GRY I ZABAWY UBEKISTANU

Powiedzieliśmy już, że w postkomunizm wchodzi społeczeństwo pozbawione swoich własnych instytucji i towarzysze z bezpieczeństwa od lat stanowiący państwo w państwie i kościec komunizmu. Zaraz pojawia się zatem, pytanie jak biorą oni udział w polityce, przecież nie bezpośrednio. Byłoby to niemożliwe i bezsensowne, ważne są bowiem tylko miejsca gdzie zapadają decyzje, gdzie jest prawdziwa władza i pieniądze, a nie bezmyślny sejm, który i tak przegłosuje wszystko. Ostatni przykład z paliwami dla kutrów to potwierdza. Tam trzeba umieścić swoich ludzi, gdzie się decyduje. Sejm natomiast stanowi rodzaj klapy bezpieczeństwa; nie wolno dopuścić by zebrała się większość zdolna do przegłosowania np. opcji zerowej w służbach. Pamiętamy wszyscy jak AWS po dojściu do władzy w ciągu 24 godzin rozwiązanie takie potępił i z niego zrezygnował. Wystarczyło kilka rozmów z oficerami prowadzącymi.

W sytuacji gdy wszyscy mają coś na sumieniu, nie należy zadawać pytania czy ktoś jest winny czy nie, trudno przecież pytać który z mafiosów złamał prawo. Właściwe pytanie powinno brzmieć dlaczego spośród wszystkich winnych ujawnia się akurat tego, a nie innego, dlaczego właśnie w tym a nie innym momencie. Gdy zobaczymy kto ujawnia czyje ciemne sprawki, zrozumiemy cel gry operacyjnej towarzyszy z bezpieczeństwa. Skoro jednak ich obóz uległ podziałowi na klany, możemy obserwować różne gry operacyjne zwalczających się grup, co stanowi namiastkę demokracji w postkomunizmie.

Spójrzmy pod tym kątem na ostatnie wydarzenia. Jedną z najważniejszych była niewątpliwie „operacja Rywin”. Dlaczego spośród setek skorumpowanych członków elity władzy wybrano właśnie Rywina, kto w kogo uderzył i w jakim momencie. Oczywiście można powiedzieć, że redaktor Michnik w niespodziewanym napadzie uczciwości postanowił zlikwidować w Polsce korupcję, którą poprzednio usprawiedliwiał jeśli korzystali na niej komuniści. Ale fakt półrocznego opóźnienia każe myśleć o konsultacjach i spotkaniach, które następnie wyleciały mu z pamięci. (Zdanie zaskarżone przez A. Michnika w procesie o naruszenie dóbr osobistych. Jak twierdzi Michnik, zdanie jest nieprawdziwe, gdyż nigdy nie piosał: "Popieram łapówkarstwo")

Głównym celem ataku był premier Miller i jego ekipa, powołanie komisji byłoby jednak nie możliwe bez zgody części posłów SLD i pomocy ówczesnego marszałka Borowskiego.  Oznacza to, iż w istocie była to rozgrywka wewnątrz obozu komunistycznego. Gang Millera został zniszczony, czy raczej pozwolono opozycji go zniszczyć, a puste miejsce u władzy zajęli ludzie „prezia”, od dawna przyjaźniącego się z Michnikiem. Wnioski nasuwają się same. „Operacja Rywin” miała zlikwidować rywali prezydenta w obozie postkomunistycznym, a jeśli przypomnimy, iż za „Wielkim Pałacem” stoi WSI, które Miller chciał rozwiązać, rzecz jasna nie z powodów antykomunistycznych, tylko by wybić grunt spod nóg przeciwnika, to już wiemy kto za tą grą operacyjną stał, a kto zadanie wykonywał. Kontynuacją jest przejęcie SLD przez prezia za pomocą Olejniczka, po klęsce operacji PeDecja i Borowski. Oczywiście to nie wyklucza walk na niższym szczeblu między dworzanami o prawo do służenia, np. Ordynacką z Czarzastym i Agorą z Michnikiem kto będzie głównym zausznikiem szefa. Podobnie, Agora prywatnie nie znosi Celińskiego, zresztą nie wiem kto go jest w stanie wytrzymać, ale w starciu z Komisją ORLENowską będzie go popierała, gdyż chodzi tu o wspólny interes obozu prezia i WSI.

W tym kontekście „Operacja ORLEN” była zemstą Millera na obozie „prezia”. Znów potrzeba było głosów komunistycznych do powołania komisji. Zeznania obciążające składali ludzie Millera, walczący o kontrolę nad „Orleanem” z ludźmi Kwaśniewskiego czyli III Departament kontra WSI. Jako suplement można potraktować książkę Łapińskiego, jednego z głównych ludzi byłego premiera, której podstawowym celem, oprócz wybielenia się, jest atak na obóz prezydenta. Wyeliminowanie Millera z SLD już spowodowało z jego strony pogróżki, można więc spodziewać się jakiegoś ataku na Cimoszewicza np. za pośrednictwem „Wprost”. Ogólnie jednak Gang Millera został zdruzgotany przez prezydenta, a to oznacza, iż mamy teraz jednego, o wiele silniejszego przeciwnika.

A teraz spójrzmy na prasę; bez przerwy czytamy, że komisja Rywina była dobra, a komisja Orlenowska jest „be”. Przyczyna nie tkwi, rzecz jasna w zachowaniu Wassermana, Macierewicza i Giertycha, tylko w fakcie, iż komisja stanowi oręż w walce z ludźmi „prezia” i tzw. układem wiedeńskim, który uwił sobie gniazdko pod skrzydłami „Chlipka” lub jak lubią mawiać w WSI - „Księżniczki Jolanty”. A czy Czytelnicy pamiętają kto promował Kwaśniewską na prezydenta? Red. Paradowska z „Polityki” – specjalista od urzędowo słodkich wywiadów z „preziem”.  Nie udało się, ale za to teraz mamy wariant zapasowy z „bezpartyjnym” członkiem SLD - Cimoszewiczem. Gdy chcemy więc wiedzieć który dziennikarz ma oficera prowadzącego z WSI, najlepiej zapytać o ocenę pracy obu komisji i już będziemy w domu. Niestety konstatacja jest prosta; w mediach więcej agentów ma WSI niż ludzie Millera z III Departamentu (obecnie ABW).

W wypadku zwycięstwa Cimoszewicza, nadymanego przez media kontrolowane przez prezydenta i WSI, ale także w wypadku jego przegranej, mamy kilka wariantów gry na destabilizację państwa i sprowokowanie przedterminowych wyborów. Punktem kluczowym jest tu odpowiedź na pytanie czy Tusk zawrze porozumienie z preziem. Pierwotne plany wprowadzenia PeDecji czy Borówek by z PO utworzyć bezpieczną dla WSI większość zawiodły, ale zawsze można starać się storpedować powołanie rządu i przedstawiać Cimoszewicza niczym drugiego Piłsudskiego walczącego ze zgniłym, bo PiSowskim, sejmem. W Polsce, dzięki wypracowanym w kręgu „wyborczej” nowomowie, panuje już całkowite pomieszanie pojęć i to do tego stopnia, że wzajemne porozumienie staje się nie możliwe. Gra pojęciami jest najlepszym sposobem manipulacji społeczeństwem, które już nie wie co oznaczają podstawowe terminy jak uczciwość, honor czy patriotyzm lub zdrada, podłość, prywata.

Autor publikacji
Ubekistan
Wymiar bezprawia
Źródło
Gazeta Polska września 2005