WYBORY LOKALNE W RUMUNII

6 i 20 czerwca 2004 odbyły się wybory lokalne w Rumunii. Rezultaty przedstawiały się mniej więcej tak: postkomuniści lewicowi stracili wobec postkomunistów centrowych i centro-prawicowych, postkomunistyczni nacjonaliści również utracili kilka procent głosów, zaś nadspodziewanie dobrze wypadła partia mniejszości węgierskiej, wywodząca się głównie z byłych węgierskojęzycznych działaczy komunistycznych. Czarnym koniem wyborów okazała się partia mniejszości niemieckiej ściśle współpracująca z lewicowymi postkomunistami. Resztki partii wywodzących się z opozycji antykomunistycznej otrzymały, poza Timişoarą, znikome procenty głosów.

Wybory dobitnie potwierdziły kilka ogólnie znanych faktów:

- Udokumentowane oskarżenia znanych polityków o współpracę z Securitate działają jedynie na niekorzyść tych, którzy te oskarżenia wysuwają.

- Sondaże przedwyborcze są fałszowane na korzyść „głównej” partii postkomunistycznej.

- Przy ordynacji jednomandatowej, jaka obowiązuje w wyborach lokalnych, większe szanse mają ludzie, którzy dla danej społeczności rzeczywiście coś zrobili, często eliminowani są zaś kandydaci „przywiezieni w teczkach”.

- Nadal utrzymuje się podział kraju według granic z XIX wieku. Mołdawia i Wołoszczyzna głosuje na lewicę, zaś Transylwania na pseudo-prawicę i partie Węgrów i Niemców.

Wyniki wyborów prezentują się następująco: rządząca Rumuńska Partia Socjaldemokratyczna (PSD) otrzymała 33,5% głosów, centro-prawicowa Partia Narodowo-Liberalna (PNL) otrzymała 17,2%, będąca z nią w sojuszu centrowa Partia Demokratyczna (PD) 13,9%, nacjonalistyczna Partia Wielkiej Rumunii (PRM) 7,7%, zaś partia mniejszości węgierskiej (UDMR) – 6,91%.

Największa batalia miała miejsce w stolicy. W szranki stanęli: obecny burmistrz Bukaresztu Traian Băsescu (PD) i popularny minister spraw zagranicznych Mircea Geoană (PSD). Băsescu miał na swoim koncie duże osiągnięcia jako burmistrz, m.in. udało mu się przeprowadzić wielką akcję eksterminacji bezpańskich psów, które jeszcze od czasów przedwojennych były zmorą rumuńskiej stolicy, oraz usprawnić komunikację miejską, przede wszystkim przez budowę tzw. szybkiego tramwaju i zakup nowoczesnych autobusów.

Mircea Geoană nie miał zaś większych związków z Bukaresztem oprócz tego, że tam mieszkał. Jego kampania przypominała dawną epokę – wiece, na które siłą ściągano młodzież ze szkół, wizyty robocze itd. Na cześć ministra spraw zagranicznych śpiewały również popularne zespoły młodzieżowe. Sondaże przygotowywane przez „najpoważniejsze” ośrodki badania opinii publicznej wskazywały, iż Băsescu może liczyć na 36% do 44% głosów, zaś Geoană od 36% nawet do 51%.

W wyborach jednak zdecydowanie zwyciężył Traian Băsescu, który otrzymał 59,6% głosów, zaś jego kontrkandydat jedynie 30,3%, czyli prawie dwa razy mniej niż obecny burmistrz. Wynik nie jednak zaskoczeniem dla nikogo oprócz działaczy PSD, którzy, jak widać, uwierzyli sondażom fałszowanym na własne życzenie.

Z nieznanych przyczyn w wieczór pierwszej tury wyborów w telewizji wystąpił premier Adrian Năstase (PSD), który powiedział: „Drodzy współobywatele, moim celem – który powinien być również celem nas wszystkich – na następne cztery lata jest przede wszystkim podwojenie płac w Rumunii. Konkretnie podwoimy płacę minimalną, a przez konsolidację środowiska biznesowego i systemu gospodarki narodowej zapewnimy warunki dla podwojenia w Rumunii również płacy średniej. W drugiej kolejności zapewnimy wzrost realnych emerytur, również rolniczych, podwoimy minimalną emeryturę, a przeciętna emerytura wzrośnie o 50%. W trzeciej kolejności podniesiemy standard służby zdrowia – to wielki projekt, który rozpocznie się przez modernizację 200 szpitali. Po czwarte, w nowym roku zapewnimy stypendia socjalne dla 100 tysięcy uczniów ze szkół zawodowych i liceów”. W dalszej części przemówienia premier zwracał się do telewidzów: "Drodzy przyjaciele!” oraz dziękował tym, którzy głosowali na PSD.

Komentatorzy zwrócili uwagę na fakt, iż podobną mowę wygłosił Nicolae Ceauşescu (Marele Împuşcat – Wielki Rozstrzelany, jak nazywa się go w Rumunii) pamiętnego 21 grudnia 1989 roku. Do zgromadzonych zwrócił się: „Drodzy towarzysze i przyjaciele!”. Kontynuując stwierdził: „Dzisiaj rano postanowiłem, że od 1 stycznia zwiększymy pensje minimalne z 2000 do 2200 lei. Z tej istotnej podwyżki skorzysta ponad półtora miliona ludzi pracy. (…) Postanowiłem również, że zostaną zwiększone minimalne emerytury z 800 do 900 lei. (…) W ten sposób zapewnimy dobre warunki życia i pracy wszystkim obywatelom naszej ojczyzny.”

Co chciał osiągnąć Ceauşescu przemawiając w ten sposób – wiadomo. Nie jest natomiast wiadome, co chciał osiągnąć Năstase kopiując styl Wielkiego Rozstrzelanego. W każdym razie przemówienie to w połączeniu ze ślepą wiarą w sondaże fałszowane na własne życzenie (choć oczywiście nikomu nie uda się dowieść faktu zamawiania sondaży) świadczyło dobitnie o coraz mniejszym kontakcie z rzeczywistością działaczy PSD.

Zimny prysznic spadł natomiast na głowę niedobitków prawicowej Partii Narodowo-Chłopskiej (PNŢCD). Ponieśli oni porażkę wszędzie oprócz Timişoary, gdzie ich kandydat wygrał już w pierwszej turze. Kilka miesięcy przed wyborami działacze organizacji Akcja Ludowa (AP) kierowanej przez byłego prezydenta Emila Constantinescu i zbliżonej do PNŢCD opublikowali dokumenty, z których wynikało, że Traian Băsescu był w przeszłości agentem Securitate. Informacja ta nie wywołała spodziewanej burzy, a jedynym efektem publikacji tych dokumentów była całkowita przegrana kandydata PNŢCD na fotel burmistrza Bukaresztu, byłego premiera Victora Ciorbea. Otrzymał on znikomy procent głosów.

Wybory ujawniły również nadal istniejący podział kraju według granic z drugiej połowy XIX wieku. PSD zdecydowanie wygrała wybory na Mołdawii i Wołoszczyźnie (oprócz Bukaresztu i okolic). W Transylwanii natomiast generalnie zwyciężyło postkomunistyczne centrum i centro-prawica (również postkomunistyczna), oprócz regionu zamieszkałego przez Węgrów, gdzie zwyciężyli węgierskojęzyczni postkomuniści i Sybina, gdzie wygranym okazał się Klaus Johannis z partii teoretycznie reprezentującej nieliczną mieszkającą tam mniejszość niemiecką. Prawda jest jednak taka, na co zwrócili uwagę komentatorzy dziennika „Evenimentul Zilei”, że Johannis ściśle współpracuje z PSD, zaś partia niemiecka jest przede wszystkim parawanem, za którym kryją się postkomuniści. Niemcy zasiadający w radzie miejskiej Sibiu od wielu lat głosowali zgodnie z radnymi PSD. Głos oddany na partię niemiecką był więc głosem tęsknoty za zmitologizowanym Zachodem – co jest niestety częstym zjawiskiem w krajach postkomunistycznych.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010