MIĘDZY „STARĄ EUROPĄ” A USA

W każdym z krajów kandydackich do Unii Europejskiej dyskusja o akcesji dotyczy nieco innych zagadnień. Należy też odróżnić stanowisko władz od opinii wyrażanych w mediach. Węgry i Polska sytuują się najbliżej Stanów Zjednoczonych, Słowenia steruje w kierunku „starej Europy”, zaś Czechy i Słowacja zajmują pozycję pośrednią.

CZECHY

W Czechach dyskusji na temat przekazania części suwerenności organom unijnym zaznaczyły się dwa stanowiska. Z jednej strony zdecydowanych zwolenników federacji, z drugiej zaś jej przeciwników, przynajmniej na obecnym etapie, reprezentowanych przez prezydenta Vaclava Klausa.

Pierwsi widzą w Unii przede wszystkim instrument rozwiązywania problemów wewnętrznych takich jak partykularyzmy czy zagrożenie populizmem. Prof. Pavel Pafka uważa „za podstawową korzyść przystąpienia Republiki Czeskiej do Unii to, że o zasadniczych problemach naszej społeczności decydować będzie parlament europejski, a nie nasz, który często obraduje pod wpływem interesów partyjnych”. Przewodniczący PEN-klubu Jirzi Stransky, sądzi natomiast, że „Czeska Republika musi wstąpić do Unii Europejskiej, ponieważ sama nie jest zdolna obronić się przed komunistami”.

Klaus uważa, iż Czesi stracili w erze komunizmu swoją tożsamość i w celu jej odzyskania powinni jak najdłużej korzystać z własnej państwowości. Ta środkowa faza - między komunizmem a federacją UE - jest jednak względnie bardzo krótka, ponieważ rozwój Europy idzie swoją drogą i nie ogląda się na Pragę. Zdaniem prezydenta Czech nadal aktualny jest jednak pogląd Masaryka, który uważał, iż historia Europy to dzieje unifikacji i atomizacji; Unia po rozszerzeniu do 25 a potem do 30 krajów osiągnie swoje granice, po których będzie powstawać coś innego, czyli jak można wnioskować nastąpi etap atomizacji.

W obecnej fazie chodzi o to by starać się urzeczywistnić czeską państwowość w warunkach instytucjonalnych UE ale do tego obecny socjaldemokratyczny rząd nie jest zdolny, ponieważ nie formułuje celu, do którego będzie dążył w Unii, tylko zatrzymuje się na ogólnikowym „wchodzeniu do Europy”. Czy zatem Czechy „roztopią się w Unii” zależeć będzie od tego, kto będzie ich reprezentował.

Klaus uważa, iż nie można wprowadzić demokratycznego systemu na poziomie ponadpaństwowym, gdyż demokracja możliwa jest tylko w państwie. Logicznym wnioskiem jest więc dążenie do państwa związkowego w Europie a nie związku państw, choć jednocześnie Klaus boi się nadmiernego centralizmu Brukseli.

Dla Czechów liczą się jednak przede wszystkim argumenty gospodarcze, a dyskusję o suwerenności uważają raczej za ideologizację argumentacji.

Dziennikarze i eksperci oceniają, iż przez pierwsze lata Czesi będą odprowadzać do Brukseli więcej niż uzyskają od Unii. Rząd zarzuca im kłamstwo ale Katinka Baryszowa, główna ekonomistka Centrum Reformy Europejskiej, przyznaje, iż tylko faza I i III akcesji będą dla Czech niezmiernie korzystne. W fazie I obejmującej działania przygotowawcze dokonano niezbędnych reform, których bez nacisku Brukseli nie wprowadzono by tak szybko i łatwo. W fazie III Czechy odczują pozytywne skutki ekonomiczne akcesji, natomiast w oczekującej ich obecnie fazie II muszą liczyć się z ogromnymi wydatkami. Tylko w roku 2004 szacuje się je na 40 mld koron czyli 1,2 mld euro.

Pod tym względem Czesi są jednak lepiej przygotowani od nas, gdyż mają dodatnie saldo handlu z UE (25 mld koron), dzięki nadwyżce eksportu do Niemiec, Anglii, Holandii i Austrii. Sumy te pochłonęłaby teraz Bruksela. Wprawdzie PKB w Czechach wzrośnie w tym roku tylko o 2,1 proc ale na następny rok przewiduje się już 5 proc. Dlatego lewicowi ekonomiści jak Valtr Komerek proponują zwiększenie deficytu do 100 mld koron i zadłużenia państwa. Dotychczas Czesi sprzedali obligacje zagranicę tylko za 0.9 mld dolarów, podczas gdy Węgrzy i Polacy za 9 mld dolarów.

EURO

Problem zadłużenia wiąże się z możliwością wejścia do strefy euro. W tym celu limit zadłużenia danego kraju nie może przekroczyć 60 proc. PKB. Najbliżej tej granicy znalazły się Węgry ze swoimi 57 proc. i Polska z 51 proc. Ponieważ przewiduje się, iż w obu krajach wydatki na sferę budżetową i socjalną będą jeszcze rosły, pod znakiem zapytania staje się możliwość wprowadzenia u nich euro w roku 2008.

Obecnie najszybciej rozwija się Słowacja ze swoim 5 proc. wzrostem PKB oraz zagranicznymi inwestycjami bezpośrednimi, które w ubiegłym roku wyniosły 4 mld dolarów (w Polsce - 6 mld przy blisko 8 -krotnie większej ludności). Po wprowadzeniu obecnie dyskutowanej reformy systemu emerytalnego i zredukowaniu deficytu budżetowego z 3,9 proc. PKB w roku 2004 (obecnie poziom Francji) do 3 proc. w roku 2006, Słowacja ma być gotowa do wprowadzenia euro już w roku 2008.

Natomiast szybkiemu wprowadzeniu euro w Czechach przeciwstawia się Klaus, gdyż uważa, że najpierw powinna nastąpić adaptacja gospodarki czeskiej do warunków unijnych. Ponadto euro zakłada wspólną politykę monetarną np. dla szybko rozwijającej się Irlandii i pogrążających się w stagnacji Niemiec, co stwarza zagrożenia dla wspólnej waluty.

SŁOWACJA

Premier Dzurinda dopiero w czasie wizyty papieża wypowiedział się przeciwko obecnemu brzmieniu preambuły do przyszłej konstytucji europejskiej, a jednocześnie przedstawiciele Słowacji w Konwencie zaaprobowali jej projekt. Ivan Korczok stwierdził, iż kompromisem do przyjęcia dla Słowacji byłoby wprowadzenie do Komisji Europejskiej po roku 2009 po jednym reprezentancie z każdego kraju członkowskiego ale z rotacyjnym prawem głosu jednorazowo tylko dla 15 przedstawicieli.

Były wielokrotny premier obecnie w opozycji, Vladimir Mecziar, poprzednio zwolennik orientacji na wschód a od ostatnich wyborów miłośnik Unii Europejskiej, we wrześniu opowiedział się natomiast zdecydowanie i otwarcie za poparciem przez Słowację francusko-niemieckiego projektu konstytucji europejskiej. Uzasadnił to potrzebą uzyskania silnego sprzymierzeńca w Unii dla realizacji interesów Słowacji. Jego zdaniem 14 głosów słowackich w 738 osobowym parlamencie (zgodnie z kompromisem nicejskim) nic nie daje.

Bardziej zniuansowane stanowisko zajmuje szef dyplomacji słowackiej Eduard Kukan ale czy w istocie różni się ono bardzo od programu Mecziara? Kukan wypowiedział się wprawdzie przeciwko automatycznemu przyjęciu propozycji francusko-niemieckiej, która oznaczałaby „wyrzeczenie się jakichkolwiek zamiarów„ przez Słowację i zapowiedział na październikowej konferencji walkę o lepszą pozycję Słowacji, aby również małe kraje posiadały pełnoprawnego komisarza. Słowacja nie będzie jednak blokowała przyjęcie konstytucji i jeśli nie uda się jej uzyskać własnego komisarza będzie domagała się sprawiedliwszej rotacji komisarzy.

SLOWENIA

Słowenia znalazła się w grupie 9 (w tym 7 przyszłych) członków Unii Europejskiej, którzy sprzeciwili się wprowadzeniu stanowiska przewodniczącego Rady Europejskiej (nie należy mylić z istniejącą obecnie Radą Europy) i wypowiedzieli się za wzmocnieniem rotacyjnego przewodniczenia UE. Oficjalnie minister spraw zagranicznych Dimitrij Rupel wypowiada się przeciwko zmianom przekreślającym postanowienia nicejskie oraz wprowadzeniu zbiurokratyzowanej federacji i domaga się dla Słowenii własnego komisarza, zwłaszcza w kontekście sporów z Chorwacją. W istocie jednak wydaje się, iż Lublanie wystarczyła zmiana terminu „federalna” na „wspólnotowa” by zaakceptować projekt francusko-niemiecki. Tym bardziej, że w prasie przeważa pogląd, iż w interesie Słowenii jest skuteczna „federalna” Europa, natomiast jako niebezpieczeństwo postrzegana jest możliwość, że pod naciskiem USA niektórzy politycy zaczną walczyć o Europę konfederalną. W tym kontekście nie dziwi już, że jako logiczne wskazywane jest rozwiązanie by Słowenia przyłączyła się do państw neutralnych, które w UE współpracują przy tworzeniu wspólnej polityki obronnej i bezpieczeństwa.

Słowenia nie podpisała deklaracji ośmiu, jak Polska, Czechy i Węgry, gdyż nikt się z Lublaną w tej sprawie nawet nie kontaktował. W Waszyngtonie uważa się bowiem, iż Słowenia prowadzi podwójną grę. Taki stosunek USA nie dziwi, jeśli weźmiemy pod uwagę, iż Słoweńcy pozostali poza koalicją antyiracką i zezwolili jej samolotom jedynie na przeloty nad swoim terytorium z pomocą humanitarną.

W słoweńskich mediach przeważają poglądy oskarżające USA o dążenie do podziału Europy na „starą” i „nową” i przekupywanie Turcji obietnicami członkostwa w UE. Miałoby to służyć interesom amerykańskim czyli zablokowaniu wspólnej europejskiej polityki zagranicznej i obronnej, co byłoby niekorzystne dla Słowenii.

Były ambasador Słowenii w Rzymie, Marko Kosin uważa, iż przyczyną dążeń amerykańskich jest obawa, iż Europa stanie się do roku 2010 najsilniejszym państwem świata pod względem gospodarczym. Według tej samej interpretacji wojna z Irakiem miała na celu dążenie do utrzymania pozycji dolara w systemie walutowym świata i osłabienie pozycji wypierającego go euro.

Kosin w sposób zawoalowany potępia też wojnę w Iraku, twierdząc, iż w interesie Słowenii leży przestrzeganie prawa międzynarodowego, przez co należy rozumieć, że operacja iracka była z nim niezgodna.

Słoweńcy powołują się na analizę Andrew Sullivana, który na łamach „New Republic” oceniał, iż proamerykański sojusz „czwórki” i „nowej Europy” stanowił punkt szczytowy polityki proamerykańskiej w Europie, ponieważ jej integracja i rywalizacja z USA jest nieunikniona. W nowej UE przeważą - zdaniem Sullivana - wpływy Francji i Niemiec, gdyż małe i średnie państwa będą potrzebowały bardziej ich pomocy gospodarczej niż broni amerykańskiej. W tej sytuacji Sullivan radzi rządowi amerykańskiemu wzmacnianie więzi wojskowych z „nową Europą”, a zwłaszcza z Węgrami i Polską oraz powstrzymywanie Brytanii przed przystąpieniem do strefy euro. Anglicy musieliby też uniemożliwić prowadzenie wspólnej polityki rolnej UW, która uzależnia od Brukseli, a więc Francji, państwa rolnicze takie jak Polska.

Jak więc widzimy Węgry i Polska będą miały szansę na stanie się głównymi sojusznikami USA w Europie Środkowej i Wschodniej i od nas tylko zależy czy będziemy potrafili wykorzystać te szansę.

Autor publikacji
Polityka zagraniczna
Źródło
Gazeta Polska września 2003