KOMPLEKSOWO O „KOCHAJĄCYCH INACZEJ”

Jedną z ciekawych akcji propagandowych rzekomo wolnej prasy w Polsce była walka z teorią spiskową, a dokładniej z jej zwolennikami. Sednem jej było kompromitowanie tych wszystkich, którzy u zarania III R.P. zauważali różne istniejące wtedy spiski, w tym zwłaszcza rozkradanie państwowej – społecznej własności. Jednak trzon tej akcji był całkiem racjonalny, w świecie mocno skomplikowanym koncentrowanie się na jednej tylko przyczynie wszelkich zdarzeń wydaje się być niezbyt trafnym posunięciem. Z czasem przypisywano zwolennikom spiskowej teorii szukanie przyczyn wszelkiego zła czy to Żydom, masonom, a nawet dla kompletnego ośmieszenia - także cyklistom. Istnieje jednak w ludzkiej naturze mechanizm szukający łatwych interpretacji otaczającej nas rzeczywistości. Ostatnio jego występowanie można obserwować w związku problematyką miejsca homoseksualistów w społeczeństwie także naszego kraju.

Sprawa p. Buttiglione, którego udział w ważnej funkcji w strukturach Unii Europejskiej został zablokowany wywołała wiele reakcji. Jeden z dziennikarzy skwitował problem następująco: „Katechizm Kościoła katolickiego w jednym z punktów mówi, że homoseksualizm jest grzechem. Kropka”. Otóż poza tę właśnie kropkę wielu dyskutantów nie zdołało jak do tej pory wyjść. A problem jest wyjątkowo złożony, obejmuje wiele segmentów życia społecznego, w tym aktualny stan wiedzy medycznej, prawo, przepisy finansowe, a także te normujące zasady zwoływania zgromadzeń i wiele innych. Problem wyjątkowo wręcz nie nadaje się do kwitowania go jakimś jednym tylko stwierdzeniem!

Skąd się wzięło nagłaśnianie ostatnio sprawy ludzi określanych czasem jako „kochających inaczej” i stało problemem w aż takiej skali? Impulsem stały się wydarzenia 1968 roku, gdy w krajach cywilizacji europejskiej nastąpił prawdziwy przewrót. Pokolenie, które zyskało wtedy wpływy na życie społeczne, zaczęło dążyć do zmian, w tym szczególnie widocznych – obyczajowych. Rozwijający się od wspomnianego roku feminizm sprawił, że rządy najbardziej wpływowych państw zaczęły przeznaczać znaczne środki na badania mające potwierdzić feministyczne rojenia ideologiczne. Chodziło szczególnie o wykazanie, że różnica między kobietą, a mężczyzną nie jest tak wielka, jak to się do tej pory wydawało, stąd należy dokonać zmian w obowiązujących prawach, które do tej pory kobiety spychały do drugiej w społeczeństwie ligi. Nad tego typu programami zaczęły pracować liczne instytuty i inne placówki naukowe, jednak osiągane przez nie efekty przyniosły dokładnie odwrotne od oczekiwanych wyniki. Okazało się bowiem, że różnice między płciami są daleko większe, niż do tej pory przypuszczano. Rzecz charakterystyczna, gdy opublikowano te wyniki, nagle na programy badawcze zaczęło w wielu czołowych krajach brakować środków w państwowych. Ale to, co osiągnięto, było prawdziwą intelektualną rewolucją. Zainteresowanych tym problemem zachęcam do lektury książki: „Uniseks – tabu XXI wieku”( ww.jozefdarski.pl na str. 5 Biblioteki).

Jednym z osiągnięć tej rewolucji były analizy nietypowych stanów ludzkiej seksualności, w tym przede wszystkim homoseksualizmu. Znaleziono przykładowo w budowie mózgu kobiet i homoseksualistów bardzo zbliżone fragmenty, różne od budowy mózgów męskich.

Szerokie badania życia seksualnego wykazały, że istnieją co najmniej cztery okresy, w których tworzy się płciowa tożsamość, a ten najbardziej znaczący odbywa się w ciągu pierwszych 6 tygodni życia płodowego. Wszystkie te wyniki wskazują na homoseksualizm, jako aberrację w rozwoju człowieka, jako stan podobny przykładowo do niepłodności, bądź posiadania garbu. Jednocześnie za sprawą wyników medycznych została z tej przypadłości zdjęte odium jakiejkolwiek osobniczej winy. Osobnik o skłonnościach homoseksualnych, to nie jest heteroseksualista, który na złość społeczeństwu woli wybierać do uprawiania seksu osobników tej samej płci! Medyczne analizy dowiodły, że traktowanie homoseksualistów, jak złodziei, oszczerców, pijaków it.p. jest bezzasadne. Oni inaczej realizować swoich seksualnych potrzeb nie potrafią, bo tak się ułożył ich osobniczy rozwój, że nie rozwinęli właściwie swojej płciowej tożsamości. Olbrzymia ich większość nie potrafi nie być homoseksualistami i tylko niewielką ich garstkę można z tej przypadłości skutecznie wyleczyć. W takiej sytuacji nastąpiło ich zauważalne wyjście ze społecznego podziemia i artykułowanie publiczne swojej seksualności, do tej pory ukrywane. Takie działania wywołują jednak sprzeciw ludzi o hetero seksualnej orientacji. Na ile słuszny?

Sedno tego problemu przedstawił w jednym z felietonów przed kilku laty jeden z ciekawszych polskich publicystów - Rafał Ziemkiewicz. Zauważył on mianowicie istnienie wśród homoseksualistów dwóch zasadniczo różnych grup. Jedni, to najtrafniej ich nazywając: męskie prostytutki, które organizują masowe imprezy i chwalą się na nich swoim stylem życia. Drudzy, to monogamiści homoseksualni, których nie interesuje udział w masowych imprezach, lecz organizacja wspólnego życia we dwóch (lub dwoje), a tych ramach załatwienie sobie prawa do dziedziczenia czy wzajemnej opieki na wypadek choroby.

Homoseksualiści prowokowali już wielokrotnie społeczeństwo choćby przez próby nazwania ich związków małżeństwem. Innym rodzajem prowokacji był ich postulat o prawo do wychowywania przez takie związki dzieci. Otóż z punktu widzenia obecnej medycznej wiedzy ten drugi z postulatów jest wyraźnie bezsensowny. Każdy człowiek zanim osiągnie dorosłość, przechodzi przez długi proces ustalenia swojej płciowej tożsamości. Wychowywanie dziecka przez homoseksualną parę musi tego typu proces zakłócić w mniejszym lub większym stopniu! Jednak, czy ich postulaty związany z homoseksualną monogamią o dziedziczeniu, czy możliwości wspólnego mieszkania i opiekowania się na wypadek choroby są chybione? Dla niepełnosprawnych zaczęto także i w naszym kraju budować specjalne windy w urzędach, które mają im ułatwiać życie. Dlaczego rozsądnie żyjącym, ludziom seksualnie hetero-niesprawnym także w jakimś stopniu nie ułatwić ich życia? Zwłaszcza takim, którzy nie afiszują się ze swoją przypadłościami?

Mamy więc tu do czynienia z kilkoma płaszczyznami omawianej tu problematyki. Jedna, to prawna: czy legalizować homoseksualne związku, dając tego typu parom pewne przywileje? Jeśli nie będą to próby naśladowania i wyszydzania zawierania małżeńskiego związku i nie będą dawać żadnych uprawnień do wychowywania małych dzieci, to dlaczego nie?

Co należy natomiast robić w sytuacji, gdy męskie prostytutki występują o zgodę na publiczną imprezę masową, na której chcą podkreślać swoją seksualną specyfikę? Najlepiej chyba odwołać się do norm państwa demokratycznego i zapytać np. w referendum lub w powszechnym sondażu o zgodę większości obywateli na takie imprezy, a następnie w zależności od osiągniętego wyniku podjąć decyzję administracyjną.

Ludzie o których można powiedzieć, że „kochają inaczej” byli w dziejach naszej cywilizacji czasem jednostkami wybitnymi. Jeśli hetero-seksualiści uważają ich za czarne społecznie owce, to warto tu przytoczyć anegdotę o Paulu Robsonie, który wyjaśniał prezydentowi Stanów Zjednoczonych miejsce ludzi o czarnym kolorze skóry w tym kraju. Zasiadł do fortepianu i grając hymn amerykański zwrócił uwagę, że do jego zagrania trzeba używać zarówno białych, jak i czarnych klawiszy. Podobnie jest z tymi, którzy –„kochają inaczej”. Z powodu swojej przypadłości nie przestają być ludźmi. Jeśli nie domagają się gloryfikacji swojej aberracji, chyba jednak nie wolno traktować ich z wyraźnym lekceważeniem i stawać w równym rzędzie z kłamcami, złodziejami, pijakami i t.p. – a to przecież samo sedno nazywanie omawianej tu przypadłości – grzechem! Kościół katolicki już wielokrotnie wycofywał się z krytycznej oceny jakichś naukowych twierdzeń. W przypadku Galileusza i Kopernika trwało to aż 350 lat. Być może wycofywanie się z oceniania homoseksualizmu, jako grzechu nie będzie trwało aż tak długo...

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010