WIELKI REGULATOR - CZYLI STRATEGIA MNIEJSZEGO ZŁA

W Rywingate zaplątani są czterej uczestnicy grupowi bądź indywidualni, choć nie wszyscy w takim samym stopniu. Nie wszystkimi jednak jednakowo interesują się członkowie komisji parlamentarnej, którzy działają zgodnie z instrukcjami, a gdy tych zabraknie, milczą nie wiedząc co powinni uczynić by szefowie byli zadowoleni, jak działo się to po zeznaniach Jerzego Urbana. Poszczególne grupy w komisji nie interesują się bowiem odkryciem prawdy - ta nie jest nikomu potrzebna - tylko osiągnięciem konkretnego, choć dla każdego różnego, celu politycznego, najczęściej ową prawdę wykluczającego.

Możemy już krótko podsumować rolę czterech uczestników afery:

Adam Michnik, czyli Wielki Regulator mediów w Polsce, jak go nazwał Jerzy Urban, co skrzętnie zostało przez wszystkich dziennikarzy ukryte. Każdy przecież chce zostać „dziennikarzem roku”, więc musi się samocenzurować na telefon, lub „dziennikarzem obiektywnym”, a zatem musi kłamać. Przez pół roku redaktor Nieskazitelny i Agora wywierały nacisk na pozostałych uczestników gry o media, wreszcie doszli do wniosku, iż „deal” z Ordynacką się im nie opłaca, natomiast warto zadać śmiertelny cios Millerowi, by na jego zwłokach budować nową formację z prezydentem Kwaśniewskim.

Środowisko Ordynackiej (Kwiatkowski, Czarzasty i inni), nie związane z ludźmi Agory tworzeniem wspólnej oligarchii rządzącej Polską po „okrągłym stole”, chciało mieć własny udział w prywatnym rynku medialnym, po ewentualnej utracie kontroli nad mediami państwowymi. Nie widzi też swojego interesu w sojuszu ale raczej w rywalizacji z Agorą i przygotowuje się do zajęcia pozycji obecnych przywódców SLD, którzy niedługo będą musieli odejść. Bez wątpienia ludzie ci winni są mataczenia w KRRiTV, handlu ustawami, próby korupcji itp.

Lew Rywin, zaufany i wieloletni wspólnik Agory, który chciał zarobić na pośrednictwie. Po to przecież tę Polskę budowano, żeby każdy z towarzystwa coś miał z życia. Wokół wszyscy kradną, to dlaczego Lew miał być gorszy. Jest w całej sprawie kozłem ofiarnym porozumienia o podziale sfery mediów między środowiskami Agory i Ordynacką, które jednak nie potrafiły dojść do ostatecznego porozumienia i dlatego afera wybuchła, a teraz trzeba znaleźć winnych na potrzeby socjotechniki. Z perspektywy całej afery i środowisk w nią wplątanych Rywin wygląda jak pozbawiony znaczenia pionek.

Premier Leszek Miller - winny jest ukrywania i tuszowania afery korupcyjnej, co stało się jasne po zeznaniach Urbana. W normalnym kraju musiałby natychmiast podać się do dymisji i przejść na emeryturę. Pod takim samym zarzutem (tuszowania afery) władzę utracił Nixon. Miller teraz gotów jest poświęcić swych współpracowników Kwiatkowskiego i Czarzastego, ale czy odważy się bezpośrednio zaatakować Nieskazitelnego?

Pozostaje pytanie, dlaczego Urban pogrążył Millera? Można zaryzykować tezę, iż Urban, który jako doskonały strateg zawsze dobrze przewidywał rozwój wypadków i tym razem w oczekiwaniu, iż wraz z załamaniem się państwa padnie SLD, chce uratować co się da kosztem ekipy Millera i dlatego otwiera drogę przed przyszłą formacją Kwaśniewskiego i Michnika. Urban realizuje więc strategię Wielkiego Inkwizytora mediów, choć z innych niż on powodów. Wspólna wódka i królik mają tu drugorzędne znaczenie, natomiast nie mogły być przypadkami spotkania Nieskazitelnego z Urbanem (23 lipca) w dzień po dyskusji u premiera i w dzień przesłuchania w komisji (7 marca).

Dlaczego jednak sam Nieskazitelny stanął w szeregu obrońców Millera? Nasuwają się dwie odpowiedzi. Po pierwsze musiało dojść do jakiegoś targu; premier może przecież zawsze opowiedzieć jak przebiegało spotkanie trzech z 22 lipca. Po drugie Adam Michnik specjalizuje się w gładkich a pozbawiony treści kazaniach, dzięki którym zdobył w zachodniej prasie tytuł „geniusza polskich intelektualistów” wśród osób nie czytających po polsku. Już można przewidzieć jego wielki artykuł pt. „Wszyscy jesteśmy winni, byliśmy zbyt pobłażliwi wobec korupcji”. W ten sposób Michał Falzmann, który stracił życie walcząc o ujawnienie afery FOZZ okaże się tak samo winny jak Piotr Pacewicz, który na polecenie Kontrolera na łamach „Wybiórczej” tę aferę starał się zminimalizować i zatuszować (patrz: zasłony - odp. na pyt. 1337). Nie dość, że Nieskazitelny swój plan wykona rękami innych, to jeszcze będzie odgrywał święte oburzenie na zanik moralności.

Jakie cele polityczne przyświecają członkom komisji i dlaczego?

Zadaniem 5 reprezentantów SLD jest obrona Leszka Millera, ewentualnie kosztem poświęcenia Kwiatkowskiego i Czarzastego. Nad całością operacji czuwają przewodniczący Nałęcz i kapitan ZOMO Lewandowski. Rola regulatora ich nie interesuje. To zadanie SLD zleciło Samoobronie. Jedynym bowiem członkiem komisji, który starał się jej dociec była posłanka Samoobrony. Przypomina to starą metodę dezinformacji. Bierze się trzech uczonych profesorów i jednego debila. Ten ostatni ma rację, ale nie potrafi jej przedstawić, wobec wywodów profesorów, iż białe jest czarne i uczeni zyskują powszechne uznanie dla kłamstwa. Ochrona roztoczona przez całą komisję nad Michnikiem jest też powodem, dla którego do komisji nie dopuszczono Romana Giertycha, który zbytnio interesowałby się rolą Torquemady mediów.

Jan Maria Rokita, podobnie jak poseł Ziobro, stał się drugim rozgrywającym przeciwko Millerowi. Niebawem dowiemy się czy wynikało to z poparcia PO, a konkretnie grupy Rokity dla utorowania drogi dla przyszłej formacji Kwaśniewskiego, w której musiałaby się znaleźć również część PO. Rokita wówczas po zatoczeniu kręgu (pobyt w AWS) znów znalazłby się w jednym środowisku z Michnikiem.

Pozostaje nam zastanowić się dlaczego PiS koncentruje się wyłącznie na Millerze i dąży do jego obalenia, udając ślepych i głuchych na rolę Regulatora. Można wymienić dwa powody: strach przed Torquemadą mediów w przeddzień przedterminowych wyborów do Sejmu oraz uznanie ekipy Millera za bardziej niebezpieczną niż nowa formacja Kwaśniewskiego i Michnika.

Kto pamięta kampanię opluwania jaką Nieskazitelny zorganizował przeciwko PC w latach 1990-1991, a pod jego batutą wszystkie media, musi przyznać, iż jest to poważne niebezpieczeństwo, a jak wiadomo Torquemada mediów cały czas wywołuje powszechny strach i chęć przypodobania się. Oto redaktor „Rzeczpospolitej” odrzuca artykuł swego komentatora, Bronisława Wildsteina, ponieważ ten śmiał skrytykować Michnika (w tym kraju „wolności słowa” już kiedyś Wildstein wyleciał z Wołkowego „Życia” za wątpliwości wyrażone pod adresem Wałęsy, a wcześniej z paryskiego „Kontaktu” za nierespektowanie poleceń cenzorskich M. Chojeckiego). Artykuł Wildsteina publikuje „Gazeta Polska”, wyłącznie dlatego by zrobić na złość „Rzeczpospolitej”, gdyż poprzednio pracownicy redakcji mieli już od roku zakaz krytykowania Wielkiego Inkwizytora z „Wyborczej”. Przebywanie na salonach i akceptacja bowiem kosztują. Jedynie TVN stara się na 3 zwolenników Michnika zaprosić czasami do dyskusji jednego dziennikarza niezależnego. To ma być wolność mediów w Polsce. Każdemu przecież wolno popierać redaktora Nieskazitelnego.

Czy rzeczywiście ekipa Millera jest bardziej niebezpieczna od sojuszu Kwaśniewski - Michnik? Najlepszą sytuacją jest utrzymywanie się stanu walki o władzę w SLD.

O błędność danej polityki można wnioskować z punktu widzenia celu jakiemu ma służyć. Jeśli chcemy tylko zdobyć władze i umieścić maksymalną liczbę „swoich ludzi” na stanowiskach, to oczywiście taktyka pragmatyczna jest bardzo skuteczna. Przykładem może być osiągnięcie prezydentury przez Bolka. Wprawdzie, kiedy okazał się on niepotrzebny, siły które go wyniosły powiedziały: dziękujemy i właściwy człowiek objął prezydenturę, ale pięć lat na nasze nieszczęście sobie porządził.

Jeżeli natomiast głównym celem jest dokonanie zmian systemu, wówczas nie można się stać zakładnikiem fałszywych sojuszników. Można sobie wyobrazić, iż PiS wejdzie do nowej, powyborczej koalicji i będzie miało na karku PO, kontrolowaną przez środowiska bezpieczniackie współpracujące poprzednio z Bolkiem oraz nową formację Kwaśniewskiego dysponującą monopolem propagandowym w Polsce, a zagranicą o Polsce. Mieliśmy już tego przykłady w 1990 roku, kiedy najmniejsza wątpliwość pod adresem poglądów bądź polityki Regulatora wyrażona w prasie krajowej wywoływała larum na Zachodzie o „fali antysemityzmu w Polsce”.

Walka na jeden front i odsłanianie tylko części prawdy jest więc taktyką błędną PiSu, podobnie jak strategia mniejszego zła mająca na celu jedynie przebicie się do nowej koalicji rządowej. W ten sposób Wielki Regulator wykona całą operację rękoma PiSu, uzyska monopol na media w Polsce (pomysł by rektorzy - zwolennicy UW mianowali jej członków), a sami bracia Kaczyńscy staną się zakładnikami nowego układu sił i zostaną poświęceni kiedy przyjdzie na to pora, choć pewnie trochę sobie poministrują. Jedno jest pewne - system wyłaniający się z tak prowadzonej rozgrywki będzie jeszcze bardziej przegniły.

Autor publikacji
Ubekistan
Archiwum ABCNET 2002-2010