WSPOMNIENIA Z PRZESZŁOŚCI

Ponieważ przyszłość nasza jest niepewna, a na pewno niejasna, pewnie dlatego część mass mediów zwróciła się ku przeszłości. Co poniektórzy zaczęli sobie różne dziwne sprawy przypominać. Oczywiście bez żadnych kontekstów czy związków.

Pierwszy przypomniał sobie Adam Michnik, że pół roku temu Lew Rywin zaproponował mu pomóc w czymś co było już ponoć załatwione. I zaproponował za tę przysługę honorarium w wysokości kilku milionów dolarów.

Anegdota ta w konsekwencji „uderzyła” w premiera, który jakoby za tym stał a na pewno wiedział o propozycji L. Rywina. Czy po fakcie czy przed – nieważne. Bez względu jednak na to powinien od razu oficjalnie zawiadomić prokuraturę. A nie zawiadomił więc zataił. W konsekwencji więc powinien zastanowić się nad dalszym piastowaniem funkcji premiera.

W związku z tym mass media nie lubiące premiera rozpoczęły dywagacje na temat jego dymisji.

Sytuację tę wykorzystał Prezydent wytykając premierowi, iż „wiedział a nie powiedział” czyli zataił i powinien za to ponieść konsekwencje.

Tego było już za wiele dla Premiera, w związku z czym mass media, które go lubiły i lubią nagle przypomniały sobie, iż ponad pół roku temu, Prezydent, prawdopodobnie aktywnie, współuczestniczył w bardzo kameralnym koncercie pani Edyty Górniak. Mówiąc oględnie „plotka” sugerowała, że Prezydent wraz z Edytą śpiewali ponoć dość cienko, całkiem sami, bez świadków.

Informację tę wraz z dementi prezydenckim umieszczono w większości pism. Dość specyficznie potraktował tę informację „Dziennik Polski”, który tuż pod powyższą informacją zamieścił tekst, że bracia Gibb nigdy już nie zaśpiewają jako „Bee Gees”. Aluzja? Czy co?

Wróćmy jednak do plotki.

Uważam, iż „oszczercy” w tym wypadku przedobrzyli. Bo mimo iż ani razu nie głosowałem na obecnego Prezydenta gdyż go całkowicie nie akceptuję, to w tym momencie wzbudził we mnie pewnego rodzaju podziw. Powiem nawet, że zazdrość. W końcu samo meritum „plotki” – wspólne śpiewanie, bez świadków z Edytą Górniak może wywołać tylko cichy jęk zawiści. I podziwu.

W związku z tym trudno aby tego rodzaju pogłoski mogły skompromitować czy też zohydzić w oczach wyborców Prezydenta.

Gdyby osobą wspomnianą w plotce, jako współuczestniczka wspólnego nocnego muzykowania, była stała wielbicielka Prezydenta, za każdym razem wspierająca go swym nazwiskiem, także piosenkarka, tyle że będąca żywą historią rządów PZPR z nazwiska mówiąc Irena Santor, to być może „oszczercy” osiągnęliby swój cel. Wszyscy by byli oburzeni. Jak tak można? Z żywą historią? Z symbolem? Ze „słowikiem przodującego ustroju”? Fe.

Gdyby plotka głosiła, iż „Prezydent wraz ze swym wielbicielem, sławą polskiego sportu, Ryszardem Szurkowskim, swymi delikatnymi stopami dociskał pedałów osiągając przy tym szczyty...” - również poczułbym się trochę nieswojo.

Ale wspólne, wieczorne śpiewanie na dwa głosy? Z Edytą? Toż to tylko powód do chwały!

Teraz oczekuję, a szczerze mówiąc jestem pewien, iż pewna gazeta opublikuje dla odmiany, np. wypracowanie pewnego, młodego ucznia, na temat zagrożenia ze strony NATO, które podżegane przez rewanżystów i rewizjonistów spod znaku Hupki i Czaji, dąży do oderwania Polski od ZSRR, aby neonaziści mogli ponownie (zasiedlić) „ożywić” pewną dzielnicę Oświęcimia, nie mówiąc już o zdegradowaniu Polaków do roli niewolników i służących narodu Niemieckiego. Lecz knowania te nie mają szans, gdyż autor tego wypracowania i jego organizacja wraz z organizacją bratnią, na czele z niejakim Leonidem, nigdy, ale to nigdy, do tego nie dopuszczą. Jak się domyślacie pod tekstem tym będą widniały tylko inicjały „L. M.”, a obok w naszej ulubionej gazecie będzie przypadkowo zdjęcie np. miasta Łodzi z informacją o tym, że premier Leszek Miller jako poseł Ziemi Łódzkiej ponownie spotkał się ze swymi wyborcami...

Potem, w odpowiedzi na powyższe, również przypadkiem, być może „Nie” albo „Przegląd” albo „Trybuna” (w grę też wchodzi „Wprost” i „Przegląd Powszechny”) opublikują „dokument”, z którego będzie wynikać, że w czasie kiedy obecny Prezydent był redaktorem naczelnym tygodnika studenckiego „ITD” (za czasów Komuny) drukował w nim teksty tajemniczego „A.M.” dotyczące samych pozytywów z wprowadzenia „socjalizmu z ludzką twarzą”. W artykule zaś umieszczonym obok dowiemy się, iż Adam Michnik w okresie kiedy działał w KOR i był za to prześladowany „pisywał także ciekawe teksty do wielu, bardzo wielu, różnych gazet”.

A potem...

Oczywiście mogę się mylić. Być może „chłopaki” zaczną wyciągać na siebie zupełnie inne rzeczy z teczek np. numery i wysokości kont bankowych albo nadane im stopnie wojskowe lub numery ewidencyjne TW, może dowiemy się pikantnych szczegółów z życia prywatnego – kto z kim i gdzie spędza wakacje? Albo kto i gdzie pożycza walizki dolarów? Albo brzmienie pseudonimów (oczywiście) literackich? Albo nazwisk rodziców, babć czy cioć. Być może ktoś doszukując się pokrewieństw tych „na górze” spolszczy nazwisko generała Timoszenki zaś inny przypomni sobie że Heinrich Muller, jeden z okrutniejszych szefów gestapo, który zniknął w 1945 roku, dożył ponoć swych dni wśród najbliższych gdzieś w Polsce centralnej?

A my, szarzy ludzie, będziemy za to płacić. Najpierw w formie comiesięcznego abonamentu radiowo – telewizyjnego. Także kupując gazety. A tak naprawdę codzienną pracą płacąc coraz to większe podatki będące naszym haraczem za to, iż bohaterowie plotek pozwalają nam pracować i żyć w naszym ojczystym kraju. Oczywiście pod ich światłym kierownictwem.

I w tym miejscu powinniśmy sobie jasno powiedzieć po co to wszystko?

Czy chodzi o zdublowanie pracy IPN-u?

A może o odwrócenie uwagi od faktycznej walki o nasze pieniądze i o władzę nad nami?

P.S.

„To jest po prostu nie do wytłumaczenia i nie do usprawiedliwienia.” – powiedział kilka dni wcześniej na wieść o pogłoskach wspólnego muzykowania z Edytą prezydent Aleksander Kwaśniewski.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010