8. REDAKCJA - LEPSZY KRAJOBRAZ PRZED BITWĄ NIŻ BITWA – UWAGI NA MARGINESIE

W numerze 11 “KOS” z dnia 13. VII. 1982 r. ukazał się artykuł Dawida Warszawskiego “Krajobraz przed bitwą”, w którym autor dokonuje oceny występujących tendencji w zakresie celów i metod walki o wolną Polskę. O ile, stwierdza, panuje pełna zgodność co do celu, którym jest wolna i niepodległa Polska, o tyle również rysują się zręby porozumienia co do metody – metody powstańczej. Autor strategicznie akceptuje tę metodę, lecz uważa, że w chwili obecnej byłaby ona przedwczesna. Autor zdaje się zaliczać nasze pismo do tych, które propagują koncepcję powstańczą. Stąd pozwalamy sobie zamieścić kilka refleksji na temat, bynajmniej nie polemicznych.

Przede wszystkim zarówno w deklaracji celów jaki i spostrzeżeniach na temat reżimu rysuje się zasadnicza zbieżność między stanowiskiem “KOS-a” i naszym. Bo istotnie chodzi nie tylko o “Solidarność”, ale o coś więcej – o wolną (dopowiadamy – znaczy niepodległą) Polskę. Istotnie, reżim Jaruzelskiego jest reżimem okupacyjnym, za którym stoi Armia Czerwona, a reżim sam jest niezdolny do niczego: ani do uzdrowienia gospodarki, ani do jakichkolwiek reform w ogóle. Rejestrujemy pełną zbieżność poglądów w ocenie “Solidarności”: iż jest słaba, zdezorganizowana i porusza się często w świecie iluzji. I także zgadzamy się z autorem, że rychły wybuch powstania przesądzi o nieodwracalnej klęsce na długie lata. Zgadzamy się wreszcie, bo to jest i naszą myślą przewodnią, że obecnie podstawowym i jedynym celem politycznym jest budowa Państwa Podziemnego. Czy, a jeśli tak, to w czym tkwi “ale”. Otóż budowa państwa wymaga struktur władzy tzn. sądownictwa, administracji, agend gospodarczych, policji, wojska (powiedzmy: grup zbrojnych), wywiadu i kontrwywiadu, łączności itd. W momencie powstania Państwa Podziemnego kończy się wyłącznie moralne apelowanie, wzywanie; powstaje organizm, który stanowi prawo i je egzekwuje. A jak to ma się do ewentualnego powstania? Otóż nijak, bo mimo tego powstania może wcale nie być. Jednak centrum, które nie tylko podejmuje decyzje, nie tylko ma tytuł do działania ale również przygotowane i dyspozycyjne środki.

Powstanie Warszawskie mogło nie wybuchnąć, miano jednak możliwość jego realizacji. Zatem zanim ochota i sytuacja nakażą powstanie musi istnieć wcześniej organizacja. W przeciwnym wypadku będzie to bunt, słaby bunt i to bardziej zrozpaczonych działaczy niż społeczeństwa. Dlatego też redakcja naszego pisma często w ostrej formie brzmiącej niekiedy jak surmy bojowe, pokazuje braki organizacyjne, a raczej bezład w tej materii, ale kwestie powstania stawia tak jak autor.

Jak więc formułujemy naszą koncepcję? W skrócie przedstawia się ona następująco:

- wypracowanie w toku dyskusji ogólnokrajowej zasadniczej wspólnoty programowo – politycznej,

- jednoczesne, swobodne organizowanie się społeczeństwa, przy czym różnego rodzaju organizację staną się podstawą akcji scaleniowej,

- utworzenie centrum (z podporządkowaniem się mu “Solidarności”) bądź tworzenie przy Tymczasowej Komisji Krajowej agend władczych, z późniejszym przekształceniem się Komisji w Tymczasowy Rząd Narodowy.

W ten sposób powstają dopiero warunki do rozmów o jakimkolwiek powstaniu, albo… do powstrzymania tego powstania. Jak długo to ma trwać? Krótko. Na tyle krótko, że prawdopodobnie nie wyjdzie poza sferę dyskusyjną. Tym bardziej, że delegalizacja “Solidarności” może przynieść nieskoordynowany bunt, albo załamanie się społeczeństwa i jego cichą klęskę. Trudno bowiem oczekiwać od ludzi oporu i uporu, gdy strona organizacyjna jest słaba i nie daje minimum oparcia. Tyle naszych uwag.

Nie jesteśmy aż tak wojowniczymi orędownikami wybuchu powstania i to natychmiast. Działanie powinno być poprzedzone intensywnym użyciem rozumu. Rozum bez konsekwencji w czynach denegeruje się. Czyny bezrozumne są jedynie konwulsjami. A na zakończenie – do rzadkości należy taka satysfakcja, jakiej dostarczył nam artykuł D. Warszawskiego.

"Niepodległość" - miesięcznik polityczny 1982-1983