POLAK TRANSNARODOWY W MUZEUM NARODOWYM

Konflikt w Muzeum Narodowym w Warszawie postawił po dwu stronach barykady pracowników i dyrekcję, która zamiast ochrony dziedzictwa narodowego chce zaangażować Muzeum w tworzenie „nowego człowieka” i bełkocze o „kulturze transnarodowej” oraz obronie mniejszości seksualnych by przekonać zachodnich lewaków, iż Polaków można „upostępowić”.

W „Wizji”, dokumencie programowym zredagowanym w marcu przez dyrektora Muzeum prof. Piotra Piotrowskiego i jego zastępczynię dr Katarzynę Murawską-Muthesius czytamy, iż „Muzeum musi wrócić do … wspierania procesów demokracji”, gdyż rzekomo takie były europejskie początki muzealnictwa. Zaznaczmy, iż autorzy rozumieją demokrację po nowemu. Jej rozumienie polega teraz na „poszanowaniu równoważności (równości) opinii większościowych i mniejszościowych oraz uznaniu międzynarodowego, a dokładniej kosmopolitycznego wymiaru kultury.” Następnie „wizjonerzy” odkrywają co nas czeka: „świat, w tym Stary Kontynent, a także nasza część tego kontynentu, zmierza w stronę „Europy kosmopolitycznej”. W tym kierunku też zmierza kraj i miasto. Nasze Muzeum musi … podjąć realizację nowej misji…” Będzie ona polegała na aktywnym udziale „w budowaniu nowego społeczeństwa, społeczeństwa transnarodowego (kosmopolitycznego) i wewnętrznie złożonego.” Innymi słowy opinia mniejszość zoofilii albo pedofilii ma mieć taką samą wartość jak zdanie reszty społeczeństwa, które m.in. dzięki Muzeum wyzbędzie się kultury polskiej na rzecz transnarodowej.

Ciekawe gdzie nasi postępowcy tę kulturę transnarodową odkryli, gdyż dotychczas każda kultura miała charakter narodowy, co nie przeszkadzało rzecz jasna ich przenikaniu się, wzajemnym wpływom czy uczestniczeniu w dwu kulturach jednocześnie.

Pokażemy żeśmy postępowi

Katarzyna Murawska tak tłumaczyła dlaczego należało zorganizować gayowską wystawę „Ars homo erotica”, „bo w Ameryce pisali o Polsce jako kraju homofobów, a my pokażemy, że Polska jest krajem postępowym.” Wtórował jej Jacek Lohman, przewodniczący Rady Powierniczej: „właśnie Muzeum Narodowe jest właściwym miejscem dla takiej ekspozycji; zwłaszcza w Polsce, kraju o „niezwykle silnej tradycji katolickiej” – Słowo „narodowe” w nazwie Muzeum oznacza, że jest ono przeznaczone dla całego społeczeństwa, bez względu na orientację seksualną poszczególnych grup społecznych. Wszyscy powinni się móc w nim odnaleźć”. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że to nie ludzie tylko grupy społeczne mają odmienną orientację seksualną. Ciekawe kiedy zobaczymy ekspozycję dla grupy społecznej „zoofilii”. Słynny rysunek Krauzego pana z kozą powinien zająć w niej centralne miejsce, gdyż jak twierdzi prof. Piotrowski, w Muzeum muszą znaleźć się „rzeczy, które nie znalazły miejsca w debacie publicznej”.

Dyr. Piotrowski odwołuje się do koncepcji tzw. muzeum krytycznego, które ma polegać m. in. na „przemieszaniu dzieł sztuki, przez zestawienia obiektów jednej galerii z inną na transhistorycznej zasadzie”. Przykładem była ekspozycja „Interwencje”, gdzie mogliśmy zobaczyć np. wyjącego psa Jerzego Ryszarda (Jurrego) Zielińskiego z pomalowanej na czerwono sklejki obok średniowiecznego krucyfiksu. Czekamy tylko na instalację Nieznalskiej obok Piety.

Myśl krytyczna Piotrowskiego to w oryginale „teoria krytyczna” neomarksistowskiej Szkoły Frankfurckiej (Herbert Marcuse, Jürgen Habermas). Dąży ona m. in. do dechrystianizacji życia publicznego i prywatnego oraz wulgaryzuje, banalizuje i brutalizuje seksualności w mediach. W sztuce ośmiesza piękno i harmonię jako gusty „ciemniaków”, natomiast gloryfikuje: brzydotę, obrzydliwości, obscenia i absurd. Dlatego Piotrowski dziwił się po co wystawiać arcydzieła. Fakt, porno lepsze. Tu tkwi przyczyna zorganizowania ekspozycji „Mediatorzy”, na której demonstrowano obsceniczne filmiki jako sztukę video. Centralne miejsce zajął film przedstawiający sceny z komunii świętej, spółkowanie i dla urozmaicenia karaluchy.

Jacek Lohman cywilizuje

Jacek jest synem dziennikarza warszawskiej „Kultury” Jerzego Lohman. Urodził się w Londynie i magisterium z historii sztuki uzyskał na Uniwersytecie w Manchesterze a z architektury na Wolnym Uniwersytecie w Berlinie, następnie studiował architekturę i historię sztuki w Warszawie. Choć nie ma doktoratu występuje jako profesor. Pierwszym „osiągnięciem” Lohmana było połączenie Galerii Narodowej i Muzeum Historii Naturalnej z 13 muzeami lokalnymi w Cape Town w Centrum Iziko (1999-2001). Ta centralizacja spełniła oczekiwania rządu RPA, który miał pretensje do Galerii Narodowej o „nadmierne eksponowanie sztuki europejskiej”. Chodziło o zbiory malarstwa europejskiego XVIII-XIX w., które zgromadziła Galeria Narodowa dzięki dużym darom kolekcji prywatnych. Przy okazji zlikwidowano 100 letnią dioramę, gdyż według Mandeli miała źle pokazywać życie Buszmenów.

Centralizacja wprawdzie przyniosła znaczne podwyżki dla dyrekcji dzięki oszczędnościom kosztem personelu, no i „obce kulturowo” malarstwo europejskie zostało odpowiednio „rozwodnione” słusznym ideowo dziedzictwem afrykańskim, ale Iziko przestało odgrywać jakąkolwiek rolę społeczną.

Po tym sukcesie w polityzacji sztuki Jacek Lohman uzyskał stanowisko dyrektora małego, peryferyjnego Muzeum Londynu, które gromadzi wyłącznie zabytki archeologiczne z rzymskiego okresu miasta. Jednocześnie jednak dokonał skoku w karierze i został wybrany szefem brytyjskiej sekcji Międzynarodowej Rady Muzeów – ICOM (2002-2008) i obecnie kandyduje w listopadowych wyborach na członka 15 osobowej Rady Wykonawczej ICOM.

Po wyborach 2007 roku Lohman został doradcą ministra Zdrojewskiego ds. reformy muzeów. Jednocześnie znowelizowano ustawę, która wprowadziła w Muzeum Narodowym Radę Powierniczą. Przejęła ona część kompetencji ministra; członkowie Rady mogą dokonywać audytu w tym finansowego. Dzięki rozmyciu kompetencji nie wiadomo za co odpowiada minister, rada czy dyrektor.

Możliwe, że w całej operacji chodziło po prostu o stanowisko dla Jacka Lohmana, gdyż najpierw Zdrojewski powołał go na przewodniczącego Rady, a następnie Lohman dobierał sobie jej członków. Jako pełnomocnik ministra reprezentuje ministerstwo wobec Lohmana przewodniczącego Rady Powierniczej, a jako przewodniczący Rady reprezentuje Muzeum wobec Lohmana, pełnomocnika ministra.

Roszady

Minister Ujazdowski rozpisał konkurs na stanowisko dyrektora Muzeum Narodowego. Do grudnia 2007 zgłosiło się trzech kandydatów: Dorota Folga-Januszewska, dotychczasowy zastępca i od 5 października p.o. dyrektora, archeolog Peter Otto Schulz i Wojciech Włodarczyk, profesor ASP, który wygrał konkurs w połowie stycznia 2008 roku. Zdrojewski unieważnił to rozstrzygnięcie, gdyż zwycięzca nie był odpowiednio podwieszony, a sam konkurs został rozpisany przez wówczas jeszcze źle widzianego Ujazdowskiego.

W lutym Dorota Folga-Januszewska zatrudniła „na sugestię” z góry jako swego zastępcę dr Andrzeja Maciejewskiego, dyrektora programowego Telewizji Polskiej, poprzednio kierownika oddział lubelskiego TVP (1998-2000) i dyrektor Muzeum Paderewskiego (1996-1998). Wyczuwając wiatry ministerialne Januszewska i Maciejewski zamienili się stanowiskami w marcu. Powstała w kwietniu 2009 roku Rada Powiernicza rozpisała nowy konkurs na dyrektora Muzeum. W czerwcu Januszewska odeszła, a w sierpniu wyleciał z ministerstwa Przemysław Nowogórski, dyrektor departamentu odpowiedzialnego za muzea, popierający Maciejewskiego i ten został bezprizornym. Na krótko podwiesił się pod Lohmana, ale nie dało to efektu. Kto startował w nowym konkursie poza Maciejewskim nikt nie wie. Na początku grudnia komisja konkursowa wyłoniła czterech kandydatów, których nazwiska natychmiast utajniono. Iwona Radziszewska, rzeczniczka ministra kultury, nie była w stanie tego wytłumaczyć. Konkurs anulowano i Lohman rozpoczął polowanie na dyrektora, który by mu odpowiadał, a był już listopad i wtedy Anda Rottenberg, była dyrektorka Zachęty (1993-2000), który została członkiem Rady, ale później wycofała się z jej składu, podrzuciła kandydaturę profesora Piotra Piotrowskiego. Sprawdził się już jako leader walki przeciw lustracji w Poznaniu, więc mógł zostać nagrodzony. Piotrowski został mianowany 6 lutego 2009 roku, ale obowiązki podjął dopiero 3 sierpnia i wtedy można było się już pozbyć nikomu niepotrzebnego Maciejewskiego.

Nowy dyrektor natychmiast mianował swoim zastępcą Katarzynę Murawską-Muthesius, byłego kustosza Galerii Malarstwa Obcego (1981-1990) i głównego kuratora Muzeum (1992-1993), która w tym celu wróciła z Londynu, po 16 latach odpowiednio zeuropeizowana i odhomofobiona.

Muzeum Narodowe magazynem

Nowy dyrektor zaczął od polityzacji Muzeum, ale równie niebezpiecznym pomysłem jest wewnętrzna centralizacja. Piotrowski zapowiedział likwidację działu konserwacji co oznacza, że konserwacja będzie odbywała się na zewnątrz. Spowoduje to dodatkowe koszty transportu, opakowania i ubezpieczenia, dzieła nie konserwowane będą niszczały, a system wypożyczeń zawali się, ponieważ Muzeum w ramach przygotowań dzieł na wystawy dla innych muzeów konserwuje je. Muzeum samo wypożycza obiekty w zamian za konserwację. Nikt też nie wypożyczy Muzeum cennego obiektu, jeśli nie będzie miał gwarancji służby konserwatorskiej u odbiorcy.

Efekty

Porównajmy efekty wystaw, przedstawiających mające odejść do przeszłości dziedzictwo kultury narodowej z ekspozycjami transnarodowymi i kosmopolitycznymi, które powinny stworzyć „nowego człowieka” wedle recepty Piotrowskiego i Murawskiej. Wystawę dzieł Jacka Malczewskiego odwiedziło około 58 tys. osób, natomiast „Mediatorów” obejrzało 13 tys., przy porównywalnym czasie ekspozycji: 79 i 75 dni. No cóż, postęp wykuwa się w mozole, a przedstawiciele wymierającej cywilizacji powoli opuszczają scenę. Wiedzieli już o tym bolszewicy i starali się nieco owo opuszczanie przyspieszyć. Nie dziwi zatem, że postęp i kultura kosmopolityczna muszą więcej kosztować. Wystawę Malczewskiego sponsorował ORLEN sumą 200 tys. złoty, zaś na „Mediatorów” 460 tys. wyłożył Plus. Jest całkowicie zrozumiałe, iż udowadnianie Zachodowi, że Polacy są nowocześni i pederastów hołubią w stopniu wystarczającym, nie ma ceny. Na wystawę „Ars homo erotica” pół miliona z naszych podatków dał minister Zdrojewski. A niech Ciemnogród płaci, skoro nie chce zrozumieć praw historii. Wystawa, dzięki zaangażowaniu w jej propagowanie „Wybiórczej” i TVN zdołała przyciągnąć w ciągu 81 dni nawet 29 tys. kandydatów na nowego człowieka. Trwające 109 dni „Interwencje” odwiedziło „tylko” 13 tys. mniej osób niż Malczewskiego co dowodzi, że reakcja jeszcze się trzyma i Piotrowski musi wzmóc wysiłki. Inaczej co powiedzą w New Yorku?

Bunt

Już w marcu 62 pracowników merytorycznych wystosowało list otwarty, w którym stwierdziło, „że dyrekcja niechętnie akceptuje wszelkie programy badawcze, nie związane z silnie zideologizowaną nową misją muzeum.” Wtórowali im pracownicy Działu Konserwacji, którzy w swoim „Stanowisku” wyrazili obawę, iż pomija się ochronę dóbr kultury, a jako priorytet planowanej działalności traktuje się „hasło zaangażowanego uczestnictwa Muzeum w budowie kosmopolitycznego społeczeństwa i kosmopolitycznego wymiaru kultury”. W „Stanowisku” kuratorów i kustoszy podpisanym przez prof. Antoniego Ziembę, przewodniczącego Kolegium Kuratorów, zwrócono uwagę, iż dyrekcja traktuje „większość” jako „wrogi i obcy monolit cywilizacyjny”, a wykluczenia najchętniej ogranicza do mniejszości seksualnych”. Pracownicy merytoryczni zarzucili Piotrowskiemu i Murawskiej, że ich „Wizja MNW” „zakłada zaangażowanie Muzeum w bieżące konflikty polityczne w społeczeństwie polskim … Opowiada się po jednej stronie polskiej sceny politycznej: po stronie ideologii lewicowej i ultralewicowej o profilu neomarksistowskim”. Nie dziwi więc, że propozycje ekspozycji krytycznej historii kultu maryjnego lub historii biedy i ubóstwa w cywilizacji europejskiej i społeczeństwie współczesnym, zostały przez Piotrowskiego odrzucone.

Konflikt z całą siłą wybuchł 2 czerwca, kiedy prof. Antoni Ziemba przekazał Piotrowskiemu pismo, w którym kuratorzy uznali, iż dalsza współpraca merytoryczna z nim „z powodu niemożności porozumienia w kwestiach programowych oraz naszej niezgody na proponowane rozwiązania organizacyjno-strukturalne, jak i ze względu na styl zarządzania” jest wykluczona i zażądali jego dymisji. 7 czerwca prof. Ziemba w liście do Jacka Lohmana powtórzył żądanie odwołanie dyrektora, gdyż „nie zamierzamy zajmować jednostronnego stanowiska w bieżących konkretnych sporach politycznych i społecznych. Nie chcemy wykorzystywać muzealnej kolekcji jako „materiału ilustracyjnego” do przygotowanych naprędce, publicystycznych wystaw.” W odpowiedzi 10 czerwca Rada Powiernicza w komunikacie prasowym „pogratulowała Dyrektorowi koncepcji programowej Muzeum” i „postanowiła, że będzie pracować z Dyrektorem nad uszczegółowieniem wizji i strategii Muzeum Narodowego”. Fakt, dnia następnego otwarto wystawę „Ars homo erotica”.

Warto wiedzieć kto wchodzi w skład Rady Powierniczej tak zaangażowanej w tworzenie „transnarodowej kultury”. Oprócz przewodniczącego Jacka Lohmana, tworzą ją: Jan Krzysztof Bielecki, przewodniczący Rady Gospodarczej przy Premierze RP, prof. Witold M. Orłowski, dyrektor Szkoły Biznesu Politechniki Warszawskiej i były ekspert Banku Światowego oraz szef zespołu ekspertów ekonomicznych prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, Aldona Wejchert, wdowa po Janie Wejchercie, członek rady nadzorczej TVN S.A., prof. Wojciech Suchocki, dyr. Muzeum Narodowego w Poznaniu, Stanisław J. Sołtysiński prof. Uniwersytetu Adama Mickiewicza, prof. Andrzej Rottermund, dyrektor Zamku Królewskiego w Warszawie, prof. Andrzej Buko, Dyrektor Instytutu Archeologii i Etnologii PAN, prof. Karol Myśliwiec, archeolog egiptolog, Marek Budzyński, profesor Politechniki Warszawskiej i Tomasz Wróblewski, z zawodu redaktor naczelny obecnie w Dzienniki Gazecie Prawnej. Nie wykluczone, że gdy prof. Piotrowski „uprzątnie” już dinozaury, stanie się niepotrzebny i jako osoba skompromitowana ustąpi miejsca mgr Jackowi Lohmanowi, który zrobi porządek z „niezwykle silną tradycją katolicką”.

Autor publikacji
Ubekistan
Źródło
Gazeta Polska Nr września 2010