagrać z sobą „Spowiedź życia”. Nic w tym dziwnego, ale ordynansi zaczęli następnie „w głębokiej tajemnicy”, czyli do jak największego rozpowszechnienia ujawniać wybrane fragmenty. Wybrane oczywiście przez Michnika, gdyż inaczej nieposłuszni wykonawcy zostaliby zdekapitowani. Cóż to red. „Nieskazitelny” uznał za właściwe tak szeroko rozpowszechnić, że dotarło nawet do mnie, zamkniętego w czterech ścianach z siedmioma kotami i omijającego „Wybiórczą” ze względów estetycznych od momentu jej powstania, a nie od afery Rywina.

Michnik kazał powtarzać przed wszystkim dwie ważne informacje. Oto jego strategia wpływania na liberałów partyjnych odniosła sukces, bo odeszli od komunizmu. Michnik w ten sposób przyznał, iż to komuniści zlikwidowali komunizm, a opozycja wykonywała tylko funkcje pomocnicze, choć oczywiście „oświecenie” Czerwonego było zasługą „Nieskazitelnego”.

Ważniejsza dla nas jest jednak druga informacja. Otóż najwyższy autorytet moralny mediów Ubekistanu wytłumaczył, dlaczego dotąd był przeciwnikiem lustracji. Michnik przyznał, iż gdy zobaczył teczki agentów Drawicza i Fikusa, tak się przeraził, iż w trosce o dobro ludzkości i narodu, który nie może zostać pozbawiony całej elity, postanowił zwalczać ujawnienie agentury. Mamy tu kilka informacji, które przetłumaczmy tak, by każdy zrozumiał. Michnik upierał się, że widział TYLKO dwie teczki, „przypadkowo” wyłącznie osób już zmarłych. Oznacza to: widziałem wszystkie wasze teczki, uratowałem was, ale jak będziecie mnie odsuwali, to mogę sobie przypomnieć także o innych.” Pamiętamy przecież zaklęcia redaktora, iż gdy był członkiem komisji dopuszczonej przez ministrów Kozłowskiego i Samsonowicza, teczki agentów omijał w budynku MSW na kilometr, no ale Michnik znany jest przecież z prawdomówności i pogardy dla życia w kłamstwie. W ten sposób Michnik dawał do zrozumienia, iż w zasadzie jest za lustracją. Jeszcze trochę i przeczytamy wielki artykuł redaktora pt.: „Jak Macierewicz uniemożliwił mi ujawnienie agentury!” Takiego zwrotu nie można jednak dokonać od razu, trzeba działać stopniowo. Potem dowiemy się jak to Macierewicz i Olszewski ukrywali agenturę a Michnik po cichu wynosił teczki by ją wreszcie unieszkodliwić.

Donald Tusk nagle zaczął wzywać znajomych polityków i w wielkiej tajemnicy, czyli do natychmiastowego powtórzenia wszystkim, zwierzał się z błędów przeszłości. Teraz żałuje, iż głosował za obaleniem rządu Olszewskiego i przeciwko lustracji, ale już zrozumiał, ostatecznie 12 lat myślenia to dla Tuska niezbyt dużo, i teraz już jest za lustracją, ba jest ona nawet niezbędna dla Polski. Niebawem się dowiemy, iż Macierewicz z Olszewskim obalili rząd Tuska, bo ten chciał ujawnienia agentury. Naród o tym przeczyta we wszystkich mediach, u poważnych dziennikarzy i będzie święcie o tym przekonany głosował na partię Olechowskiego, znanego wroga agentury i I Departamentu.

Jan Maria Rokita dopomina się powszechnego dostępu do teczek i ujawnienia agentury. Oczywiście nie doszedł do takich wniosków wczoraj, jak wiadomo bowiem 6 czerwca 1992 roku walczył o lustrację, tylko Macierewicz z Olszewskim mu przeszkodzili. Niebawem okaże się, że za obaleniem rządu lustracyjnego głosowali tylko minister Macierewicz i premier Olszewski, gdyż nie chcieli ujawnić kim był TW „Bolek”.

Walka o lustrację dziennikarzy trwa nieprzerwanie od 1996 roku, choć oczywiście nigdy nie prowadzili jej dzisiejsi zwolennicy ujawnienia agentury. Przypomnijmy więc kto podjął tę sprawę i dlatego został skazany na wieczny niebyt. Także teraz.

Pierwszy apel w sprawie lustracji dziennikarzy przygotował i podpisy zebrał Stanisław Remuszko, który też złożył dokument w Sejmie 18 października 1996 roku. Oto jego treść: „Przypominając o wielkim wpływie gazet, radia i telewizji na kształtowanie się świadomości społeczeństwa oraz mając na względzie opiniotwórczo-kontrolną rolę środków masowego przekazu w budowie młodej polskiej demokracji - my, niżej podpisani, zwracamy się do pracującego nad ustawą lustracyjną Sejmu RP o włączenie dziennikarzy do kategorii osób podlegających lustracji.” I tu następujące podpisy: Teresa Bochwic, Mirosław Chojecki, Bogdan Chrabota, Erazm Ciołek, Krzysztof Czabański, Jan Dworak, Tadeusz Fredro-Boniecki, Andrzej Gelberg, Wojciech Giełżyński, Maciej Iłowiecki, Andrzej Jeleński, Jakub Karpiński, Tomasz Lis, Maciej Łętowski, Maciej Łukasiewicz, Marek Markiewicz, Jacek Maziarski, Stanisław Michalkiewicz, Grzegorz Miecugow, Jacek Moskwa, Maciej Orłoś, Jan Polkowski, Stanisław Remuszko, Wojciech Reszczyński, Piotr Semka, Radek Sikorski, Maciej Strzembosz, Andrzej Urbański, Wiesław Walendziak, Rafał Ziemkiewicz, Małgorzata Ziętkiewicz.

Powtórny druk tego apelu zaproponował Stanisław Remuszko walczącej o lustrację „Rzeczpospolitej” w dniu 17 stycznia 2005 roku. Oczywiście tekst nie został wydrukowany przez bojownika ujawnienia red. Gaudena. Po wyrzuceniu Bronka Wildsteina już wiemy, że red. Garden zlustrowałby ale nie dziennikarzy, no chyba, że wskazanych przez „prezia” i stojących za nim WSI.

Minęło 3,5 roku beztroskiego życia agentury i spokojnego dojenia Polski do spółki z uzbeckimi politykami i biznesmenami i Stanisław Remuszko przygotował kolejny źle widziany dokument, w którym sygnatariusze domagali się objęciem lustracją TAKŻE dziennikarzy mediów prywatnych. Pod apelem złożonym w Sejmie 2 stycznia 2000 roku podpisali się: Bochwic, Brzeski, Chojecki, Ciołek, Czabański, Domagalski, Dworak, Grabowska, Iłowiecki, Jakucki, Karpiński, Wojciech Klewiec, Łęski, Amelia Łukasiak, Marek Markiewicz, Michalkiewicz, Moskwa, Orłoś, Perzyna, Polkowski, Reszczyński, Remuszko, Romaszewska, Semka, Radek Sikorski, Starkowska, Starzyński, Urbański, Zawłocka, Rafał Ziemkiewicz.

Warto zauważyć, kto zniknął z listy sygnatariuszy, gdy dowiedział się, że lustracja mogłaby objąć dziennikarzy mediów prywatnych: Bogdan Chrabota, Tomasz Fredro-Boniecki, Andrzej Gelberg, Giełżyński, Jeleński, Tomasz Lis, Łętowski, Maciej Łukasiewicz, Jacek Maziarski, Miecugow, Maciej Strzembosz, Wiesław Walendziak, Małgorzata Ziętkiewicz, czyli dziennikarze mediów prywatnych. Lustrujmy, ale nie nas i naszych kumpli tylko konkurencję. Pojawili się natomiast: Domagalski, Grabowska, Jakucki, Wojciech Klewiec, Łęski, Perzyna, Starkowska, Starzyński.

Tomasz Lis, dziś niedoszły kandydat centroprawicy na prezydenta, stwierdził, iż „atmosfera jest nieodpowiednia”. Teraz ma już własny program i może się zastanawiać „Co z tą Polską?” Szkoda, że potrzebował kilku lat by postawić sobie to pytanie. Wykazał się jednak odpowiedzialnością, nie podpisał, no i można na nim polegać, gdyż lansuje hasło (na czyją instrukcję?), żeby dostęp do teczek był poszerzony jedynie dla osób "umiejących je czytać". Po nim już mogą to powtarzać pudła rezonansowe.

I wreszcie w maju 2001 roku Stanisław Remuszko złożył w Sejmie projekt ustawy lustracyjnej; dzięki podpisom ponad 30 posłów AWS wpłynął on do laski marszałkowskiej ale, rzecz jasna z niej pod obrady nie trafił. O ile pamiętam marszałkiem był kolejny twórca PO, Maciej Płażyński, a rządził jeszcze AWS, co to podobno nie został stworzony po to, by nie powstała inna formacja, Jana Olszewskiego, która przeprowadziłaby ujawnienie agentury i zagroziła samemu istnieniu Ubekistanu. Miejsce zajęto – lustrację odsunięto – jej zwolenników opluto i wyeliminowano z polityki.

Posłem sprawozdawcą został Ryszard Czarnecki (wówczas ZCHB dziś Samoobrona). Wśród trzydziestu kilku posłów-sygnatariuszy jakoś nie mogłem dostrzec dzisiejszych zwolenników ujawnienia agentury, ani mężnego Tuska, ani bezkompromisowego Rokity. Czyżby nie mieli jeszcze obecnych instrukcji?

W maju 2001 roku odbyła się na ten temat w PAI konferencja z udziałem licznych dziennikarzy, którzy jednak nic na ten temat nie napisali lub nie zezwolono im napisać, a dziś domagają się ujawnienia agentury. Na konferencji głos zabrała m. in. Luiza Zalewska ale jakoś w „Rzeczpospolitej” nic nie napisała. No cóż wolała NIE iść na bezrobocie. – Można to zrozumieć. Wstecznie znana z uczciwości i podejmowania kontrowersyjnych tematów Pani Luiza nie będzie tego robić bez polecenia. Można by to nazwać „poleceniem odwagi”. Oczywiście o Stanisławie Remuszce wszyscy zapomnieli, poza tym podobno nikt taki nie istnieje i nigdy nie istniał. Nie wierzycie? Przeczytajcie „Wybiórczą”.

Zwraca także uwagę fakt, wśród całego szacownego grona redaktorów tygodnika „Wprost”, który dziś występuje za ujawnieniem agentury, nie znalazł się nawet JEDEN sygnatariusz, np. znany z odwagi i bezkompromisowości centroprawicowy pan Zaremba, no ale za to występuje w telewizji i jego szef - TW „Rycerz” nie miał jeszcze dzisiejszych instrukcji.

Andrzej Friszkę już po 20 latach odkrył, iż Klub Krzywego Koła założony został na polecenie komunistycznej bezpieki i służył do kontrolowania inteligencji. Wprawdzie przed 40 laty napisał o tym Witold Jedlicki, który rozumiał, iż Klub miał służyć Puławianom (tj. bezpiece za demokracją niczym dziś za lustracją) dla mobilizowania inteligencji w ich interesie, ale także jej kontrolowania. No cóż, widocznie przeczytanie Jedlickiego niektórym zabrało 20 lat. Pamiętam, że gdy jako „Krąg” w 1980 roku wydrukowaliśmy fragmenty Jedlickiego, spotkało się to ze strony ówczesnej opozycji z oburzeniem, a nawet potępieniem: znów oszołomy (według dzisiejszej terminologii) ze spiskową teorią dziejów wystąpiły. A dziś „Wprost” drukuje wypowiedź Wyszkowskiego o tym jak bezpieka hodowała opozycją by używać jej w swojej grze. To zawsze dla wszystkich było oczywiste (wyjąwszy idiotów) tyle, że nie wolno było tego mówić o drukowaniu, że nie wspomnę. Jeszcze rok temu Wyszkowski byłby uznany za wariata, a „Wprost” by go przegnało gdzie pieprz rośnie. Oczywiście nie dlatego, że takie rozumowanie jest niesłuszne, tylko dlatego, iż jego opublikowanie ściągnęłoby likwidacją tygodnika ze strony uzbeckiego układu rządzącego Polską.

Na marginesie dodajmy, iż cała sztuka polegała na wykorzystaniu marginesu swobody pozostawionego z konieczności przez bezpiekę by mogła ona toczyć swoją grę, i wykraczaniu poza ramy działalności, na które bezpieka zezwalała. Pamiętam jak oficerowie SB namawiali przesłuchiwanych działaczy „Kręgu” by zadowolili się drukowaniem „Historii Polski” Poboga Malinowskiego. Kto się „zadowolił”, mógł potem budować Uzbekistan razem z bezpieką i agenturą, a kto był „nierozsądny” – poszedł zakneblowany na śmietnik dla bezrobotnych.

Wróćmy jednak do naszego tematu. Cóż się więc stało, że wczorajsi obrońcy agentury dziś chcą ją ujawniać, a jawni przeciwnicy lustracji znaleźli się w mniejszości? Gdzie podziała się wszechmocna bezpieka? A cóż z agenturą – nagle w samobójczym szale sama postanowiła się zlustrować?

Jeśli podsumujemy liczby podane przez sędziego Nizieńskiego: około 550 agentów znanych tylko z rejestrów, 153 sprawy wniesione, kolejne kilkadziesiąt w przygotowaniu lub rozpatrywaniu, otrzymamy około tysiąca tajnych współpracowników bezpieki na kluczowych stanowiskach, codziennie podejmujących istotne decyzje dla kraju. Jeśli do tego dodamy agentów nieznanych, uśpiony i utajnionych oraz podwładnych i rodziny wszystkich tych kategorii zainteresowanych by nic się nie wydało, bo zagrozi to utratą kasy i pozycji również dla nich (córka kapitana SB mogłaby utracić np. popularny program w TV, który prowadzi, itp.), otrzymamy kilka tysięcy ludzi z sobą powiązanych, posiadających wspólne interesy (dotychczas) i rządzących Polską. I co, nagle postanowili popełnić zbiorowe seppuku i zezwolić na kampanię lustracyjną w mediach, przy której akcja Macierewicza to dziecięca zabawa?

Uważam, iż przyczyny nagłego oświecenia przez Ducha Świętego naszych luminarzy mediów i polityki trzeba rozpatrywać na kilku poziomach.

Kiszczak szantażuje ujawnieniem agenturę, Niezabitowska szantażuje lustracją kumpli, a oni publikacją spisów funkcjonariuszy bezpieki.

Człowiek honoru był zdegustowany wyrokiem skazującym. Ostatecznie, co to za kraj gdzie ubecy i zbrodniarze, czyli „ludzie honoru III RP” są skazywani przez sądy zamiast być dekorowani przez TW „Alka” Orderami „Orła Białego”.

Od półtora roku czekam jako historyk na dostęp do oryginału teczki (odbitkę ksero posiadam) mojej koleżanki z podziemia, za jej zezwoleniem i jakoś IPN nie ma czasu zająć się moją prośbą, natomiast dziennikarze „Rzeczpospolitej”, którzy do niedawna sprzeciwiali się lustracji, otrzymali dostęp do teczki Niezabitowskiej w ciągu 48 godzin. Wiem o teczkach kolegów – osób pokrzywdzonych, którym odmawia się dostępu do nich. W IPN panuje pozornie całkowita dowolność, gdy chodzi o ujawnianie agentów, a centralny IPN w Warszawie jako najbardziej kontrolowany, interpretuje prawo inaczej niż oddziały terenowe, co nawet w państwie bezprawia zwanym III RP jest skandalem. W Lublinie od dwu miesięcy IPN się zastanawia czy zezwolić dziennikarzowi na zrobienie odbitki z pisma SB dot. TW „Historyka” czyli prof. Kłoczowskiego, a zastanawianie się w sprawie TW „Nowaka” trwało może całe 10 minut. Jak zatem zachodzi różnica między donosicielką czwartej kategorii, jakąś rybą drugiej świeżości i agentem, który od lat 1960-tych donosił na KUL i emigrację? Prosta; w pierwszym wypadku decyzję bezpieka podjęła i IPN wykonał, a w drugim nie, ponieważ prof. Kłoczowski był zbyt cenny by go ujawniać i jego lustracja to wypadek przy pracy; TW „Historyk” nie był przewidziany do ujawnienia. Fakty takie wskazują, iż IPN jest po prostu zależny od układów ubecko-politycznych i wykonuje ich „rady”.

Wróćmy jeszcze do sprawy Dariusza Fikusa. Michnik nakazując rozpowszechnianie informacji o agenturalnej przeszłości szefa „Rzeczpospolitej”, nie mógł wiedzieć co stanie się za 2-3 tygodnie. Dlatego nie miał powodu kłamać. Dlaczego zatem prof. Kieres oczyścił Fikusa? Skoro „Rzeczpospolitej” powierzono zadanie głównego instrumentu ograniczonej lustracji, jej symbol (przypomnimy też nagrodę za rzetelność dziennikarską im. Dariusza Fikusa, czytaj: za sterowność) musiał pozostać bez skazy. Jak sądzę IPN wykonał po prostu instrukcję. Chyba, że prof. Kieres nie ma dostępu do teczek, które oglądał Michnik: zastrzeżonych lub o przedłużonej tajności, o których losie decyduje bezpieka jak o wszystkim w tym kraju.

Niezabitowską ujawniono by postraszyć agenturę przed rozprawą apelacyjną Kiszczaka przypadającą 10 lutego. Może sąd nie będzie tak bezczelny by uniewinnić „Człowieka honoru”, ale zawsze może skierować sprawę do powtórnego rozpatrzenia lub użyć innego triku. Jeśli wyrok zostanie zatwierdzony, dowiemy się o innych tajnych współpracownikach.

Przestraszona Niezabitowska przypomniała, iż SB zabrało nie tylko jej teczkę, ale również teczki Mazowieckiego, Balcerowicza, Kozłowskiego, zapewne by je sfałszować, bo przecież byli nieskazitelni. Należy to rozumieć tak: Jeśli mnie nie będziecie bronili i nie potwierdzicie, że moja teczka została sfałszowana po 1989 roku, to wasze teczki też nie były sfałszowane, a więc jakie kompromitujące materiały zawierały, że bezpieka je zabrała? Łatwo się domyśleć. Krzysztof Kozłowski natychmiast zrozumiał i zaczął bronić „donosicielki drugiej świeżości” oraz domagać się by w zamian za ujawnienie agentury ujawnić wszystkich byłych funkcjonariuszy w myśl zasady: wy nas to my Was. Przy okazji czekam już od dawna kiedy jakiś niezależny dziennikarz zada pytanie: kto w rządzie Mazowieckiego nie był agentem? Przecież wiadomo, iż Kiszczak ich dobierał na zasadzie: nie donosiłeś mi to precz z rządu. Tak kazał mu przecież honor.

Redaktor-minister nie chce ujawnienia swojej teczki po prostu ze skromności. Dowiedzielibyśmy się przecież jak to całymi latami odmawiał zostania TW, a Krzysztof Kozłowski chce być cichym bohaterem.

Ubekistan odchodzi w przeszłość, ale ludzie którzy go zbudowali i doili w nim społeczeństwo odejść nie mają zamiaru. Nie po to latami chronili agenturę, by teraz utracić uprzywilejowaną pozycję, którą zdobyli udając nic nierozumiejących idiotów. Stąd wczorajsi przeciwnicy lustracji, dziś stają na czele akcji na rzecz ujawnienia agentury by pozostać elitą władzy także w IV Rzeczpospolitej.

Na lustrację można też patrzeć jako rozgrywkę między rywalizującymi klanami uzbeckimi i ich politycznymi odgałęzieniami.

„Wprost” zawsze reprezentuje ten obóz, którego przedstawiciel kontroluje UOP/ABW. Jak wiadomo tow. Barcikowski jest człowiekiem Leszka Millera, czyżby więc gang Millera chciał teraz dokonać albo pozwolić na przeprowadzenie lustracji?

„Rzeczpospolita”, oczywiście nie całkowicie, gdyż są tam również wpływy PiSu, reprezentuje interesy „prezia”, co po wyrzuceniu Bronka Wildsteina na telefon, jak się w Warszawie sugeruje nie tyle z „Wybiórczej” co z „Dużego Pałacu”, już nie jest tajemnicą. Nie przypadkowo „Wprost” zarzuca konkurencji związki z „Ordynacką”. W samym zespole „Rzeczpospolitej” są ludzie od lat powiązani z miłościwie nam panującym „preziem”, np. Kuczkowscy. Czyżby więc TW „Alek” chciał ujawnienia agentury?

W obecnej sytuacji lustracji nie da się już uniknąć, a nawet może okazać się pożyteczna w grach operacyjnych. Jeśli będzie ograniczona i kontrolowana (stąd ton nadany przez Lisa), pozwoli wykończyć obóz przeciwnika. Ponadto, kto ujawni korzenie III RP ten wraz z ostatecznym jej zdyskredytowaniem, automatycznie uzyska legitymację budowniczego IV RP. Dlatego „prezio” i „Wybiórcza” broniąc III RP popełniają samobójstwo. Pod tym względem żywy trup Millera jest o wiele bardziej rozsądny i przewidujący.

Nie wolno dopuścić by IV Rzeczpospolitą budowali jej zwolennicy, ludzie zniszczeni za uczciwość i niezależność. Nie po to przez 15 lat kneblowano im usta i pozbawiano pracy, by teraz niszcząc Uzbekistan, zastąpili ubecką elitę i stanęli na czele IV Rzeczpospolitej. Nie, musimy to zrobić my i dlatego gotowi jesteśmy ponieść pewne ofiary: koszty powinni zapłacić nasi rywale, ujawnimy więc część ich agentury, a przy okazji pozbędziemy się konkurencji do stołków w Nowej Polsce. Tak mnie więcej myślą uzbeckie klany ukryte za obozem Millera, „prezia” czy PO.

Czy to znaczy, iż mamy pozostać bierni by nie dać się manipulować? Wprost przeciwnie! Trzeba wykorzystać sytuację i przekroczyć granice, które wyznaczyły nam uzbeckie klany. Publikować nazwiska absolutnie wszystkich agentów i funkcjonariuszy bezpieki wraz z ich życiorysami, zwracając zwłaszcza uwagę na ich kariery w III RP. W ten sposób zmusimy do ujawnienia system bezpieczniacki i co najważniejsze, pozbędziemy się uzbeckiej elity władzy. Dlatego czyn Bronka Wildsteina stanowi kamień węgielny całej akcji, zmusza bowiem do dalszego ujawniania agentury. Nawet jeśli początkowo ktoś manipulował całą operacją, przeliczył się i popełnią seppuku.

Nie pozwólmy by lustracja stała się jeszcze jedną manipulacją służącą obecnej elicie władzy, która wprawdzie poniesie straty, ale ich kosztem zachowa kontrolę nad krajem tak jak stało się to w Polsce już kilkakrotnie: w 1956 roku, w 1980, w 1989.

By zmusić do ujawnienia całej agentury będziemy publikować na abcnet w dziale „Archiwum Opozycji”, stale uzupełniane cztery listy:

1) LUDZIE UBEKISTANU, KTÓRZY ZBUDOWALI NAM III RP

To osoby ze środowisk opozycyjnych, które za zasługi we współpracy z komunistyczną bezpieką uzyskały od niej monopol na budowę III RP i zajęcie w niej kluczowych i lukratywnych pozycji w polityce, mediach, kulturze i gospodarce. Będziemy ich przedstawiać według sfer działalności.

2) KRAJOWY REJESTR UJAWNIONYCH KONFIDENTOW - KRUK

Układ agentury będzie terytorialny i według organizacji opozycyjnych, a w przyszłości wyszukiwarka na nazwisko i pseudonim jak w http://WWW.cibulka.com" z tym, że w odróżnieniu od wzorca czeskiego, będziemy podawali jak najobszerniejsze biogramy i historię donosicielskiej działalności.

3) LUDZIE SYSTEMU I SB

Będzie to wykaz agentury rekrutowanej spośród zwolenników ustroju komunistycznego: TW "Alek", rozmaici ministrowie typu Cytrycki, Jaskiernia itd.

4) CZERWONY PAJĄK

Będzie to próba odtworzenia sieci Sb: wszystkich oficerów, spraw i agentów których prowadzili, ich kariery w III RP. Itp.

Na razie zaczynamy od kilku nazwisk ale wszystko musi mieć swój początek. Jednocześnie prosimy Czytelników o pomoc i o nadsyłanie materiałów z teczek.

Kable pamiętajcie: MANE – TEKEL – FARES

Tajni współpracownicy będą mogli uniknąć przeczytania o sobie na naszej stronie, jeśli złożą wyczerpujące zeznanie dotyczące werbunku, kiedy na kogo i co donosili oraz jak im się bezpieka odwdzięczała w latach PRL i III RP. Już pierwsze takie wypadki możemy zanotować. Najpierw skrucha i przejście na uczciwą stronę – następnie przebaczenie.

Autor publikacji
Ubekistan
Archiwum ABCNET 2002-2010