DOKTOR K. I JEGO TAJEMNICE

Tajemnicze są jego powiązania z najważniejszymi politykami w państwie. Tajemnicze jest pochodzenie jego wielkich pieniędzy. Tajemnicza jest siła jego oddziaływania na polską gospodarkę. Tajemnicza jest też jego historia. Tak w skrócie prezentuje się sylwetka Jana Kulczyka – najbogatszego Polaka.

Jan Kulczyk jest symbolem zakulisowych powiązań świata polityki i biznesu. W mediach urósł do rangi najbogatszego Polaka. Przedsięwzięcia, których się podejmuje są na ogół związane z ważnymi wydarzeniami z życia gospodarczego Polski. Należą do nich w szczególności prywatyzacje, przetargi, przydział koncesji. Swój udział zawsze wieńczy sukcesem. Wrogów raczej nie ma. Przyjaciół lub pochlebców ma bez liku. Prezydenci, premierzy, ministrowie z uwagą wysłuchują jego rad. Kreuje się go na głównego rozgrywającego w polskim biznesie obok Aleksandra Gudzowatego i Ryszarda Krauzego. Skąd pochodzi jego majątek, bliżej nie wiadomo.

Na stronie głównej serwisu internetowego Kulczyk Holding SA zawarte jest motto działalności jego firmy. Dowiadujemy się z niego, że „Kulczyk Holding SA jest jednym z największych polskich inwestorów kapitałowych i jednym z największych polskich inwestorów prywatnych. Jesteśmy w pełni otwarci na atrakcyjne możliwości jakie rodzi szybko rozwijająca się polska gospodarka”. Nic dodać nic ująć. Polska gospodarka otwiera bowiem faktycznie szerokie możliwości. Zwłaszcza dla tych, którzy zabierają się do niej od strony polityki. Jak twierdzi tygodnik Polityka, „najlepsze interesy robi się na styku państwa z prywatną gospodarką”. Tym samym usprawiedliwia tajemnicze związki doktora Kulczyka z politykami. Pismo to zresztą permanentnie uprawia bezwstydne public relations na rzecz jego i jego kolegów z „towarzystwa”.

Ów „styk państwa z prywatną gospodarką” w połączeniu z niejasnymi powiązaniami z politykami to klucz do sukcesu Kulczyka. Rozwój gospodarki nie ma tu faktycznie nic do rzeczy. Kluczyk był bogaty jeszcze przed 1989 r., a w okres tzw. transformacji wszedł z olbrzymim kapitałem i czerpiąc z niego zyskuje dziś swoje wpływy. Dzięki temu uczestniczy w prywatyzacjach największych polskich przedsiębiorstw (Telekomunikacja Polska SA), czerpie zyski z przedsięwzięć na dochodowych rynkach (Warta SA), pozyskuje zagranicznych partnerów do polskich spółek i żyje z prowizji (Kompania Piwowarska SA i południowoafrykański SABMiller). Wśród firm związanych z Kulczykiem są także: Autostrada Wielkopolska SA, Euro Agro Centrum SA, Skoda Auto Polska SA, Powszechne Towarzystwo Emerytalne DOM SA i Polenergia SA. Kluczyk przez pewien czas rozdawał karty również w Elektrimie i Polskiej Telefonii Cyfrowej (Era GSM). Dziś współdecyduje też o losach PKN Orlen, a ma ponoć zakusy na PZU.

Niemiecki interes

Za początek kariery biznesowej Kulczyka uważa się wygrany przez niego kontrakt na dostawę volkswagenów dla policji. Nic bardziej mylnego. Jego ojciec, Henryk, osiadł w latach 50 – tych w Berlinie Zachodnim, gdzie wiódł żywot handlowca. Tam Kulczykowie poznali kierownictwo volkswagena, co pomogło później Janowi w sprowadzeniu tej marki do upadającej fabryki tarpana w Wielkopolsce i uruchomieniu przedstawicielstwa. Przy tej okazji poznał środowisko niemieckich socjaldemokratów, w tym Gerharda Schredera obecnego lewicowego kanclerza Niemiec, który zasiadał wówczas w radzie nadzorczej koncernu motoryzacyjnego. Dopiero wówczas Kulczyk załatwił mu kontrakt na dostawę samochodów dla policji i UOP.

Na bazie dotychczasowego kapitału, jak i pieniędzy pozyskanych z udanej inwestycji zbudował swoje centrum dowodzenia – Kulczyk Holding SA. To właśnie ta firma, a nie jej twórca uczestniczą w rozmaitych konstruowanych przez niego przedsięwzięciach. Na fotelach w zarządzie spółki zasiadają jego oddani zausznicy: Jana Waga i Wojciech Jankowski. Pierwszy był przed laty członkiem komitetu wojewódzkiego PZPR w Katowicach. Dziś obaj składają swoje podpisy pod kontraktami na projekty wymyślone przez Kulczyka. On sam, by być czystym jak łza, nie sygnuje żadnych decyzji, choć je de facto podejmuje. Nawet udziały w Kulczyk Holding zapisane są w większości na jego żonę. Reszta należy do fundacji Kulczyk Private Stiftung z siedzibą w Wiedniu, która w rzeczywistości jest firmą zarządzającą zagranicznym majątkiem rodziny.

Tak się prywatyzuje

Kluczyk bierze udział w procesie prywatyzacji rozmaitych polskich przedsiębiorstw. Niemal za każdym razem robi to według jednego schematu: zawiązuje konsorcjum z dużym zagranicznym koncernem i wspólnie z nim startuje w przetargu. Porażka Kulczyka jest wykluczona, przynajmniej nie jest jak dotąd znany przypadek, aby z kimkolwiek przegrał. Razem z zagranicznym partnerem nabywają udziały w państwowej firmie. Technologie wprowadza zachodni koncern a Kluczyk go wspiera na walnych zgromadzeniach. Plan zakłada, że po kilku latach sprzeda on z zyskiem swój pakiet.

W lipcu 2000 r. w ten sposób sprywatyzowano Telekomunikację Polską SA. France Telecom kupił wówczas 25 proc. akcji, a Kulczyk Holding 10 proc. Nabywcy zapłacili łącznie 4,3 mld dolarów. Z tego 2,4 mld dolarów wpłynęło na specjalne konto walutowe w NBP i posłużyło spłacie zadłużenia zagranicznego. Media podawały, że była to największa transakcja prywatyzacyjna w tej części Europy. Jak wynika z prostego wyliczenia Kulczyk zapłacił ponad 1,2 mld dolarów, czyli około 5 mld zł. Skąd miał takie pieniądze? „Przecież to najbogatszy Polak i wielki finansista”, odpowiadali pochlebcy. Media tą kwestią się nie interesowały.

Bardzo podobnie wyglądała prywatyzacja Browarów Wielkopolskich Lech. Kluczyk poprzez swoją drugą firmę Euro Agro Centrum kupił udziały w spółce i wprowadził do niej południowoafrykański koncern SABMiller. Ministerstwo skarbu narzekało później, że biznesmen obiecał rozwijać firmę, a tymczasem została ona połączona Browarami Tychy w jeden koncern – Kompania Piwowarska. Żaden urząd nie zainteresował się dlaczego nie dopełniono umowy.

Na Warcie

Kulczyk jest też właścicielem większości akcji towarzystwa ubezpieczeniowego Warta. Tygodnik Polityka twierdzi, że Kulczyk w Warcie znalazł się „trochę przez przypadek”. Jednak każdy, kto choć trochę pojmuje specyfikę rynku ubezpieczeń wie, że to bzdura. Jest to wszak działalność, której istotą jest systematycznie wpłacana przez klientów składka, czyli regularny przychód. Firmy ubezpieczeniowe dysponują dzięki temu ogromnymi aktywami na inwestycje. Kluczyk chcąc na początku lat 90-tych rozwinąć skrzydła w biznesie z pewnością poszukiwał tego rodzaju możliwości. Ryzyko było tylko takie, że przynoszące największą składkę ubezpieczenia komunikacyjne były i są nierentowne i mogą firmę doprowadzić do upadku. Jednak odpowiedzialność jaka spada wówczas na zarząd i właścicieli jest zerowa, co potwierdza przykład rozłożonej na łopatki nomenklaturowej Polisy. Ludzie powiązani z Aleksandrem Kwaśniewskim i Józefem Oleksym chcąc pozyskać krocie z ubezpieczeń OC i autocasco doprowadzili firmę do bankructwa. Prezes Stanisław Gutek został nawet przez prokuratora postawiony w stan oskarżenia, ale na tym jego odpowiedzialność za straty klientów się skończyła.

Okazja przejęcia Warty rzeczywiście się Kluczykowi trafiła, choć nie przypadkowo. Prywatyzacja Warty odbywała się bowiem w okresie, kiedy nie istniały prawne reguły porządkujące ten proces. Spółka była wówczas w dyspozycji ministra finansów, a niewielkie pakiety akcji miały: LOT, Polskie Linie Oceaniczne i Polska Żegluga Bałtycka. Państwowe firmy były w kiepskiej kondycji, więc skrzętnie skorzystały z okazji pozbycia się akcji towarzystwa. Akcje od LOT – u kupił Andrzej Komornicki, były kierowca rajdowy, dealer opla i jak się później okazało zamieszany w aferę FOZZ. Został on pierwszym prywatnym udziałowcem Warty. Kiedy spadły na niego kłopoty z wymiarem sprawiedliwości pozbył się pakietu. W międzyczasie akcje Warty kupili także inni przedstawiciele zachodnich koncernów samochodowych: Paweł Obrębski – ford, Janusz Kiliańczyk – renault, Jerzy Starak – alfa romeo i Jan Kluczyk – volkswagen. Wkrótce wszyscy z wyjątkiem Kulczyka pozbyli się tych udziałów. Skupował je natomiast ten ostatni.

W połowie lat 90 – tych Warta została wprowadzona na giełdę. Zdecydował o tym ówczesny prezes Andrzej Witkowski, czym naraził się Kluczykowi do tego stopnia, że stracił pracę. Giełda wymaga bowiem od spółki jawności w działaniu, a tej Kluczyk nie znosi. Interesy zwykła bowiem robić pokątnie, za kulisami. Wówczas szefem Warty został Agenor Gawrzyał, a przewodniczącym rady Nadzorczej Jan Waga – obaj to zaufani ludzie Kulczyka.

Do tych osiągnięć można dodać także tajemniczy wspólny interes Kulczyka i niemieckiego koncernu E-On. Utworzyli oni spółkę Polenergia SA, zajmującą się tranzytem gazu. Nie są znane skutki ekonomiczne działania tej spółki z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego państwa, bo też nikt się sprawą nie interesuje.

Oprócz tego w ostatnim czasie pojawiły się sensacyjne doniesienia o zakusach Kulczyka na majstrowanie wokół i tak już dostatecznie skompromitowanego PZU. Otóż biznesmen ma ponoć przejąć udziały od inwestorów: holenderskiego Eureko i BIG Banku Gdańskiego, bo prezesujący największej polskiej spółce ubezpieczeniowej Zdzisław Montkiewicz nie może się dogadać z udziałowcami. Nie zyskał też przychylności kolejnych ministrów skarbu i rządzi jedynie z polecenia Leszka Millera.

Tajemnic Kulczyk ma przed opinią publiczną z pewnością jeszcze wiele. Z pewnością też nie ujawni żadnej z nich. Ponoć twierdzi, że „duże pieniądze lubią spokój”. Jego tajemnicze pieniądze z pewnością.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010