„COOL KIDS OF DEATH”

W czerwcu bieżącego roku ukazała się debiutancka płyta młodzieżowego zespołu „Cool Kids of Death”. Muzyka na niej zawarta nie jest zbyt oryginalna – ściągana jest zarówno z Zachodu (np. z „Marylina Mansona”), jak i z wcześniejszej rodzimej produkcji („Homomilitia”, „Post Regiment”). Płyta natychmiast zaczęła być nachalnie lansowana przez większość mediów, a jej akcja promocyjna przekroczyła ramy czysto komercyjne.

W „Gazecie Wyborczej” z dnia 4 września ukazał się artykuł jednego z członków grupy – Jakuba Wandachowicza, zatytułowany podobnie, jak jeden z utworów na płycie – „Generacja Nic”. Opisuje on „swoje” pokolenie – ludzi urodzonych mniej więcej pomiędzy 1975 a 1985 rokiem. Pokolenie to jest, jego zdaniem, płytkie, pozbawione perspektyw, zostało oszukane przez wolną Polskę. Ludzie, którzy niedawno skończyli studia, albo jeszcze studiują, nie mają żadnych szans na pracę w swoim zawodzie lub chociażby na zrobienie szybkiej, efektownej kariery gdzie indziej. „Generacja Nic” nie ma żadnych idei, ambicje artystyczne zostają szybko zamienione na pracę w agencji reklamowej, która, jako uosobienie zła, przeplata się przez cały artykuł. Wandachowicza boli, że „jego” pokolenie nie wymyśliło żadnej idei, nie buntowało się i chciało tylko wygodnie żyć, tak jak ich starsi o dziesięć lat koledzy, którzy dorobili się na początku lat 90. Artykuł porusza podobne problemy, jak teksty zawarte na płycie, np.: „To jest mój czas i nikt mi tego nie odbierze, dwadzieścia kilka lat i ciągle w nic nie wierzę. Brak doświadczeń istotniejszych, Holocaustu, wojny, śmierci. Pornografia, telewizja, to mnie kształtowało. (…) To jest mój czas – jeszcze nie wykorzystany. (…) Dwadzieścia kilka lat i niczego nie dokonałem, dwadzieścia kilka lat i żadnych na przyszłość planów, dwadzieścia kilka lat i żadnych ideałów” (z utworu „Dwadzieścia kilka lat”) lub „Wszystkim dookoła jest źle, wszyscy dookoła duszą się (…) Wszyscy kolesie mają dość, wszyscy rozpaczają, wszyscy pielęgnują złość (…) Dzisiaj przestałem rzucać cień, jutro będzie jeszcze gorszy dzień. (…)” („Kręcimy się w kółko”).

Artykuł Wandachowicza wywołał na łamach „Gazety Wyborczej” interesującą dyskusję, która szybko zyskała konkretny kontekst polityczny. Jeden z autorów, Mikołaj Lizut, napisał w tekście z 16 września:

„Wybory w 2001 r. pokazały, że "samowybieralność", oligarchizacja i "profesjonalizacja" władzy nie mogą trwać wiecznie. Do Sejmu weszły ugrupowania populistyczne i antyestablishmentowe (Samoobrona i LPR), których popularność wyrosła na niezadowoleniu wyborców z dotychczasowego stanu rzeczy. Sukces Leppera i polityków spod znaku ojca Rydzyka jest także efektem totalnego odwrócenia się młodzieży od postaw obywatelskich. Nieraz słyszałem argument: "Nie chodzę na wybory, bo polityka mnie nie interesuje". Jest to postawa dobra dopóty, dopóki polityka nie zaczyna się interesować nami. A zacznie! Jeśli według tego schematu zachowamy się podczas przyszłorocznego referendum w sprawie integracji z Unią Europejską, to wszyscy je przerżniemy! Jest wówczas wysoce prawdopodobne, że skończą się na dobre marzenia o spokojnym życiu w wolnym świecie, a do naszej szczęśliwej przyszłości wezmą się ludzie pokroju Wrzodaka czy Leppera.”

Oprócz, charakterystycznego dla „Gazety Wyborczej”, nieprawdziwego opisu rzeczywistości, który przedstawia partię A. Leppera jako zupełnie niepowiązaną z rządzącą elitą, mamy tu wezwanie młodzieży do większego zainteresowania polityką. Autor boi się, że młodzież w braku perspektyw może zwrócić się ku wartościom konserwatywnym, ale też wyraża nadzieję, że „nowe pokolenie młodych kontestatorów przeszczepi na nasz grunt zachodni antyglobalizm. (…) Muszę przyznać, że nowego młodzieżowego buntu wypatruję z obawą, ale i pewną nadzieją. Właśnie on może być filarem, który na nowo wesprze kulturę. Było tak już przecież nieraz, w roku 1968 czy w czasie punkowej rewolucji 1977 r.”

Jeszcze bardziej precyzuje sprawę Andrzej Brzeziecki w artykule z 10 września:

„Wcale nie najgorszym impulsem dla demokracji byłby "bunt młodzieży". Bunt przeciw korupcji w polityce, przeciw hipokryzji rządzących, przeciw lepperyzmowi. Bunt przypominający wielka rewoltę, jaka wybuchła na Zachodzie i Wschodzie w roku 1968. Ilość krzywdy, zła, chamstwa i świństwa na świecie jest taka sama jak w 1968 r.; nie zmalała - niestety! - po roku 1989”

Autor wskazuje na pokolenie ’68 jako wzór dla obecnej „Generacji Nic”:

„Książka Domosławskiego [„Świat nie na sprzedaż”] niesie przesłanie, ze nowy ruch kontestacji może nie naprawi świata, może jego liderzy nie zdobędą władzy, ale - podobnie jak ruch 1968 r. - "przeorze świadomość ludzi swojej epoki, społecznie i intelektualnie zmieni wszystko". To prawda, żaden kontestator nie zrobił takiej kariery jak Joschka Fischer [szef dyplomacji RFN, w 1968 r. aktywny uczestnik protestów studenckich], lecz iluż mamy polityków na szczeblu lokalnym, działaczy społecznych, wpływowych i opiniotwórczych publicystów, którzy pierwsze ostrogi zdobywali właśnie w 1968 r.? Może dziś wyrastają ich następcy? Socjalistyczne utopie z pewnością nie wytrzymają próby czasu, przetrwają natomiast idee demokracji uczestniczącej i globalnego społeczeństwa obywatelskiego.”

Można tu dodać, że niektórzy kontestatorzy z Pokolenia ’68 zrobili, oczywiście na miarę swoich krajów, większe kariery niż Fischer – choćby Vladimir Mecziar lub Franjo Tudjman, którzy chyba nie należą do ulubieńców Brzezieckiego. Nie przeszkadzają mu również totalitarne konotacje ruchu antyglobalistycznego:

>„Jakkolwiek naiwnie brzmiałyby ich hasła, antyglobalistom nie można odmówić sukcesu w dziele wyzwolenia inicjatywy wśród młodzieży uniwersyteckiej - i nie tylko. Ze za często odwołują się do Trockiego czy Che Guevary? Cóż, kto za młodu nie był socjalistą...”

Artykuł kończy się takim oto wezwaniem:

„Według Kuby Wandachowicza jest już za późno na bunt. Myślę jednak, że i polska młodzież potrafi się porządnie zbuntować, jeśli "jej się zachce chcieć". Lider Cool Kids of Death ma wszelkie dane ku temu, by być akuszerem owego buntu. W 1965 r. Mick Jagger śpiewał, że nie wierzy facetowi, który w telewizji mówi, jak czyste mogą być jego koszule. Trzy lata później buntował się przeciw śpiącemu miastu, w którym nie wybuchnie rewolucja... Kubo, bądź realistą, żądaj niemożliwego!”

Co to może oznaczać w polskiej rzeczywistości? Dyskutanci z „Gazety Wyborczej” nie mówią bezpośrednio, jaką partię poprzeć ma Wandachowicz – bo jeszcze takiej partii nie ma. Gdyby jednak w niedalekiej przyszłości powstało ugrupowanie, które zrzeszy polskie Pokolenie ’68, Wandachowicz ze swoją „Generacją Nic” byłby świetnym nabytkiem dla owej partii i pomógłby pomnożyć jej ewentualny elektorat o mało na razie aktywną politycznie młodzież.

* * *

Równocześnie, choć już bez podtekstów politycznych, lansuje się niejaką Dorotę Masłowską, która napisała książkę pod tytułem „Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną”, zachwalaną jako „powieść o dresiarzach”. Co łączy ją z „Cool Kids of Death”? Zacytujmy Wojciecha Staszewskiego z „Gazety Wyborczej” z 18 września:

„Masłowska jest obywatelką różnych światów. Z wyglądu mała dziewczynka. Laureatka olimpiady polonistycznej, przyjęta bez egzaminów na psychologię. A z drugiej strony anarchizująca nastolatka, która jedzie do Poznania na koncert zjawiskowego zespołu Cool Kids of Death i nocuje w tamtejszym squocie (pustostanie zajmowanym przez punkową społeczność).

Obecność zespołu Cool Kids of Death - okrzykniętego już "głosem młodych" - jest w tej historii nieprzypadkowa. Jego wokalista, a zarazem niezły komiksiarz, Krzysztof Ostrowski projektował okładkę "Wojny..." (niestety, fatalną, przypominającą urzędową broszurę).”

Wydaje się zatem, że starzejące się elity III RP zaczęły gwałtownie poszukiwać kandydatów na swoich następców. Na razie idzie to opornie (młodzież nie kocha jeszcze „Cool Kids of Death” ani Masłowskiej), ale pewien proces już się zaczął. Co z tego wyniknie – zobaczymy.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010