TKM - OBRAZKI Z ŻYCIA PAŃSTWOWEJ AGENCJI USŁUG ZBYTECZNYCH Nr 2

ROZPRAWA Z WICHRZYCIELEM

W PAUZie wrzało, co rusz do pokoju Pingwina przychodzili dyrektorzy by dać wyraz swemu oburzeniu i stanowczo potępić pierwszy numer "TKMu". Niektórym nawet udawało się zachować kamienną twarz. Tymczasem Pingwin szykował kontratak.

- Musimy zorganizować potępiające zebranie kolektywu - rzekł Pingwin - wszyscy muszą się wypowiedzieć, bo jak nie, to won!

- Wszyscy damy odpór - zapewniał Krętacz-Pinokio - to niesłychane, czy mam wynająć salę Kongresową, a może stadion? Zbierzemy wszystkich czytelników TKM i niech potępiają Warchoła - przypomniał sobie stare czasy Pinokio.

Pingwin tylko spojrzał z politowaniem na wymachującego rękami Pinokia i krótko rozkazał - Sprowadzić mi Inżyniera!

- Słuchaj no Inżynierze, przyjąłem cię kiedy byłeś bez kasy, bo "Życia" ci się nie udało dla Czerwonego zlikwidować. Miałeś u mnie załatwić ludzi Wichrzyciela, a ty spiskujesz z Matołkiem - rzekł Pingwin, łykając rybę drugiej świeżości.

- Ależ boski Pingwinie, rozum by mi odebrało - wyjęczał Inżynier rzucając się do stóp Pingwina - ja z Matołkiem nie mam nic współnego, nie znałem go, nie znam i nie poznam, dla Ciebie zlikwiduję co zechcesz, przecież wiesz, że tylko to umiem robić. No może - dodał po chwili zastanowienia - trochę robiłem w szalonych krowach i doić potrafię - pochwalił się Inżynier.

- Chyba ci od tych krów na mózg padło - groźnie wycedził przez zęby Pingwin - a doić umiemy wszyscy.

Tu Inżynier zaniemówił ze strachu i zaczął całować Pingwina po nogach.

- No już dobrze, dobrze - udobruchał się Pingwin i po chwili rozkazał - wezwać Skunksa!

Zrazu usłyszeć było można nieśmiałe skrobanie, poczym w uchylone drzwi wpełzł Skunks. Nic nie powiedział tylko od razu padł przed Pingwinem na twarz, gdyż lubił pozycję horyzontalną.

- Słuchaj no praw doktorze, miałeś wykończyć Wichrzyciela no i co, on wciąż nas opluwa - groźnie zaczął Pingwin.

- Staram się, zwolnienia piszę - szeptał miotany strachem Skunks.

- Wichrzyciel jest, paragraf musi się znaleźć - zacytował zasłyszaną gdzieś formułę Pingwin - a teraz do roboty!

- Będzie dyscyplinarka - obiecał spocony ze strachu Skunks i tyłem wycofał się na czworakach.

- Kasa będzie nasza - wznieśli hasło ludzie Pingwina.

- Dójmy póki czas - rzucił odzew Pingwin i wszyscy karnie ustawili się pod kasą.

TEMPUS ODCINA SIĘ

Gabinet ministra Tempusa, siedzą on i Doradca.

- Oj niedobrze, niedobrze - wzdycha Tempus - Pingwin okazał się niedojdą, nie potrafi gamoń dać sobie rady z jednym Wichrzycielem, a to może jeszcze nam zaszkodzić.

- Musimy się od Matołka i Pingwina odciąć, inaczej jak polecą to nas nieudacznicy pociągną za sobą - zauważył przytomnie Doradca.

- A obiecywał, że wszystko będzie miał pod kontrolą, fajtłapa, i kasą miał się podzielić, a teraz jak ja z ministerialnej pensji wyżyję, nawet na kawior mi nie starczy - ubolewał nad swym ciężkim losem Tempus.

- Lepiej ratować co się ma - przekonywał Doradca.

Żegnaj skromna, 30 pokojowa willo na Bahama - rozpaczał Tempus - ale jak mus to mus, odcinamy się zanim nas odetną od stołków - zawyrokował.

PROROCZY SEN PINOKIA

Krętacz spał snem niedoszłego dyrektora. Siedział sobie w gabinecie jak zwykle nic nie robiąc i perrorując do wziętej z ulicy młodej sekretarki o własnej wielkości, gdy w PAUZie gruchnęła wieść straszna - Tempusa zdjęli! Zaraz wszyscy pospieszyli do Pingwina

- Zawsze kochałem Wichrzyciela - zaczął Pingwin uroczyście - Jego żonę zwolniłem, żeby miała więcej czasu na opiekowanie się chorym Wichrzycielem, ale Koziołek Matołek... - tu Pingwin zawiesił głos.

- Zawsze popierałem Wichrzyciela - pospiesznie wyjaśniał Matołek - a jego żonę zwolniłem, żeby jej zoszczędzić pracy z takim elementem jak Pinokio i Inżynier - usprawiedliwiał się Matołek.

- Co? - krzyknął Inżynier - Opiekowałem się studentami Wichrzyciela, a wymówienie wręczyłem jego żonie z odrazą, bo Matołek mnie zmusił torturami, działalem pod groźba utraty życia - płaczliwie skamlał Inżynier.

- A ja przyjąłem żonę Wichrzyciela do pracy, zawsze byłem jego najlepszym przyjacielem, to Matołek był wrogiem Wichrzyciela!

- To on - i oskarżające palce wszystkich skierowały sie na Matołka.

Biedny Koziołek zatrząsł się i nagle poczuł, że coś ciepłego i miękkiego rośnie mu w spodenkach. Sfajdany Matołek tak szybko uciekał do Pacanowa, że nie zdążył nawet zabrać walizki z codzienna wypłatą.

Następnego dnia z rana Pingwin stał u drzwi Agencji. Ubrany był w koszulkę z dużym napisem: "Wichrzyciela kocham od zawsze", w prawym skrzydle razem z Pinokiem trzymał olbrzymi transparent: "Umiłowanego Prezesa Czabanescu witają zawsze wierni Pingwin i Krętacz". I tylko jedna myśl nurtowała Pingwina - czy dzisiaj też kasa będzie otwarta.

Krętacz-Pinokio budził się powoli z ciężkiego snu. W okolicy pasa było mu dziwnie ciepło i mokro...

WICHRZYCIEL KNUJE

Właśnie na szpitalnym łóżku po narkozie przebudził się Wichrzyciel. Miał sen, że Pingwin odleciał na Madagaskar, a tam głodna wioska tubylców miała z niego wyrzerkę przez cały tydzień.

Wichrzyciel nie władał kończynami ale mowy mu nie odjęło, tokował więc bez końca, a dziennikarze tylko zmieniali się przy jego łóżku. Każdemu miał coś ciekawego do opowiedzenia o Pingwinie i Koziołku Matołku, o Krętaczu-Pinokio, Skunksie i Inżynierze.

ZAGADKA

Gorsi od PZPR a nie czerwoni?

Hymn ludzi Pingwina

Na Pingwina dany znak

Oskubiemy PAUZę tak

że zostanie tylko wrak

Przed czerwoną nawałą

Wydoimy Polskę całą

Bo nam się to należy

niech pracują frajerzy

NOCNY TELEFON

Pingwin rozmyślał. Szło mu ciężko, gdy nagle zadzwonił telefon.

- Tu Burek-Jurek - odezwał się znajomy głos protektora - słyszałem, że nie wykonałeś normy obsadzania stanowisk naszymi ludźmi - skarcił Pingwina.

- Robię co mogę ale ten Wichrzyciel... - jąkając się wybełkotał Pingwin.

- Norma musi być wykonana, bo jak nie, to nasza Partia ci nie wybaczy... I Pingwin usłyszał trzask odkładanej słuchawki.

Autor publikacji
Różne
Źródło
20 LUTEGO 2001 r.