14. KONFERENCJA

Praca zbiorowa Była to konferencja prasowa zwołana przez rząd PRL tuż po festiwalu w Kołobrzegu. Gdy zagraniczni dziennikarze zasiedli już na swoich miejscach, ekipa pod kierownictwem generała wkroczyła do sali w rytmie przeboju: „Rach, ciach,ciach słychać szczęk oręża, rach, ciach,ciach silniejszy zwycięża” Dziennikarz z Francji zapytał: ”Kiedy zostanie odwieszona „Solidarność”? „Jeszcze długa droga, trzeba dobić wroga !” Odśpiewał kraczącym tenorkiem rzecznik prasowy. I demonicznie zatrzepotał uszami. „Ile osób jeszcze siedzi w więzieniach i czy zostaną one wypuszczone?” – pytał z maniakalnym uporem amerykański korespondent. „Tam, gdzie wojsko, tam dziś wolność” Zanucił generał Kiszczak i powtarzał ten refren jak zacięta płyta gramofonowa. Na wątpliwości dziennikarza z Kanady, czy Polacy będą mieli chleb, oburzony minister Wojtecki zapewnił: „Ziemię czołgiem oraliśmy”, a po usłyszeniu, że to żadna odpowiedź, nadąsał się i zaśpiewał: „Jak wam wojsko spojrzy w oczy, sami się przyznacie” Nie wyjaśnił jednak do końca czy myśli o kanadyjskich i polskich rolnikach. Przedstawicielka DPA zaniepokojona stanem sanitarnym polskich szpitali wyraziła opinię, że jest to tragedia i spytała, co ma robić ciężko chory człowiek leżący bez lekarstw na korytarzu. „Hartuj się, hartuj się, bo kto się hartuje, nigdy nie, gdy nie, nigdy nie choruje.” Zajęczał z tłumioną rozpaczą minister Szelachowski. - Czy już wiadomo kto obejmie stanowisko wojewody pilskiego? – zawołał ktoś z głębi sali. „Żołnierz tylko, żołnierz” – warknął przez zęby obywatel generał. - Dlaczego ZOMO bije ludzi? - zapytał wprost naiwny dziennikarz latynoamerykański. - „Wojsko wszystkiego za nas nie załatwi” wyjaśnił barytonem godnym Zwierza Obodowski. Komunizująca szwedzka dziennikarka podniosła dwa palce i powiedziała łamaną polszczyzną: - No dobrze, ale marksizm i leninizm to jest ideologia, w której obecna sytuacja jest niewłaściwa. Czy można podać jakieś głębsze podstawy ideologiczne? Przecież musi być uzasadnienie ideowe ... „Każdy granat musi pęknąć, a żołnierz nie pęka” dowcipnie odparował major Górnicki, który ubóstwia żarciki, po czym publicznie pocałował w rękę generała i zagwarantował wątłym przepitym altem: „Wojsko można pokochać, wojsko można polubić”. W usta generał nie dał się pocałować. ”Skoczyło, chwyciło żołnierza kochanie i teraz kochanie ma żołnierz na stanie” – skwitował sytuację rzecznik Urban i trochę bez związku zanucił: „My zespoleni, my zapatrzeni, my przeznaczeni” ... I wtedy szef zerwał się na równe nogi i zaczął śpiewać: „Tomorow belongs to me” – nie bacząc na to, że piosenka pochodzi z zagranicznego filmu pod nazwą „Kabaret”. Tak czy inaczej równie dobranej faszystowskiej piosenki grafomani z Kołobrzegu nie umieli napisać. UWAGA! Wszystkie cytaty oryginalne (red.)

"Niepodległość" - miesięcznik polityczny 1982-1983