RYWINLAND DO EUROPY!

Już za kilka dni przyjdzie mi podjąć decyzję – iść na referendum czy też nie. A jeśli pójdę - to głosować na tak czy na nie ? Przyznam się szczerze że argumenty obu stron wcale do mnie nie trafiają. Dobra które ponoć mają na mnie spłynąć po wstąpieniu do Unii po prostu utkną na poziomie ministrów, Rywinów i całej tej magdalenkowej nomenklatury. Z Adamem M. na czele. Ale znowu pozostanie poza Unią to dalsze trwanie w tym czym tkwimy po uszy czyli w Rywinlandzie.

Tak źle i tak niedobrze. Również osoby nawołujące mnie do swych racji raczej mnie odrzucają a nie przyciągają. I ci na tak i ci na nie i ci od bojkotu.

Powiem szczerze – cała ta hołota mierzi mnie, napawa obrzydzeniem, wywołuje odruch wymiotny. Gdybym miał psa to poszczułbym ich wszystkich bez wyjątku. Lecz niestety nie mam psa. Jedynie myszoskoczki, a tych mi szkoda. Lecz niestety głosować trzeba. Nie głosowanie też będzie wyborem. Powiem szczerze, że nie wiem co robić.

A gdyby tak... Jesteśmy już w NATO. Teoretycznie dawni przyjaciele z Układu Warszawskiego już na nas nie napadną. A jeśli napadną to NATO nas pomści. Czyli bezpieczeństwo w pewnym sensie mamy zagwarantowane. Teraz walka się toczy o gospodarkę.

Żeby istnieć trzeba produkować i sprzedawać. Czy Unia to nam gwarantuje? Przecież już dawno podzielono w Unii kto i co i w jakiej ilości ma produkować aby wzajemnie nie zniszczyć sobie rynków zbytu. Teraz ma nagle wejść taki kolos (tak, tak, jesteśmy jednym z najliczniejszych i największych państw europejskich – spójrzcie na mapę) jak Polska i od początku trzeba rozpocząć podział kto co ma produkować i dzielić od nowa rynek.

Już widzę jak zajadli chłopi francuscy godzą się na konkurencję z polskim oscypkiem, albo Bawarczycy dla odmiany spijają polski „Żywiec”. Nie wspomnę o konkurencyjnych warzywach z Polski które nagle zaleją rynek europejski a okoliczni wieśniacy np. bauer austryjacki, pójdzie na żebry do Rumunii.

To zbyt piękne aby było prawdziwe. To se ne stane pane Hawranek. Co więc nas tam czeka?

Z drugiej zaś strony nasza partia rządząca z zapałem neofitów wyprowadziła Polskę przed szereg państw sojuszniczych walczących ze „złem”. Mówiąc prościej – od kilku lat nasi przywódcy państwowi wykazywali się wyjątkową nadgorliwością w służeniu swą pomocą USA w pełnieniu roli światowego policjanta. Najbardziej widać to w niedawnej wojnie w Iraku gdzie nasza nadgorliwość i więcej niż współpraca z jednej strony zostaje dostrzeżona i doceniona przez USA, z drugiej zaś napotkała się na niechęć (nawet agresję) ze strony mocarstw europejskich. A to z powodu zagrożenia pozycji i wpływów Francji i Niemiec. Czy z sytuacji tej nie można wyciągnąć wniosków na przyszłość co do roli i pozycji Polski w świecie? Czy nie warto byłoby spróbować roli wiernego sojusznika USA, wręcz przedstawiciela USA w Europie?

Przepraszam za kolokwializm – skoro i tak weszliśmy USA do pupy to czy nie możemy dalej tam trochę posiedzieć? Czy nie warto odgrywać analogicznej roli w Europie jaką w Azji odgrywa państwo Izrael?

Mamy już silne więzy wojskowe. Co więcej – wybraliśmy zakup samolotu „made in USA” wraz z towarzyszącą mu technologią. Czy nie warto więc iść na całość i z gospodarczego satelity rosyjskiego nie stać się gospodarczym satelitą Ameryki? W końcu czy nie byłoby korzyścią dla rozwoju przemysłu i gospodarki zafunkcjonować jako największy lotniskowiec USA na tej półkuli?

Gospodarcze więzy z USA z jednej strony pozwoliłyby być nam ambasadorem USA w Europie a z drugiej stać się kontrolerem tejże Europy. Położenie na styku Zachodu i Wschodu dawałoby nam dodatkową możliwość funkcjonowania jako pośrednika i zarazem koordynatora. Oczywiście wymagałoby to mądrej i odpowiedzialnej elity politycznej. A także ścisłego podporządkowania się polityce Stanów Zjednoczonych. Ale jakie byłyby z tego korzyści!!!

Niestety zdaję sobie sprawę, że przy poziomie obecnych politycznych elit Polski możemy co najwyżej myśleć o handlowaniu śledziami i to co najwyżej średnio świeżymi.

Czy już nic nie ma nam prawo się śnić? Czy na starość przyjdzie nam w obiecanym dobrobycie opychać się tylko ekologiczną trawą i korą z drzew?

Obawiam się, że klamka zapadła. A może się mylę...

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010