CHRYSTIANOFOBIA CZYLI OWOCE TZW. WIELOKULTUROWOŚCI

Nadchodzi czas szczególnej czujności strażników tolerancji i równości. Wyostrzają im się zmysły, wyczula węch i słuch, wznoszą głowy, pilnie wypatrując wroga – chrześcijan. Teraz trzeba będzie ze zdwojoną uwagą zabiegać o pomyślność świata, nad którą cieniem kładzie się grudniowa obecność świątecznej symboliki chrześcijańskiej. Na samą myśl o tym obrońcy tolerancji dostają drgawek i ostrzą noże o chodniki by nimi równać.

Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Tfu!... należałoby raczej powiedzieć Gwiazdka, ale ale, hola ... owa Gwiazdka też coś znaczy – wskazywała bowiem miejsce narodzin Chrystusa. Tę nazwę też więc powinniśmy odrzucić. Jeśli już Ci cholerni chrześcijanie nie mogą obyć się bez tych anachronicznych świąt (mogliby w zamian świętować np. Dzień Świstaka) nazwijmy go „Świętem Grudniowym”. I przeciwstawmy się odnoszeniu się w związku z nim do symboliki Narodzin. Bo jakim niby prawem chrześcijanie mają narzucać innym interpretację tych dwóch wolnych od pracy dni. Ponadto oczywistym jest, że publiczne mówienie tu o Bożym Narodzeniu uraża uczucia religijne (i wszystkie inne uczucia wrażliwych ludzi) wyznających inne religie, a przede wszystkim jest obrazą dla obrońców tolerancji. Wiadomo bowiem, że chrześcijaństwo, inaczej niż wszelkie inne religie oraz myśl ateistyczna, jest nietolerancyjne.

Arcybełkot prawda? A do takich właśnie wniosków i rezultatów doszła na przykład już przed kilku laty działająca w USA Anti-Defamation League (www.adl.org). Wydawało się, że to już szczyt absurdu. Ale jednak nie. Już nie tylko symbolika chrześcijańska związana ze scenami Narodzin przeszkadza obrońcom tolerancji. Poszli (jak można było przypuszczać) dalej. Teraz na cenzurowanym znalazły się symbole tych świąt niezwiązane bezpośredni z Chrystusem – ostatnio choinka. I jak tu nie oprzeć się wrażeniu, że obrońcom tolerancji nie chodzi wcale o tolerancję, a pod płaszczykiem równości kryje się po prostu anty-chrześcijańska fobia. Nawet bolszewicy i nasi komuniści nie posuwali się tak daleko. Był przecież Dziadek Mróz i Gwiazdor.

Działając z nieubłaganą logiką orędownicy tolerancji stają na straży skrajnie nietolerancyjnych i szowinistycznych, a nawet bezczelnych i absurdalnych postaw. Miejmy nadzieję, że w myśl zasady „im gorzej tym lepiej”, tzw. tolerancja sama się zje. Na naszych oczach zaczęła już zjadać „własny ogon”. Ile czasu jeszcze potrzeba by ludzie zrozumieli, że tak właśnie buduje się prawdziwy szowinizm i nietolerancję?

Przedstawiamy tekst dotyczący konfliktu o choinkę na jednym z amerykańskich uniwersytetów - znanych niestety ze swoich lewicowych skłonności. Konflikt ten to tak, jakby komuś zaczęły przeszkadzać mauretańskie łuki w XIX wiecznej architekturze europejskiej czy cymes w uniwersyteckiej stołówce. Na razie jednak na celowniku są przede wszystkim chrześcijanie. Podobne „konflikty” i przejawy totalnej nietolerancji, a raczej dyskryminacji chrześcijan i „miejscowej rdzennej tradycji” spotykamy i na naszym kontynencie. Czy dotrą ona w takiej formie i do Polski? Być może. Szyszkowska i Senyszyn nie śpią.

Artykuł ten pt. „Wojna ze Świętami Bożego Narodzenia” ukazał się 7 grudnia w internetowym Front Page Magazine (www.frontpagemag.com) , a jego autorem jest Ari Kaufman.

Olbrzymie kontrowersje wywołał w minionym tygodniu, ostry sprzeciw jednego z wykładowców Nauk Politycznych w Honors College na Florida Atlantic University, wobec niewielkiej choinki, która stanęła w budynku administracyjnym tej uczelni.

Od „dawien dawna” niewielka sosnowa choinka była umieszczana tradycyjne w atrium głównego budynku Honors College znajdującego się w South Florida Campus. Drzewko, przystrojone słodyczami, opatrzone było również życzeniami pomyślnego zdania dwóch sesji egzaminacyjnych, skierowanymi do niewielkiej, bo raptem 250 osobowej, gromady studentów wydziału.

Jednocześnie, w wieczór poprzedzający jej ustawienie, wielu z wykładowców i pracowników administracji wydziału upiekło na tę okoliczność ciasta dla studentów, serwując je im w lokalnej stołówce. Wydaje się, że tylko niewielu studentów postrzegało drzewko jako symbol religijny. „Studiuję tu od 4 lat i drzewko było tu zawsze nie wzbudzając żadnych kontrowersji. Jest też miłym znakiem dla nas podczas sesji egzaminacyjnych. Stoi tu i w maju (podczas sesji wiosennej) tak więc nie jest ono jedynie symbolem konkretnego święta” powiedziała dziekan wydziału psychologii Maria Riccardi. Jednakże Martin Sweet poczuł się obrażony obecnością drzewka. W różnych częściach uniwersyteckiego campusu Martin rozmieścił napisy ‘Not in my name’ [Nie w moim imieniu] wraz z listą trzech innych szkół, które jak stwierdził naruszyły ustawowy rozdział kościoła od państwa oraz zażądał spotkania w tej sprawie w przeddzień egzaminów. Wielu studentów znalazło czas by w nim uczestniczyć.

Szef Honors College, Jered Velez szybko poparł dr Sweeta. Velez odczytał długi list protestu w imieniu studentów i umieścił go na tablicy ustawionej obok drzewka. Tymczasem wielu studentów umieściło opozycyjne wobec Valeza i Sweeta oświadczenie obok drzewka twierdząc, że obaj panowie nie mówią w ich imieniu. W ciągu kilku pierwszych minut pod tą petycją podpisało się dziesiątki studentów.

Co dziwne, Velez skorzystał też z okazji by umieścić obok drzewka duży napis – hasło multikulturalizmu i świadectwo róznorodności – ‘Jestem’.

Spotkanie w sprawie choinki przyciągnęło miejscowe media, kompromis udało się osiągnąć. Choinka mogła pozostać na miejscu, a studenci wrócili do zajęć.

Choć skutki spotkania nie były znaczące, część studentów poczuła się wyraźnie zirytowana i obrażona zdarzeniem z choinką. „To jest tylko drzewko. Nie rozumiem jak ktokolwiek może robić problem z tego powodu” powiedziała dziekan wydziału Ochrony Środowiska Carmen Blubaugh wychodząc ze spotkania.
oprac. i tłum. John Przezimirski

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010